Motywacja do nauki? Duolingo robisz to dobrze
W jaki sposób aplikacje wykorzystują psychologię do tego by motywować nas do nauki?
Szara masa ukryta pod kopułą naszej czaszki wyewoluowała tak, by mieć zdolność uczenia się, ale jednocześnie zmysłami przetrząsa otoczenie by wykryć coś co jest ciekawe, nowe, interesujące. Zauważcie, że w tym, czego poszukuje nasz mózg nie znalazło się określenie: ważne. Gdy przychodzi czas egzaminu, gdy chcemy nauczyć się robienia czegoś, co jest konieczne w pracy, albo po to by zachwycić sąsiadkę z góry, wydajemy się być zmotywowani. Mózg jednak nie jest pod wrażeniem: chcesz mnie wykorzystać; daj mi coś pociągającego! Chcesz się nauczyć języka, spoko koleś, nie licz jednak na to, że powtarzanie słówek i regułek sprawi, że zapalą mi się kontrolki. Nie wiń mnie też, że gdy ty będziesz ślęczał nad past perfect, cyklem rozrodczym rozwielitki, kodeksem spółek handlowych, ja będę uciekał w myślenie o czymś innym. A że wtedy niczego się nie nauczysz? No cóż, bywa.
A zatem co zrobić by znaleźć motywację do nauki? Dość dobrze rozpracowali to twórcy aplikacji edukacyjnych. Dziś przyglądam się tylko jednemu aspektowi: motywowaniu do nauki, a nie jej efektywności.
Zacznijmy od oczekiwań. Do robienia czegoś motywuje nas wiara. Nie od razu ta religijna. Chodzi o to bym wierzył, że to co robię ma sens i pozwala mi osiągać cele. Mówi o tym teoria oczekiwań.
Żeby w ogóle zacząć coś robić muszę w pierwszej kolejności uwierzyć, że włożenie wysiłku zaprowadzi mnie tam, gdzie chcę dotrzeć (wysiłek => wynik).
Po drugie, muszę wierzyć, że dotarcie do celu przyniesie mi jakąś korzyść (wynik => korzyść).
Po trzecie, , muszę wierzyć, że korzyści, które osiągnę, okażą się dla mnie czymś co cenię(korzyść => cele osobiste)
Jak to się ma do uczenia? Jak to wykorzystać do nauki języka?
Spójrzmy na pierwszą zależność: wysiłek, który prowadzi do wyników. Jeżeli, w przeszłości spędziliśmy godziny, dni, miesiące, lata na nauce a będąc za granicą, umiemy co najwyżej zamówić kawę, to wizja dalszej nauki raczej nie wzbudzi w nas entuzjazmu. Tyle razy próbowałem, a nic z tego nie wyszło, więc po co próbować ponownie? Wielu z nas tak ma. Jak sobie z tym poradzić? Najważniejsze jest by dobrze dopasować nasze umiejętności do trudności wykonywanych zadań.
Zadania okazują się zbyt trudne? Rodzi to frustrację i pozbawia motywacji do uczenia.
Zadania zbyt łatwe? Tu pojawia się nuda i podobnie, jak wcześniej brak motywacji do uczenia. Ważne jest więc wyważenie. Aplikacje do nauki mogą ten problem łatwo rozwiązać: trudność zadań jest dostosowywana do umiejętności ucznia. Na podstawie udzielanych przez nas odpowiedzi program uczy się, jakie zadania nam podsuwać. A to wpływa na motywację; zwiększa naszą wiarę w to, że czegoś rzeczywiście się uczymy. Ważne jest byśmy wykonując zadania mieli poczucie, że stoimy wobec trudności. Rozwiązywanie prostych zadań nie daje satysfakcji a tym samym nie zwiększa motywacji. By motywować się do nauki potrzebujemy wyzwań. Potrzebna jest możliwość popełniania błędów. Badania opublikowane w Nature Communications sugerują, że najlepsze wyniki w uczeniu się nowych rzeczy osiągamy wtedy, gdy mylimy się 15 razy na 100 prób. Reguła 85% sprawia, że uczymy się efektywnie a jednocześnie, nie czujemy się na tyle źle, by chcieć przerwać.
Oczekiwania jakie mamy mogą wpłynąć na nas w jeszcze inny sposób. Wielu z nas nie obejrzy filmu na YT jeżeli ten trwa dłużej niż 3 minuty, wielu nie przeczyta bloga, jeżeli oczekiwany czas lektury jest dłuższy niż 6 minut. Łatwiej nam jest przeznaczyć czas na posłuchanie podcastu albo na wysłuchanie prezentacji na TEDzie, ale i tak jest to około 18 minut. Dlatego kiedy widzimy materiał, którego przerobienie zajmuje godzinę lekcyjną albo dłużej, to od razu jest to dla nas bariera nie do przeskoczenia. Dodatkowym problemem jest to, że trudno nam w ciągu dnia znaleźć czas, który możemy ciągiem przeznaczyć na wykonanie jakiegoś zadania. Chcemy się uczyć, ale wtedy … gdy chcemy i możemy. Mam chwilę, to się uczę, zamiast czekać aż będę mógł na tę czynność przeznaczyć 30 minut. Badania robione przez firmy edukacyjne wskazują, że ponad połowa z nas uczy się nie planując tej czynności; teraz mam czas więc teraz się uczę. Robimy to wieczorami i w weekendy, podczas przerw na kawę albo lunch, ewentualnie w drodze do pracy.
Dla tego rodzaju uczenia najlepsze może okazać się tzw. bite-sized learning, kęsy, pigułki, strzały edukacyjne. To pozwala przeskoczyć nad niechęcią do zaczynania czegoś co może być trudno skończyć, ułatwia utrzymanie uwagi, a przy tym daje poczucie spełniania, osiągnięcia celu, nawet po tym, jak ukończymy lekcję, która trwała 3 minuty.
Aplikacje edukacyjne dają coś więcej: pozwalają otrzeć się o doświadczenie przepływu – o flow. Zgodnie z tym, co wiemy o flow staje się on naszym udziałem wtedy, gdy robimy coś co wymaga koncentracji i umiejętności; zadanie, które wykonujemy jest choć nieco trudne, mamy jasno określone cele i otrzymujemy natychmiastowy feedback na temat postępów. Zauważcie, że wszystkie te warunki są spełniane w przypadku uczenia np. w Duolingo. Wykonując ćwiczenia w aplikacji staję wobec trudności, czerpię z tego czego się uczę, a aplikacja natychmiast informuje mnie czy robię coś poprawnie.
Dodatkowo jesteśmy motywowani przez pozytywne wzmocnienie. Po ukończeniu każdej lekcji dostaje się nagrodę: punkty, walutę, której można użyć tylko w aplikacji, bonusy, czy odkrywanie kolejnych, wcześniej niedostępnych, lekcji.
Paradoksalnie: wszystkie te nagrody tak naprawdę nie mają żadnej wartości. Liczą się tylko wtedy, jeżeli sami przypiszemy im znaczenie. Nie będę mówił lepiej po hiszpańsku, dzięki temu, że znalazłem się w diamentowej lidze. Nie będę radośnie speakał po angielsku, gdy zgromadzę 100 tysięcy lingotów. Aplikacja wykorzystuje po prostu zorientowanie naszego mózgu na bodźce dostarczające nam dopaminę. A ten hormon w dużej mierze wpływa na naszą motywację.
To jeszcze nie koniec. Będąc użytkownikiem Duolingo niejednokrotnie łapałem się na tym, że robiłem jedną lekcję tylko po to, by „odhaczyć” kolejny dzień nauki (niedawno miałem 500 dni pod rząd). Często mi się nie chciało, ale robiłem to by zachować ciągłość. To jest samonapędzający się mechanizm, im dłużej coś robimy, tym trudniej nam z tego zrezygnować. Badania pokazują, że już po trzech dniach wykonywania zadań, jesteśmy zmotywowani by zachować ciągłość . Dążenie do utrzymania ciągłości jest silniejsze, gdy uważamy, że to co zrobimy zależy od nas. A zatem trudno nam się pogodzić z myślą, że nie ma obiektywnych przeszkód do tego, by kontynuować passę, a jak tego nie zrobimy to będzie to tylko i wyłącznie nasza wina. Nasz mózg traktuje to jako stratę a tego bardzo chcemy unikać. Aby skłonić użytkowników do zachowania ciągłości – co samo w sobie jest źródłem przyjemności - aplikacje do nauki języków stosują jeszcze trzy narzędzia:
(1) przypomnienia (coś w rodzaju: hej człowieku, byłbyś naprawdę bumerem, gdybyś dzisiaj przerwał serię) Udowodniono że samo przypominanie o zrobieniu lekcji sprawia, że rzeczywiście więcej osób je robi, a przy tym uważa uczenie się za coś ważnego.
(2) łatwe zadania wysyłane pod koniec dnia, działają jak koła ratunkowe, można je wykonać szybko i bez bólu, nawet w czasie wieczornej toalety;
i w końcu;
(3) zamrażanie – opcję, którą można wykupić za walutę zdobywaną w grze – a która chroni przed utratą ciągłości. Mając wykupione „zamrożenie” mogę nie wykonać lekcji ale i tak zachowam ciągłość. Badania sugerują, że ta ostatnia opcja po części osłabia naszą motywację, ale tylko odrobinę. Czujemy, że trochę oszukujemy chwaląc się serią, ale i tak to mniej nam doskwiera niż żal za utraceniem ciągłości i zaczynaniem od nowa.
Ostatnie narzędzie, na które zwrócę uwagę to rankingi i osiąganie celów. Ci z nas, których motywuje konkurowanie z innymi, będą na pewno podekscytowani wiedząc, że mogą konkurować ze swoimi przyjaciółmi albo całkowicie obcymi osobami. Porównując się dzięki tworzonym co tydzień rankingom wiele osób znajdzie w sobie motywację by nie być ostatnim, by uniknąć spadku do niższej ligi albo też żeby przejść do wyższej, ewentualnie zgarnąć nagrodę za miejsce na podium. Badania nad używaniem gier w edukacji pokazują, że tego typu narzędzia motywują nas silniej niż cele, które sami sobie wyznaczamy. Psychologowie zwracają uwagę, że część z nas będzie motywowana tym, by uzyskać wyniki pozwalające nam być w górnej części tabeli. Niektórych z nas motywuje dodatkowo to, że możemy się pochwalić swoimi osiągnięciami, a nasi znajomi z aplikacji będą nam ich gratulować.
Patrząc na to wszystko z boku myślę sobie czasami, że ktoś tak naprawdę mną manipuluje. Oto ktoś stworzył aplikację, która wykorzystuje właściwości, słabości i silne strony mojego mózgu, po to by mnie zmotywować do nauki. Szczególnie głupio się czuję, gdy łapię się na tym, jak wiele z tego, co stosuje się w aplikacjach edukacyjnych, tak naprawdę kompletnie nie zbliża mnie do lepszej znajomości języka. A jednak, przyznaję to z lekką niechęcią, to działa, więc co mi tam, niech mnie zwodzą bylebym szedł dalej. Vamos!