Szybciej, łatwiej, wygodniej. Dlaczego unikanie komfortu może być dla nas dobre?

Komfort może i napędza postęp technologiczny, ale niekoniecznie sprzyja rozwojowi człowieka.

Szybciej, łatwiej, wygodniej. Dlaczego unikanie komfortu może być dla nas dobre?
Photo by CRYSTALWEED cannabis on Unsplash

Pralka. Zmywarka. Odkurzacz. Telewizor i pilot do telewizora. Żelazko bez duszy, ale za to na prąd. Kuchenka indukcyjna. Ekspres do kawy. Światło w pokoju. Lodówka. Woda w kranie i w toalecie. Mikrofalówka. Prysznic.

Idąc za przykładem Roberta Biswas-Dienera wrzucam do przeszukiwarki słowo dyskomfort. Natrafiam na zdjęcia i rysunki ludzi zmartwionych, cierpiących, zwijających się z bólu, masujących kark, smutnych. Znajduję obrazy z prezentacji o tym, jak radzić sobie z dyskomfortem, i teksty na temat dyskomfortu będącego skutkiem menopauzalnego zespołu moczowo-płciowego. Trafiam też na memy o dyskomforcie pełnego pęcherza, który o poranku wypycha nas z wygodnego łóżeczka i te z maniakalnym wyrazem twarzy Nicholasa Cage’a patrzącego wprost na nas i pytającego o to, czy czujemy dyskomfort.

Kiedy wrzucam słowo komfort (po polsku) to najpierw mam dziesiątki zdjęć sklepów o tej nazwie. Potem zdjęcia mebli, ludzi śpiących w miękkiej pościeli, uśmiechających się do grzejącego im ręce grzejnika, przytulających się do poduszek. Ludzi zrelaksowanych w czasie masażu, wygodnie płacących kartą, podróżujących biznes klasą, otulonych miękkim kocem. Przesłanie płynące z tych obrazków wydaje się być dość interesujące: komfort to coś co pochodzi z zewnątrz. Miękkość poduszki, wygodne siedzenia klasy biznes, rozluźniający mięśnie masaż. Dyskomfort z kolei to coś co jest w nas, odczuwane jest subiektywnie, ból, cierpienie, smutek,    zmęczenie. Komfort reprezentuje antidotum wobec tego, co może nam uprzykrzać życie; dyskomfort jest czymś złym i można go uniknąć, wystarczy mieć pieniądze.

Statki wycieczkowe. Wakacje all-inclusive. Szwedzkie stoły. Drinki podawane przy basenie. Zorganizowane wycieczki. Komfortowe autokary. Biznes klasa. Przewodnik i opiekun wycieczki.

Ani sensu ani upodobania nie znajduję w mówieniu o  tym, że dążenie do komfortu jest wyrazem wulgarnego materializmu. Pragnienie tego by odpocząć, zrobić coś bez wysiłku, czy po prostu nie myśleć o trudnościach i problemach, nie jest też wynalazkiem współczesności. Wygodnie mieszkać, wygodnie podróżować, wygodnie kontaktować się z innymi, korzystać z zapewniających wygodę usług. Nie wydaje mi się, żeby takie pragnienia i ich zaspokajanie prowadziło do mentalnej i duchowej ruiny. Poza tym poszukiwanie komfortu, lub szerzej: unikanie niewygód, zasługuje na docenienie.

Część historyków sugeruje, że dążenie do komfortu stało się wręcz kołem zamachowym postępu. Najlepszy przykład to klimatyzacja. Wymyśliliśmy ją by czuć się dobrze w gorące dni.  To z kolei sprawiło, że w wielu krajach ludzie mogą równie wydajnie pracować i odpoczywać w upalne dni lata, jak i w chłodne dni zimą.

Mnie jednak bardziej interesuje, na ile nasze dążenie do komfortu wpłynęło na nasze szczęście. A może nawet bardziej to, czy dążenie do komfortu nie stało się celem samym w sobie. Czy to nie jest tak, że zamieniamy cel jakim było szczęśliwe życie, życiem wygodnym, na pilota, bez wysiłku, w 30 sekund z mikrofali?

Drive-in. Fast-food. Zakup z dowozem. Chińskie zupki. Odmrażane krokiety. Kawa instant. Batony z automatu.

Kiedy zastanawiamy się nad znaczeniem komfortu dla dobrostanu człowieka i społeczeństwa pięć kwestii najbardziej zwraca moją uwagę: koszty,  niedocenianie, oczekiwania, trudności i brak wyzwań.  wyzwania,

Koszty komfortu

Korzystanie z ułatwiających codzienność udogodnień wymaga od nas przymykania oka na jego społeczne i środowiskowe koszty. Między mną a moim schabowym jest rzeźnik, który zdejmuje ze mnie konieczność zabijania zwierząt. Za niską ceną kupowanych produktów, kryją się nisko-opłacani pracownicy, gdzieś w innym kraju. Fakt, że mogę zrobić zakupy o 22.00, oznacza że ktoś musi tam wtedy pracować. A wygodne do pakowania warzyw w sklepie foliowe siatki będą się rozkładać 400 lat. Takie przykłady możemy mnożyć. Mój komfort ciągnie za sobą koszt, który poniosą inni, mi współcześni lub ci jeszcze nienarodzeni.

Niedocenienie

Wielki filozof William James pisał o tym  już w 1907 roku:

"Zbliżamy się do podejścia typu życzeniowego... w kilku dziedzinach życia. Chcemy wody i odkręcamy kran. Chcemy zrobić zdjęcie i naciskamy przycisk. Chcemy informacji i dzwonimy. Chcemy podróżować i kupujemy bilet. W tych i podobnych przypadkach nie musimy robić nic więcej poza życzeniem - świat jest racjonalnie zorganizowany, by zrobić resztę".


Komfort to jedna z tych rzeczy, do których błyskawicznie się adaptujemy. Marzą ci się wygodne łóżka w drewnianej willi, z której rozpościera się piękny widok na morze. Instagramowe bungalowy pobudzają pragnienia, zawsze. Badania sugerują jednak, że przyzwyczajamy się do każdego rodzaju komfortu. Dziś już nawet o tym nie myślimy, ale jeszcze całkiem niedawno, zapalenie jednym przyciskiem lampy w pokoju było komfortem. Nawiązywanie połączenia internetowego bez kabelka, toż to był luksus. Szybkie podgrzanie wody w elektrycznym czajniku. Gorąca kąpiel. Przypominamy sobie o tym, najczęściej gdy nam tego zabraknie (np. wanna po 40 dniach jechania rowerem) lub, gdy zdobędziemy się na chwilę uważności (otulając się w koc, trzymając w ręku gorącą herbatę, zapalając lampę by poczytać książkę).

Podgrzewane siedzenia w samochodzie, podgrzewane koce, podgrzewane lustra w łazience, podgrzewane ręczniki, podgrzewane wkładki do butów.


Oczekiwania

Fakt, że przyzwyczajamy się do wielu udogodnień, skutkuje również tym, że wraz z upływem czasu zmieniają się nasze standardy. Kiedy po raz pierwszy polecimy samolotem, w którym fotele są szerokie, obsługa miła i pomocna, a na dużych dotykowych ekranach można obejrzeć filmy, których kinowa premiera będzie dopiero w przyszłym miesiącu; cieszy nas to, i zachwyca. Nie będziemy jednak zadowoleni, gdy podróż powrotną odbędziemy samolotem, w którym ekrany są mniejsze, i działają mniej sprawnie. Pierwszy lot wyznaczył standard, drugi zszedł poniżej. W najlepszym przypadku jesteśmy nieco rozczarowani, a w najgorszym wściekamy się. Łatwo nam przyjąć to co lepsze, ciężko równać w dół.

Trudności

Czasami wskazuje się, że komfort jest jak alkohol, hazard, cukier czy dragi: uzależniający. Uzasadnieniem do takich porównań jest to, że doświadczanie komfortu może wpłynąć na nasz nastrój, jego brak wywołuje niepokój, a podążanie za nim może skutkować problemami w relacjach z innymi ludźmi.

Oczywiście, łatwo znajdujemy potwierdzenie, że tak się właśnie dzieje. Wygodny fotel, dobre oświetlenie, gorąca kąpiel, ogrzewanie w samochodzie podczas jesiennej pluchy porannej. Chwilowo czujemy się lepiej. Tak samo jak po alkoholu, ciastku czy gorącej czekoladzie. Możemy w ten sposób łagodzić negatywne doznania.

Jednocześnie pozbawienie nas komfortu może wywołać niepokój, złość, bezradność. Przesadzam?

A jak się czuliście, gdy w biurze popsuł się ekspres do kawy; w pociągu wysiadła klimatyzacja, a z powodu awarii przez dwa dni z kranu leciała tylko zimna woda? Jakie emocje towarzyszyły wam, gdy w sklepie zabrakło waszych ulubionych ciastek, a kołnierzyk koszuli drażnił waszą szyję?

Wyzwania, przygody

Nie odwiedzę przyjaciół, bo nigdy nie kupują mojej ulubionej herbatki jaśminowej z dodatkiem dziurawca. Nie pojechałem na koncert ulubionej grupy, bo pociąg odjeżdżał o 5 rano. Nie zmieniam nudnej pracy w rzeźni ludzkich dusz; bo niepewność, bo stała kasa na konto, bo … Odłożę spotkanie z przyjaciółmi, bo po pracy, bo zmęczenie, bo kiedy indziej będę się czuł lepiej. Nie pójdę na spacer, bo deszcz. Nie będę zabiegał o jej względy, bo jeszcze mnie odrzuci.

Przyzwyczajeni do komfortu, usuwającego z naszego życia każdy rodzaj bólu, wysiłku, zmęczenia, rozczarowania; stajemy się nieprzygotowani na ból, wysiłek, zmęczenie, rozczarowanie. Przypominamy nieodporne dzieci chronione przed wszelkim brudem, zadrapaniami i  bakteriami przez nadopiekuńczych rodziców.

Unikanie dyskomfortu hamuje nas przed próbowaniem czegoś nowego, czego efekty są niepewne. Robiliście coś takiego? A pamiętacie co się działo w waszej głowie? „Rany po co mi to było? W co ja się wpakowałem? Tymczasem wiemy z badań, że to właśnie mające swoje źródło w dyskomforcie lekkie poczucie niepewności mobilizuje nas do właściwego działania. Niepokój może zmienić się w podekscytowanie, napędzające nas przy występach publicznych czy robieniu testów matematycznych.

To wyjście poza to, co wygodne pobudza nas do działania, rozwija. Naukowcy z Cornell University i University of Chicago przeprowadzili pięć różnych eksperymentów, w których ponad 2100 osób zaangażowało się w działania związane z rozwojem osobistym. Odkryli, że osoby, które świadomie poszukiwały dyskomfortu były bardziej zaangażowane w swoje działania, czuły się bardziej zmotywowane do ich kontynuowania i wierzyły, że poczyniły większe postępy w realizacji swoich celów w porównaniu z tymi, które nie szukały tego rodzaju doświadczeń.

To brak komfortu sprawia, że pamiętamy to co robiliśmy. Gdyby na Mount Blanc można było wjechać podgrzewaną windą dostanie się na szczyt przestałoby być nazywane zdobywaniem.