Wykrzywieni. Czy jesteśmy wrażliwsi na to co złe, niż na to co dobre?

Doświadczanie pozytywnych emocji poprawia samopoczucie. Brak reakcji na zagrożenia, może nas zwyczajnie zabić. Zasady, którymi kieruje się nasz mózg mogą bywają przeszkodą dla szczęśliwego życia.

Wykrzywieni. Czy jesteśmy wrażliwsi na to co złe, niż na to co dobre?
alanajordan at Pixbay

Alanis Morisette śpiewała kiedyś, że „black fly in your Chardonnay” – to jakaś ironia. Nie wiem czy to rzeczywiście ironia, ale na pewno jakiś mały dramacik. Spróbujcie to sobie wyobrazić. Tłusta, czarna mucha, wpada do kieliszka czerwonego chilijskiego wina, będącego kompozycją wysublimowanego smaku, lekkości i eleganckiego koloru. Nawet krótki kontakt tego pospolitego owada ze szlachetnym trunkiem, sprawia, że wino, niemal od razu,  przestaje nadawać się do wypicia.

Spróbujmy to odwrócić. Powiedzmy, że masz w kieliszku coś czego nie lubisz, cokolwiek, sok z selera, przesłodzoną monopolkę, arak. Co by musiało dotknąć cieczy tak byś zdecydował się wypić to ohydztwo? Nic. Nie ma takiej rzeczy ani osoby.

Zauważmy, że wykorzystana w tym przykładzie mucha, nie jest niczym nadzwyczajnym. Zanieczyszczenie, skażenie, zabrudzenie zawsze jest silniejsze od czystości i nieskazitelności. To prawo negatywnej dominacji. Widać je wyraźnie. W indyjskim systemie kastowym osoby z wyższych sfer nie zjedzą posiłku przygotowanego przez kogoś z najniższych kast. Podobnie w tradycji chrześcijańskiej opętanie przez demona następowało szybko, podczas gdy jego wyrzucenie wymaga żmudnego i trudnego egzorcyzmu. W tej samej tradycji dla bycia świętym potrzeba wielu zabiegów podczas, gdy zostanie zaawansowanym i godnym potępienia grzesznikiem następuje szybko i gwałtownie.

Dominację negatywności widać też w języku. Złość, frustracja, udręka, otępienie, beznadzieja, odrętwiałość, weltszmerc, zafrasowanie zwątpienie – wystarczy spojrzeć do słownika synonimów by szybko się przekonać, że nasze słownictwo jest znacznie bogatsze, gdy chodzi o opisywanie emocji negatywnych. Przykładowo w języku angielskim wyróżnionych zostało 558 słów używanych do nazywania emocji i nastrojów, z czego 62% miało negatywne konotacje (Ellsworth & Smith, 1988).To daje więcej niż trzy negatywy na dwa określenia neutralne lub pozytywne. Nie znam badań dotyczących języka polskiego, ale mam graniczące z pewnością podejrzenie, że jeżeli chodzi o wyrażanie tego co złe, to Polacy należą do Premier League . Angielscy  natvie speakerzy to co najwyżej do liga okręgowa na Podkrapaciu. Szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy wulgaryzmy. Każdemu, kto sądzi inaczej proponuję obejrzeć anglojęzyczną wersję „Psów” Pasikowskiego – gdy piękne, kwieciste mięsne słowa wygłaszane przez Lindę, Gajosa i Kondrata niezmiennie tłumaczone są nudnym „fu*k”.

Jednak wykrzywienie w kierunku tego, co negatywne, to nie jest jakiś polski fenomen. Wpisujemy się w tym zakresie w trendy ogólnoświatowe. Wystarczy spojrzeć na najpopularniejsze zestawienia i teorie dotyczące emocji. Zwykle zawierają one jedną, ewentualnie dwie, emocje pozytywne, i kilka emocji negatywnych. Wielu z Was pewnie kojarzy obrazek ilustrujący sześć twarzy wyrażających emocje, które Paul Ekman, przedstawił jako rozpoznawalne w różnych kulturach na całym świecie. Tylko jedna z nich jest pozytywna: szczęście, jedna jest neutralna: zaskoczenie, a cztery pozostałe: wstręt, gniew, smutek, strach, są negatywne. Zauważmy jeszcze coś; ekspresja emocji negatywnych jest dużo bardziej zróżnicowana niż emocji pozytywnych. Podczas gdy trudno jest nam pomylić ze sobą złość, wstręt i smutek, o tyle radość, zadowolenie, zrelaksowanie są do siebie bardzo podobne.

Zauważyliście, że kiedy ktoś opowiada o czymś miłym co mu się przytrafiło, to wykorzystuje do tego zaledwie kilka słów. Podczas, gdy wspomnienia złych doświadczeń zwykle są bardziej precyzyjne, dostosowane do sytuacji. Słowa takie jak: miło, zabawnie, relaksująco – służy do opisania różnych doświadczeń, podczas gdy odwiedzając przyjaciela w szpitalu nie czujemy się zdradzeni, a gdy zawiedzie nasze zaufanie, nie jesteśmy zaniepokojeni (no chyba, że wie o naszych malwersacjach podatkowych).

To co obserwujemy w języku jest częścią czegoś większego; czegoś co psychologowie opisują jako efekt negatywności. Oznacza on, że nasze negatywne doświadczenia oddziałują na nas silniej niż doświadczenia pozytywne. Używając obrazowego porównania można to opisać tak: zawarte w kostce czekolady nieprzyjemne myśli, będą silniej wywierały wpływ na nasz stan psychiczny niż, upchnięte w takiej samej kostce, myśli pozytywne lub neutralne. Kostka smutku, złości czy frustracji zdemoluje nam dzień, podczas gdy kostka zadowolenia albo ukontentowania ledwie rozproszy chmury. Paradoksalnie więc, choć będąc człowiekiem chcę być szczęśliwy, to mój mózg łatwiej dostrzega i większą uwagę przypisuje temu, co złe.

To tłumaczy dlaczego: lepiej pamiętamy negatywne komentarze niż te zawierające komplementy; częściej wracamy do złych wspomnień a nie do miłych, silniej reagujemy – w wymiarze emocjonalnych i fizjologicznym – na to, co nieprzyjemne. W efekcie bywa, że nawet gdy w ciągu dnia przytrafiło nam się wiele dobrych rzeczy, jedna zła go zrujnowała. A co najgorsze powodem naszych zmartwień mogą być drobiazgi, niepewność, co do tego czy zrobiliśmy dobre wrażenie albo jedna niemiła uwaga ze strony innych.

Możemy się tylko domyślać, źródeł tego, że inaczej podchodzimy do emocji negatywnych i pozytywnych. Najpowszechniej przyjmowaną jest hipoteza ewolucyjna; o ile doświadczanie pozytywnych emocji poprawia nam, przynajmniej na chwilę, samopoczucie, o tyle brak reakcji na zagrożenia, może nas zwyczajnie zabić. Im wcześniej umysł małego dziecka nauczy się unikać tego, co inni uważają za negatywne, tym większe są jego szanse na przetrwanie. Sami słyszycie jak to brzmi – pasuje do czasów, gdy nasi przodkowie polowali na mamuty, jednak rozwój społeczeństwa sprawił, że wiele dawnych umiejętności nie jest już tak ważne dzisiaj.

Może i nie żyjemy w czasach łowców i zbieraczy, jednak nikt tego nie powiedział naszym mózgom. Dlatego to co w nas wyewoluowało przez tysiące lat, nie zmieni się tak szybko jak funkcjonalność smartphone’a. Widać to w badaniach wykorzystujących rezonans magnetyczny; dostrzeganie czegoś negatywnego sprawia, iż w mózgu aktywuje się więcej obszarów niż wtedy, gdy mamy przed sobą coś miłego. Zainteresowanie negatywami znajduje swój wyraz w przekazach medialnych. Międzynarodowe badania porównawcze wskazują, że media są zdominowane przez to co złe. Soroka i współpracownicy udowodnili, że w różnych kulturach na całym świecie, ludzie są bardziej pobudzeni i uważni, gdy dociera do nich niedobra informacja.

Na koniec żeby było jasne: wszystkie emocje są potrzebne. Nie chodzi wcale o to by eliminować te negatywne. Emocje negatywne nie są złe.  Problemem jest to, że jesteśmy mistrzami w dostrzeganiu tego co wywołuje złość, strach, niepokój. Przewijamy film z naszego życia zatrzymując się na tych nieco ciemniejszych obrazach. A na to już możemy wpływać.