Dlaczego planujemy zmiany od nowego roku, a nie od czwartku?

Symboliczne dni tworzą wyrwę w czasie i pozwalają spojrzeć na życie z oddalenia.

Dlaczego planujemy zmiany od nowego roku, a nie od czwartku?

Dwa lata temu, w pierwszym tygodniu 2021 roku tylko w Stanach Zjednoczonych sprzedano książki na temat samodoskonalenia za 17 milionów dolarów, co było absolutnym rekordem. W dwóch pierwszych tygodniach stycznia 2022 w statystykach Google trends słowo „dieta” osiągnęło wynik 100, co oznacza, że właśnie wtedy było najczęściej wyszukiwane, najrzadziej, ledwie tydzień wcześniej, w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Podobnie jest z takimi słowami, jak „trening”, „bieganie”, „siłownia”, „rzucanie palenia”. To co obserwujemy w księgarniach i wyszukiwarkach znajduje potwierdzenie również w planach na przyszłość. Przykładowo: Amerykański rząd gromadzi oficjalne dane na temat postanowień noworocznych. W planach na rok 2023[2], nie po raz pierwszy, na szczycie listy były: ćwiczyć więcej, jeść zdrowiej, zrzucić wagę. A zaraz potem: oszczędzać pieniądze, spędzać więcej czasu z przyjaciółmi i rodziną a mniej w mediach społecznościowych. Podobnie jest w Polsce czy w Wielkiej Brytanii. (Z ciekawszych postanowień warto wskazać, że w 2022 roku 18% Brytyjczyków planowało robić coś więcej dla środowiska (tyle samo chciało zmniejszyć spożycie alkoholu), 16% chciało być bardziej produktywne w pracy, a 5% zamierzało zostać wegetarianami/weganami. Polacy też chcą schudnąć, ale nieco częściej niż mieszkańcy innych krajów planujemy czytać książki i wybrać się na wymarzone wakacje.

Dziś nie interesuje mnie jednak to czy warto robić postanowienia, jak w nich wytrwać i dlaczego się nie udaje. O większości z tych rzeczy już pisałem (zob. Postanowienia noworoczne. Rozczarowanie? Frustracja? Zrób koniecznie!). W tym artykule zastanowię się raczej nad tym dlaczego to właśnie pierwszy stycznia wywołuje w nas chęć zmiany?

Co sprawia, że częściej niż w inne dni pragniemy być lżejszymi i wyżyłowanymi a przy tym mniej skrolować więcej czytać?

Nowy rok, urodziny, poniedziałek

Wiara w nowy początek pozostaje silna. W głównych religiach istnieją obrzędy, w trakcie których metaforycznie rodzimy się na nowo, obmywamy się z przeszłości, wstajemy z popiołów, otrzepujemy kurz. W filmach i książkach wykorzystuje się wschód słońca, scenę narodzin, księżyc w nowiu albo tęczę (jako znak, że po złym przychodzi dobre). W chrześcijaństwie symbolem nowego początku jest jajko spożywane na śniadanie wielkanocne. W kulturze celtyckiej jest nim brzoza, ze swoją złuszczającą się korą. Maorysi widzą go w odradzających się pędach paproci, Japończycy w kwiatach wiśni.

Pierwszy dzień nowego roku to tylko jeden z wielu przykładów dni, które symbolizują upływanie czasu a jednocześnie tworzą okazję do „nowego początku”, przez co stanowią żyzną glebę dla rozwoju naszych aspiracji. Podobną rolę pełni dzień urodzin (szczególnie, gdy urodziny są wielokrotnością 5), narodziny dziecka, początek semestru na uniwersytecie, święta, początek miesiąca, i … poniedziałek. W wielu krajach najwięcej osób sprawdza hasło „jak rzucić palenie” właśnie w poniedziałek, a najmniej w piątek.

Widać to wyraźnie w naszym myśleniu. W nowym roku zacznę regularnie ćwiczyć. Po świętach wezmę się za siebie. Po przeprowadzce, po zmianie pracy, po urodzeniu dziecka, po, po, po…

Zdania rozpoczynające się od „po” uzupełniamy znaczącymi, z jakiegoś powodu, określeniami dni. Zauważyliście, że nikt nie mówi: „wezmę się za siebie od czwartku”. No bo to przecież czwartek, zwykły dzień, nic go nie wyróżnia, to jak szósty akapit w trzecim rozdziale „Potopu”. Z nowym rokiem, urodzinami, czy dniem rozpoczęcia studiów jest inaczej, - te wydarzenia stanowią przewidywalną wyrwę w ciągłości czasu. Potrzebujemy go, jak schroniska na szlaku w górach, jak oazy na pustyni. Ciągnąc dalej te niezgrabne porównania: dni nowego początku są jak drzwi do domu. Wchodząc do domu zamykamy je za sobą odcinając się od chłodu i deszczu. Tak samo niektóre dni, zdarzenia i daty oddzielają nas od tego, co za nami. Odgradzamy się od przeszłości, w szczególności od tego, co złe i niedoskonałe.

Drugim powodem, dla którego niektóre dni silniej motywują nas do snucia planów zmiany siebie, jest ich potencjał generowania refleksji. Pozwólcie, że zilustruję: gdy wyrastamy z etapu łączenia urodzin z prezentami i świeczkami na torcie, u wielu z nas pojawią się refleksje w rodzaju tej jaką znalazłem na jednym z for internetowych:

O mój Boże, starzeję się. Cholera, k***a, k***a. I jeszcze nie osiągnąłem w życiu niczego znaczącego. Cholera, k***a, cholera. I niedługo umrę. *Atak paniki*

Albo

Wchodzę w tryb kontemplacji. Jaki jest cel życia? Dlaczego jestem człowiekiem? Dlaczego nie urodziłam się jako modliszka? Modliszki są takie fajne. O mój Boże, chcę być modliszką. *_*

Może w Twoim czy moim rozmyślaniu jest nieco mniej przekleństw i nie wszyscy marzymy o byciu modliszką, ale dzień urodzin bywa trudnym przeżyciem. Tak samo, jak skacowany pierwszy stycznia.

Dzieje się tak, bo symbolicznie naznaczone dni dają też okazję do spojrzenia na swoje życie z perspektywy lotu ptaka. Obejmujemy wzrokiem całość, z oddalenia spoglądamy na las, którego nie zasłaniają pojedyncze drzewa codziennych problemów. Punkty orientacyjne w czasie pozwalają na chwilę wyrwać się z potoku trywialnych zdarzeń i stanowią odniesienie dla naszych wspomnień. Punkty orientacyjne są też używane do organizowania teraźniejszości (muszę to zrobić przed świętami), i planowania.

Większość z nas wierzy w to, że wszystko można zmienić. Internet pełen jest historii opisujących dramatyczne przejścia i poprzedzone refleksją decyzje, które stały się nowym początkiem. Wystarczy wpisać słowa „życie zaczyna się …” a wyszukiwarka usłużnie zaproponuje „po 40”, „od 50”, „w kuchni”, „tam gdzie kończy się strach” etc. Ponieważ ludzie mają urodziny przez 365 dni w roku, nie zawsze zauważamy, że dla kogoś to dziś jest momentem, od którego zaczyna. Zauważamy to na przełomie roku, bo wtedy następuje kumulacja; nowy początek dla wszystkich. Jednak jest jeden dzień, który jest jeszcze popularniejszy jeżeli chodzi o to, ile osób przechodzi na dietę, zaczyna trenować, więcej spać. Ten dzień to „jutro”.