Zdrowie, oponka, marka własna. Dlaczego biegamy maratony?
O wzniosłej bezcelowości nadwyrężania mięśni, gromadzenia obtarć i stawiania jednej stopy przed drugą przez 42 kilometry.
Kiedy w roku 1896 w Atenach odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie na trasę maratonu wyruszyło 17 biegaczy. Dzisiaj wprowadza się limity liczby uczestników. Na 50 tysięcy miejsc w Maratonie Londyńskim zgłasza się średnio 250 tysięcy chętnych, 5 osób na 1 miejsce. Tak wiem, na tostery w promocji z Lidla jest ich jeszcze więcej. Widzę tu jednak różnicę. Uwarunkowani na słowo „taniej” wytrawni łowcy promocji, wojownicy półek sklepowych, wprawni krytycy literatury reklamowej, walczą krótko. Wielu zdobywa trofeum: karp, grzyby, łopatka wieprzowa i „bo były tańsze” buty z wkładem filcowym. Większość maratończyków już na starcie nie ma szans na zdobycie medalu. W największych biegach, czekając na swoją kolejkę, część biegaczy przekracza linię startu 30 minut po tym, jak wystartowała elita. A potem biegną, drepczą, idą. Uśmiechają się, wznoszą buńczuczne okrzyki, pozują do zdjęć, cierpią, rzężą, płaczą, padają. Do tego to wszystko kosztuje; wpisowe, hotel, transport. Gdzie tu sens, gdzie tu logika?
Zwykle wskazuje się na cztery główne kategorie motywów do biegania:
· Psychologiczne: biegamy by zwiększyć poczucie własnej wartości, nadać sens swojemu życiu ale też by radzić sobie z negatywnymi emocjami i czuć się dobrze.
· Społeczne: biegamy by być częścią grupy, zdobyć uznanie i akceptację.
· Fizyczne: biegamy dla zdrowia, aby schudnąć i poprawić wydajność poznawczą, pamięć, nastrój. Właściwy trening zwykle przynosi znacznie więcej korzyści niż zagrożeń dlatego, jak mantrę powtarza się, że „gdyby ćwiczenie było pigułką, okrzyknięto by je cudownym lekiem”. Biegamy by poczuć haj biegacza – poczucie odprężenia, które uzyskujemy dzięki endorfinom ale też endokanabinoidom– substancjom, podobnym do tych, które znajdują się w marihuanie, a których stężenie we krwi wzrasta, gdy ćwiczymy.
· W końcu biegamy bo motywuje nas pragnienie osiągnięć: konkurowanie z innymi i robienie tego, co dla nas ważne.
To wszystko prawda. Przy tym powtarzana często. W badaniach nad motywacją pojawiają się jednak nowe wątki.
Od konkurowania do doświadczenia
Wiele obserwacji tego co się dzieje wokół biegów długodystansowych sugeruje, że motywacja do udziału w nich nieco się zmienia. Dziś bardziej niż kiedyś od wyniku na mecie liczy się po prostu ukończenie biegu. Od 1986 roku średni czas ukończenia maratonu wydłużył się o 40 minut i 14 sekund; w 2018 roku wyniósł 4:32:49. Cierpimy dłużej, może dlatego że jesteśmy starsi. Gdybyśmy na podstawie korelacji wyciągali wnioski o zależnościach przyczynowo - skutkowych, to należałoby powiedzieć, że bieganie maratonów sprzyja starzeniu się. W 1986 roku średni wiek biegaczy wynosił nieco powyżej 35 lat, w 2018 było to już ponad 39 lat.
... z bieganiem maratonów jest jak z porodem – w naszych wspomnieniach ból odczuwany podczas tych dwóch zdarzeń jest często niedoceniany.
Te dane z jednej strony sugerują przesunięcie od motywacji opartej na osiągnięciach do motywów psychologicznych (biegam by sobie udowodnić, że mogę albo dlatego że mnie ludzkość … drażni) a z drugiej są dowodem na zmiany w populacji biegaczy – ukończenie maratonu nie jest dziś czymś co jest dostępne tylko dla wyżyłowanych profesjonalistów. Poza tym wielu łączy bieganie z robieniem innej przyjemnej rzeczy: podróżowaniem. Można w Warszawie, w Poznaniu, w Dębnie ale też we Florencji, Tokio czy wzdłuż norweskich fiordów. No i w końcu coraz częściej obserwujemy tak zwanych „milestone-age runners” osoby, które postanawiają przebiec maraton, aby uczcić w ten sposób osiągnięcie wieku będącego wielokrotnością dziesiątki, ewentualnie piątki. Chronologia ma znaczenie. Zbliżając się do trzydziestki, czterdziestki albo innej pięćdziesiątki, ludzie w różnych krajach i kulturach zwiększają skłonność do podejmowania ważnych decyzji, silniej poszukują sensu, częściej chcą zrobić coś ważnego dla siebie. Badanie przeprowadzone w Polsce wskazuje, że udowodnienie sobie, że mogę przebiec maraton, to ważne wydarzenie w życiu człowieka, które wpływa na jego wiarę, co do przyszłych osiągnięć. Dałem radę, mogę więcej, nie tylko jeżeli chodzi o bieganie.
W bieganiu maratonów zaciekawiło mnie coś jeszcze; jeżeli tak wiele osób odczuwa ból i zmęczenie, zarówno w trakcie biegu, jak i po nim to dlaczego robimy to znowu? Dlaczego startujemy ponownie? Dlaczego nie uczymy się na doświadczeniach? Głupotą jest powtarzanie tego samego błędu. Wytłumaczeniem mogą być ustalenia Dominiki Farley i jej współpracowników z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nasza motywacja nie zależy wprost od bólu, który odczuwamy w trakcie biegu, ale od tego jak go zapamiętujemy. Okazuje się, że z bieganiem maratonów jest jak z porodem – w naszych wspomnieniach ból odczuwany podczas tych dwóch zdarzeń jest często niedoceniany. Bezpośrednią przyczyną może być to, że w obu procesach silnie zaangażowany jest układ oksytocynowy.
Skąd wiesz, że ktoś przebiegł maraton? Nie martw się, na pewno ci powie.
Oksytocyna tłumaczy dlaczego nie poprzestajemy na jednym razie, ale nie tłumaczy dlaczego w ogóle biegamy i to coraz więcej. A robimy to, bo chcemy wierzyć, że bieganie daje nam poczucie wolność, pozwala odsunąć od siebie codzienność, pomedytować. Górnolotnie. Szwedzka badaczka Carys Egan-Wyer sprowadza nas na ziemię. W swoim doktoracie próbowała odkryć, jaka jest prawdziwa motywacja, do regularnego torturowania samego siebie, starała się wejść nieco głębiej niż hasła na memach i gładkie opowieści na forach.
Jej wnioski?
Bieganie jest dla wielu z nas sposobem na kształtowanie swojego wizerunku, swojej marki. Choć ochoczo temu zaprzeczamy konkurujemy z innymi. Strava czy inne tego typu apki nie służą jedynie do zapisywania własnych osiągnięć, ale są też platformą do pokazania się przed innymi i do porównań.
Wyidealizowany świat reklam butów, pulsometrów, strojów do biegania; budowany jest na opowieściach o wolności i uwolnieniu się od tego, co wymusza na nas bycie nastawionym na konkurowanie i wydajność. Tymczasem dzięki współczesnej technologii możemy nieustannie mierzyć swój bieg, krok, tętno, progres, pułap tlenowy. Jedna z osób badanych przez Egan-Wyer przyznała, że gdyby bateria w zegarku wyczerpała się w trakcie biegu to prawdopodobnie przerwałaby trening i wróciła do domu.
Biegacze chwalą się swoimi osiągnięciami w mediach społecznościowych, w cefałkach, i na profilach randkowych. Firmy wykorzystują osiągnięcia pracowników, by prezentować je na oficjalnych stronach. I tu się pojawia problem. Naukowcy coraz częściej ostrzegają, że bieganie mające być odskocznią, sposobem na znajdowanie równowagi i dbaniem o zdrowie, nabiera cech rywalizacji. Osoby, które odczuwają dumę z biegania długich dystansów, są bardziej skłonne do wkładania więcej czasu i wysiłki w swój trening.
Bieganie jest dla wielu z nas sposobem na kształtowanie swojego wizerunku, swojej marki.
Tak między innymi tłumaczy się rosnące zainteresowanie tym by biegać dłużej i w trudniejszych warunkach. Kim dzisiaj jesteś, gdy przebiegłeś maraton; kiedy twój sąsiad spod trójki ścierał skórę na pustyni w Maroko, a koleżanka z pracy biegała po Bajkale w temperaturze -30 stopni. Presja by w czasie wolnym ćwiczyć i osiągać wyczerpuje zamiast ładować bo mózg nie odróżnia konkurowania, presji, nastawienia na produktywność w pracy i w amatorskim treningu.
Tak między nami, nie znalazłem w badaniach jednego powodu do biegania, ważnego, przynajmniej dla mnie.. biegam bo lubię jeść. Czuję, że mogę, czuję, że zasłużyłem. Zbyt przyziemnie?