Samolubny altruizm. Dlaczego powinniśmy wspierać finansowo innych, nawet gdy nie jesteśmy bogaci?

Stare powiedzenie "Lepiej jest dawać niż otrzymywać" może mieć biologiczne podstawy. Badania naukowe wskakują, że ośrodki przyjemności w mózgu aktywowały się, gdy ludzie decydowali się przekazać część nowych pieniędzy na cele charytatywne, zamiast zatrzymywać je wszystkie dla siebie.

Samolubny altruizm. Dlaczego powinniśmy wspierać finansowo innych, nawet gdy nie jesteśmy bogaci?
Photo by Ishant Mishra on Unsplash

W roku 2016 Atlantic Philanthropiess przekazała 7 milionów dolarów na rzecz Cornell University. Ten przelew opróżniał konta fundacji i był spełnieniem obietnicy. Wiele lat wcześniej Charles Feeney obiecał, że przed śmiercią rozda cały swój majątek. A Feeney miał co rozdawać. Tworząc sieć sklepów bezcłowych i inwestując w technologiczne start-upy zgromadził ogółem 8 miliardów dolarów. Z tej sumy na ostatnie lata swojego życia zostawił sobie i swoim dzieciom 2 miliony. Jak sam mówił:

Nie przychodzi mi do głowy bardziej satysfakcjonujące i właściwe wykorzystanie bogactwa niż dawanie [go innym ludziom] za życia, osobiste poświęcanie się znaczącym wysiłkom na rzecz poprawy ludzkiej kondycji.

Podobne deklaracje złożyli inni miliarderzy, tacy jak Warren Buffet czy Bill Gates. W dniu ogłoszenia decyzji o przekazaniu 99% swojego majątku pierwszy z nich stwierdził, że jest bardzo szczęśliwy z jej podjęcia ale, jednocześnie dodał coś niezmiernie ważnego:

„ja i moja rodzina nie rezygnujemy z niczego czego potrzebujemy lub chcemy, oddając 99% majątku, podczas gdy dla innych ludzi, dolary które wrzucają do koszyka na kolektę lub przekazują United Way oznaczają rezygnację z kina, kolacji na mieście lub innych osobistych przyjemności”.

To stwierdzenie prowadzi nas do ciekawego pytania: czy hojność finansowa, która wydaje się promować szczęście mieszkańców bogatych krajów, sprzyja też szczęściu wśród osób biedniejszych?

Teoretycznie tak. Skoro zachowania altruistyczne były kluczowe do wykształcenia się dzisiejszych społeczeństw, to by oznaczało, że wszędzie tam, gdzie są ludzie, bez względu na kontekst kulturowy, pomaganie innym powinno wywoływać pozytywne konsekwencje. Tak samo jak seks i jedzenie. Ludzie różnią się w zależności od kultury, ale jedzą i uprawiają seks wszędzie, i najczęściej jest to dla nich źródłem przyjemności. Opierając się na tej logice należy się spodziewać, że w każdym zakątku świata, jego mieszkańcy czerpią szczęście z wydawania pieniędzy na cele prospołeczne.

Stąpający twardo po ziemi ekonomista zauważy, że wydawanie na innych to nic innego jak poświęcenie swojego czasu lub pieniędzy. To też strata tego, na co moglibyśmy je wykorzystać. A zatem żeby w ogóle pomaganie było racjonalne musi nam przynosić więcej korzyści niż to, co tracimy. Pójdźmy dalej tą drogą. Dawanie to samolubna przyjemność czerpana z czynienia dobra mówi nam koncepcja „ciepłego blasku” – warm glow. Co ważne w tym modelu nie liczą się tak naprawdę efekty uzyskane dzięki naszej hojności. Dałem, więc jestem dobrym człowiekiem, - ta myśl pozwala mi poczuć się dobrze. Jak w książce „Przebudzenie” pisał jezuita Anthony de Mello:

Dobroczynność jest prawdziwą maskaradą interesowności przebranej za altruizm.

Pozostajemy samolubni tyle, że na sposób bardziej wyrafinowany niż wulgarni hedoniści. Nie kupuję niczego dla siebie, wydaję na innych by czerpać radość z dawania im przyjemności. W podobnym duchu wypowiada się też Dalai Lama, gdy żartuje, że jeżeli chcemy postępować samolubnie powinniśmy zostać altruistami.

Koncepcja ciepłego blasku nie tylko łączy się z euforycznym doświadczeniem „haju pomocnika” ale też tłumaczy dlaczego pomoc państwa nigdy nie wyparła w pełni pomocy prywatnej.

Jeżeli warm glow znalazłby potwierdzenie w badaniach to powinien dotyczyć większości ludzi. Powinniśmy czerpać radość z finansowego wspierania innych zarówno wtedy, gdy jesteśmy bogaci i możemy sobie na to pozwolić, jak i wtedy gdy trudno nam przetrwać od wypłaty do wypłaty. Mało tego, radość z dawania powinna być częścią naszej natury. A zatem czy tak właśnie jest?

By odpowiedzieć na to pytanie najpierw zajrzymy do mózgu. W eksperymencie, którego wyniki opublikowano w Science, analizowano aktywność mózgu w trzech sytuacjach;

po pierwsze: otrzymywania pieniędzy;

po drugie: obserwowania, jak nasze pieniądze przepływają z naszego konta na dobre cele – warunek braku dobrowolności badani mogli tylko obserwować wypływ pieniądza, ale nie mieli wpływu na to co się dzieje;

w końcu, po trzecie, dobrowolnego przekazywania pieniędzy na cele dobroczynne. Okazało się, że spośród tych trzech sytuacji, mózg najsilniej aktywizował się wtedy, gdy badani samodzielnie decydowali o tym, by wydać pieniądze na dobry cel. A zatem mamy może jeszcze nie ostateczne ale jednak potwierdzenie istnienia biologicznego mechanizmu ciepłego blasku. Żebyście nie nabrali przekonania, że my, ludzie, jesteśmy po prostu egoistycznymi altruistami, dodam, iż nawet wtedy, gdy pieniądze osób badanych służyły dobrym celom, choć oni sami nie mieli nad tym kontroli, w ich mózgach obserwowana była zwiększona aktywność neuronalna.

Podobne wyniki dotyczyły honorowych krwiodawców. Dość powszechne jest twierdzenie, że krwiodawcy kierują się troską wobec osób potrzebujących albo zasadą wzajemności: dziś ja oddam jutro ja będę potrzebował. Tymczasem badania pokazują, że dawcy krwi relatywnie rzadko kierują się empatią czy oczekiwaniem wzajemności, a częściej ciepłym blaskiem; a zatem oddaję krew by samemu poczuć się dobrze.

Argumentów za twierdzeniem, że to natura sprawia iż chcemy pomagać innym jest bardzo wiele. Dzieci już od drugiego roku życia dzielą się innymi, są skłonne pomóc i pocieszyć kogoś innego, a poziom ich szczęścia rośnie, gdy oddają coś wartościowego. Zarówno niemowlęta, jak i szympansy udzielają pomocy obcym bez oczekiwania nagrody. Pomagając innym wywołujemy pozytywne zmiany w naszym ciele. Mężczyźni pomagający innym, doświadczali spadku poziomu stresu, a zaangażowane w pomoc innym starsze osoby miały zmniejszone ryzyko zachorowalności i śmiertelności. Udowodniono też, że zachowania prospołeczne uaktywniają te części mózgu, które łączą się nagrodą.

A zatem, wychodzi na to, że choć wielu z nas doświadcza egoizmu innych ludzi, ludzie są tak skonstruowani by czerpać korzyści emocjonalne z dawania czegoś innym. Tym bardziej, że, jak pokazują przeprowadzone w 136 krajach badania Lary Aknin i jej zespołu, pozytywny związek pomiędzy wydatkami na innych a szczęściem jest obserwowany w różnorodnych kulturowo i ekonomicznie częściach świata.  Czy to oznacza, że kultura nie ma znaczenia? Tak powiedzieć nie możemy. Siła związku pomiędzy pomaganiem a szczęściem okazuje się być bowiem różnić między krajami. W niektórych krajach, jak Indie, związek ten był silniejszy niż w Ugandzie czy Kanadzie. A to oznacza, że kontekst kulturowy również ma znacznie.

George Bernard Shaw powiedział kiedyś:

"...milionera tak naprawdę nie obchodzi, czy jego pieniądze przynoszą dobro, czy nie, pod warunkiem, że ich rozdanie uspokoi jego sumienie i poprawi jego status społeczny..."

Uwielbiam cytować Shawa, ale to zdanie wydaje mi się dość cyniczne i niezgodne z tym, co mówi nam nauka. Wydaje się, że mimo wszystko, nie chodzi (tylko) o spokój sumienia i zewnętrzne docenienie, a sam mechanizm radości z dawania jest ewolucyjnie wdrukowany w człowieka. Dając odczuwamy radość i moralną satysfakcję z pomagania innym. Pomyślcie o tym wszystkim, kiedy następnym razem poproszę Was o wsparcie zbiórki na jakiś szczytny cel.