Nowa lepsza normalność - o dobrych skutkach pandemii
Pandemia przyniesie trwałe zmiany w tym, jak wykonujemy naszą pracę. Skorzystają firmy, pracownicy. Skorzystamy wszyscy.
Pandemia przyniesie trwałe zmiany w tym, jak wykonujemy naszą pracę. Skorzystają firmy, pracownicy. Skorzystamy wszyscy.
Dzięki pandemii będzie lepiej. Żart?
W mediach od dawna roztrząsa się kwestię tego jak pandemia, a szczególnie lockdown, odbije się na naszym dobrostanie, rynku pracy, budżecie. Rosnące bezrobocie, bankructwa, zamykanie zakładów pracy to dołująca rzeczywistość i źródło stresu również dla tych, którzy zatrudnienie mają. Izolacja społeczna i samotność u wielu z nas prowadzą do osłabienia układu immunologicznego i funkcji poznawczych, pogorszenia jakości snu, a nawet depresji. Powietrze wypełnione jest negatywną retoryką. Nagromadzenie złych wiadomości, przydusza, odbiera oddech, więzi.
Dlatego pomyślałem, że warto by w zalewie złych wiadomości uwypuklić również te dobre, pozytywne. Żeby było jasne: mówienie o ciemnej stronie pandemii jest ważne. Sam też pisałem o nierównościach społecznych, dramatycznych decyzjach podejmowanych przez lekarzy czy o wartości ludzkiego życia w czasie pandemii. Łatwiej radzić sobie z trudnościami gdy poznamy ich naturę. To jasne. Ale pandemia służy też dobru? Herezja? No, coż… heretykiem mnie jeszcze nie nazwano.
Przelotne zmiany na lepsze
Jest lepiej. Zmniejszyło się zanieczyszczenie wód i powietrza. Po trzydziestu latach Himalaje można znowu zobaczyć z odległego o 200 kilometrów Jalandhar (Punjab) w Indiach. Delfiny wróciły do kanałów Wenecji. W I kwartale 2020 w Chinach do 85% wzrosła liczba dni, w których odnotowano dobrą jakość powietrza w 337 największych miastach. Plaże są czystsze. Spadł poziom hałasu. Nawet ptaki ładniej śpiewają. Przyroda odżywa. Zmniejszyliśmy zużycie papieru (wykorzystanie plików PDF wzrosło o 50%). Spadła liczba wypadków samochodowych i popełnianych przestępstw. Mamy większą kontrolę nad swoim czasem, więcej spędzamy go z bliskimi. Mnożą się wzruszające objawy ludzkiej solidarności i kreatywności. Rośnie uznanie dla osób opiekujących się dziećmi i wykonujących prace domowe. Uzyskaliśmy nowe spojrzenie na to co uważaliśmy za oczywiste: rodzinę, przyjaciół, pracę, swobodę poruszania, czas wolny etc. Uczymy się doceniać tych często niedostrzeganych i niedocenianych: pielęgniarki, ratowników medycznych, kurierów, sprzedawców… Wzrosła punktualność; zwykłe korki przestały być wymówką. Wiele osób zaczęło regularnie myć ręce…Coraz częściej zastanawiamy się, czy to co uznawaliśmy za normalne rzeczywiście jest normalne.
Przedpandemiczna normalność wzięła wolne, ale raczej wróci. Również tam, gdzie jej sobie nie życzymy. Gdy na ulice indyjskich miast wrócą tuk-tuki i barwne ale niemożebnie dymiące ciężarówki Himalaje znikną. Za jakiś czas do Wenecji powrócą turyści, a niewidziane tam od dekad ryby i delfiny poszukają swego miejsca z dala od lądu. Maski znowu będą chronić głównie przed smogiem a nie wirusem….
Nowa normalność
Poszukując trwałości przemian przyjrzałem się czemuś co w mojej ocenie może nastąpić: zmiana w sposobie wykonywania pracy przez miliony ludzi na świecie. Aby tak się stało, musi być ona uznana za korzystną i wykonalną. Przejście z biur do pracy zdalnej w wielu przypadkach te warunki wypełnia. Badanie przeprowadzone wśród amerykańskich menedżerów wskazuje, że 2 na 3 z nich zamierza opierać się na telepracy w przyszłości. Przewidują oni, że w ciągu kolejnych 5 lat odsetek osób pracujących z domu podwoi się i osiągnie poziom 65%. Szacunki dla Australii mówią o tym, że 45% prac w pełnym wymiarze i 35% w niepełnym wymiarze już dzisiaj może być całkowicie wykonywana z domu. Wchodzimy w „nową normalność”. Powodów ku temu jest kilka:
wzrost produktywności pracowników
„To bzdura!” Orzekną ci, którym w czasie pandemii przyszło pracować gdzieś między klockami Lego a świnką Pepą. Zauważmy jednak, że wraz z zakończeniem „wymuszonego” eksperymentu, dzieci wrócą do szkół, przedszkoli, żłobków i opiekunek. A wyniki badań sugerują, że produktywność pracy rośnie. Pada mit biura jako miejsca ją wyzwalającego. Raport Szwajcarskiego Stowarzyszania Handlu wskazuje, że choć w pierwszym kwartale 2020 ogólna liczba godzin pracy zmalała o 10%: Szwajcarzy wytwarzali niemal tyle samo. Ich produktywność wzrosła o 16%. Jeżeli ta liczba nie robi na nas wrażenia to dodam, że odnotowywany w ostatnich latach wzrost produktywności zwykle nie przekracza 1% rocznie. Również w USA ponad połowa badanych profesjonalistów i menedżerów zauważyła pozytywny wpływ pracy z domu na produktywność swoją i swoich podwładnych. Dlaczego tak się stało? Mniej czasu marnotrawiono na spotkania i dojazdy (piszę o tym poniżej) a do tego odszedł problem „współpracowników-dystraktorów”, którzy na różne sposoby utrudniają efektywną pracę.
ograniczenie czasu (nieproduktywnych) zebrań
– ta zmiana nie tylko zwiększa produktywność ale też może przyczyniać się do wzrostu satysfakcji pracowników. Zebrania w pracy wysysają duszę (nierzadko) i zabierają czas (często). Wybijają nas z tego co nazywamy „głęboką pracą” – działania w całkowitym skupieniu na wykonywanej czynności; utrudniają wykonywanie swoich zadań, często są nieproduktywne… Tymczasem przez ostatnie 50 lat zarówno ich liczba jak i długość rosły. Jeżeli jesteś jak zdecydowana większość pracowników i menedżerów to w czasie zebrań zajmujesz się czymś innym; sprawdzasz maile, wykonujesz zadania nie związane z zebraniem, rysujesz abstrakcyjne kształty… Gdy zebrania oceniamy jako nieefektywne i zbędne nasza satysfakcja z pracy znacząco maleje. Dobra wiadomość: przejście na telepracę pociągnęło za sobą zmniejszenie długości nasiadówek. Mówi o tym badanie wykorzystujące dane z 15, głównie europejskich, metropolii. Przejście do telepracy skróciło czas zebrań o 20% .
ograniczenie dojazdów do pracy
Pandemia sprawia, że mniej czasu i pieniędzy kosztują nas dojazdy do pracy. Każdego dnia Amerykanie, którzy przed pandemią dojeżdżali do pracy a dziś pracują w domu oszczędzają 758 mln. USD. 3/4 miliarda!. Mniej godzin na dojazdy to pozytywnie wpływa na nasze szczęście. Korek? Opóźnienie pociągu? Współpasażer pachnący czosnkiem? Uwięzieni w środkach transportu tracimy kontrolę, która jest kluczowa dla dobrostanu. Długie dojazdy to większe ryzyko depresji i społecznej izolacji (szczególnie przy dojazdach samochodem). Dojazdy są nie tylko stresujące, szczególnie dla rodziców małych dzieci, ale często też po prostu nudne. Sprawiają, że codzienne czynności przynoszą nam mniej zadowolenia i zwiększają problemy z koncentracją. Do tego zwiększa się prawdopodobieństwo urazów karku i kręgosłupa (Z grupy narażonych na te wszystkie negatywne konsekwencje należy wykluczyć rowerzystów i pieszych). W erze przedpandemicznej obliczono, że jeżeli Amerykanin zarabiający ok. 50-60 tys. USD rocznie skróci czas dojazdu do pracy o godzinę dziennie, jego szczęście wzrośnie tak samo jak gdyby jego dochody wzrosły o 40 tys. USD.
Oprócz tych trzech obszarów korzyści, jakie niesie za sobą telepraca są też inne: wzrost work-life balance i satysfakcji z pracy (zmniejsza się konflikt czasu); redukcja nierówności między regionami, - dzięki możliwości pracy z domu, pracodawcy mogą zatrudniać pracowników zamieszkujących w odległych miejscach; powiązany z poprzednim; mniejsze koszty wynajmu i zakupu mieszkań, gdyż mniej ludzi przenosi się w poszukiwaniu pracy; mniejsze koszty funkcjonowania firm (np. z powodu braku wydatków na utrzymanie biura). Oczywiście, to nie jest rozwiązanie dla wszystkich. Choć Facebook czy Twitter zapowiedziały całkowite przejście na formę zdalną, wiele prac, szczególnie w usługach, wymaga fizycznej obecności pracownika (i klienta). Telepraca nie jest pozbawiona problemów: pojawiają się trudności w szkoleniu pracowników, szanse na tworzenie głębszych i trwałych relacji w zespołach maleją, a przede wszystkim zacierają się granice pomiędzy pracą a życiem poza nią; pracując zdalnie zawsze jesteśmy na linii. Wydaje się jednak, że wiele tych problemów można rozwiązać stosując np. testowane dziś w wielu firmach rozwiązania hybrydowe – od czasu do czasu pracownicy spotykają się w biurze.
Napisałem wcześniej, że aby zaszła zmiana musi być ona postrzegana jako korzystna i możliwa do wprowadzenia. Spełniony też jest jeszcze jeden warunek, który w mojej ocenie będzie decydujący: biznesowi to się opłaca. Coś co przekraczało możliwości poznawcze wielu menedżerów stało się realne. Korzyści dla pracowników i ich rodzin, pracodawców, środowiska i gospodarki przeważają nad tym co złe. Doświadczenie pandemii uświadomiło nam że można.