Dlaczego kiedy JESTEM PEWIEN prawie na pewno się MYLĘ?

Na 100 procent czyli mniej więcej 60. Nieodczuwanie wątpliwości niewiele nam mówi o tym czy mamy rację.

Dlaczego kiedy JESTEM PEWIEN prawie na pewno się MYLĘ?

19 kwietnia 1995 roku McArthur Wheeler dokonał zuchwałego napadu na dwa banki w Pittsburghu. Badający sprawę policjanci byli zaskoczeni; sprawca w żaden sposób nie próbował ukryć swojej cielesnej powierzchowności, co zdecydowanie ułatwiło im pracę. Nagrany kamerami bezpieczeństwa wizerunek rabusia pojawił się w porannych wiadomościach, a po kilkunastu godzinach na jego rękach zatrzasnęły się kajdanki. Oniemiały zdołał jedynie wybąkać: „ale ja miałem na sobie sok”. Przechowując w swojej głowie skrawki wiedzy ze szkoły podstawowej, Wheeler był przekonany, że skoro sok z cytryny działa jako atrament sympatyczny i pozostaje niewidoczny na papierze, to posmarowanie nim swojego mierzącego pięć stóp i sześć cali ciała uczyni go niewidzialnym.

Jeżeli w tym momencie pojawiło się w twojej głowie pytanie dyskredytujące osoby o ograniczonych zdolnościach poznawczych; to usłużnie spieszę donieść, że ten przypadek braku kompetencji umysłowej, dotyczy większości z nas.

Jak można być takim matołem?

Nadmierna pewność siebie bo o niej tu mowa to najprawdopodobniej najbardziej powszechna forma błędów w naszym myśleniu. Zauważ, że używam trybu przypuszczającego co świadczy o tym, iż mnie to nie dotyczy. Ty może się mylisz, ale ja jestem ponad to.

Zacznijmy od przykładu. Opowiem to z perspektywy męskiej bo jest mi bliższa, ale jestem głęboko przekonany, że w tym akurat obszarze różnice między płciami są, co najwyżej, znikome. Scena: podwórko przed blokiem. Na ławce przepoczwarzające głównie swą fizyczność nastolatki płci, która za jakiś czas okaże się męską.  W niedużej odległości przechodzi dziewczyna. Kiedy oddala się na tyle, że nie jest w stanie ich usłyszeć, pryszczaty osobnik, o zakrzywionym nosie, stwierdza autorytarnie: „ale paszczur”. W poprzednim tysiącleciu, zdarzało mi się być świadkiem takich scen. Niemal zawsze w głowie pojawiała się nieartykułowana na głos refleksja: „spójrz na siebie, jeżeli jakakolwiek dziewczyna kiedykolwiek zwróci na ciebie uwagę, to śmiało możesz grać w totka, wygrana gwarantowana”. Opisane zachowanie to typowy przykład nadmiernej pewności siebie, albo też braku pewności siebie, który chcemy przykryć zwykłym chamstwem. Skupmy się na tym pierwszym wyjaśnieniu. W magazynie Science opublikowano swego czasu badanie wykorzystujące dane pochodzące z darmowej aplikacji randkowej. Zasada jest prosta: użytkownicy otrzymują od innych zaproszenia do kontaktu. Dlatego ich liczba i częstość otrzymywania do pewnego stopnia stają się miarą tego, jak bardzo atrakcyjni jesteśmy w oczach innych użytkowników. Ta jest ładna, lubi psy i długie spacery, wyślę jej zaproszenie. Ta stanowczo jest zbyt różowa, wciskam „pomiń i szukaj dalej”.

Badający aplikacje randkowe naukowcy udowodnili, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety najczęściej wysyłają zaproszenia do tych, którzy w liczonej liczbą zaproszeń mierze atrakcyjności, uzyskują wyniki wyższe od nich, średnio o 25%.

Ponieważ od dawna wiemy, że szukając partnera albo oceniając swoje szanse, wyruszamy w konkury do osób, które uznajemy za podobne pod względem atrakcyjności do nas, to wyniki tych badań sugerują, że postrzegamy się jako bardziej atrakcyjnych niż w rzeczywistości jesteśmy.

Paradoksalnie choć wiele osób może myśleć coś w rodzaju: nie jestem piękny, nie jestem mądra, nie umiem się dobrze komunikować albo tańczyć; gdy poprosi się ich o porównanie z innymi, zdecydowana większość umieszcza się na poziomie przeciętny lub wyżej. Nie mam dużej wiedzy, ok, ale to wcale nie znaczy, że duża część ludzkości jest ode mnie mądrzejsza. Nie umiem świetnie rozmawiać z kobietami, to nic, większość facetów robi to gorzej ode mnie. A ilu spotkaliście w życiu rodziców, którzy twierdzili, że ich dziecko jest przeciętne albo, o zgrozo, gorsze niż inne dzieci.

Wiem, o czym myślicie.

Teraz lepiej rozumiemy skąd bierze się pewność siebie głupców. Niezachwiana wiara w to, że wiem co dobre, właściwe, potrzebne. Trudniej jednak jest nam przyznać, że to my możemy być głupcami.

Doskonale obrazuje to klasyczne badanie ujawniające, że 9 na 10 wykładowców jest przekonanych, że jest wśród 50% najlepszych nauczycieli akademickich. A 2/3 z nich uznaje wręcz, że jest wśród 25% najlepiej uczących. Ja oczywiście mam podstawy, żeby tak o sobie myśleć, ale reszta. Phi, naiwniacy. A tak na poważnie, jeżeli prawie wszyscy wykładowcy myślą: „jestem dobrym nauczycielem”, to jakie są szanse na to, że będą dążyć do podwyższenia swoich umiejętności pracy ze studentami?

Chociaż jak pisał w książce „O pochodzeniu człowieka” Karol Darwin:

„Niewiedza znacznie częściej wywołuje uczucie pewności siebie niż posiadanie wiedzy”

badania pokazują, że przed nadmierną pewnością siebie nie chroni ani edukacja ani wiek. Na świecie przeważają ludzie, którzy mają dobre mniemanie o samym sobie. Żyjemy w przekonaniu, że jesteśmy, przynajmniej w jakimś sensie, wartościową, zasługującą na szacunek osobą. Oceniamy, że jesteśmy mądrzejsi, inteligentniejsi, rozsądniejsi, wcale nie mniej niż inni. Gdy chodzi o to co pozytywne ale też trudno mierzalne, zwykle umieszczamy się w górnej połówce. Zawsze wśród lepszych. I całe szczęście. Ci, którzy tego nie robią, są już zdiagnozowani albo wkrótce będą. Niedawne badania przeprowadzone przez Joyce Ehrlinger wskazują, że ludzie przekonani o tym, że inteligencja jest ukształtowana raz na zawsze, innymi słowy nie można jej zwiększać ani zmniejszać, częściej wykazują nadmierną pewność siebie. Zestawienie wiary w niezmienność poziomu inteligencji ze skłonnością do pozytywnej samooceny, pozwala sądzić, że ludzie przekonani o niezmienności poziomu inteligencji, nie tylko wierzą, że zostali przez naturę obdarzeni wysokim IQ, oni nawet nie czują potrzeby by się rozwijać, coś zmieniać, ulepszać w sobie.

*ciąg dalszy pod testem


TEST. Sprawdź czy jesteś zbyt pewna/pewny siebie.

@ Przeczytaj poniższe zdania i podaj odpowiedzi tak, by na 90% być pewnym, że poprawna odpowiedź mieści we wskazanym przez Ciebie przedziale.
@ Aby zadanie miało sens staraj się by twoje przedziały nie były zbyt wąskie (co by znaczyło, że jesteś nadmiernie pewny/pewna siebie) ani zbyt szerokie (co może świadczyć o niepewności).
@ Jeżeli pomyślnie przejdziesz ten test to powinnaś/powinieneś pomylić się co najwyżej jeden raz (10% wszystkich pytań).
@ Przykład: Od ilu miesięcy na Spotify można posłuchać podcastu Ekonomia Szczęścia? @ Jeżeli sądzisz, że od około roku to możesz wskazać przedziały tak, by 12 miesięcy znalazło się mniej więcej w środku, np. początek przedziału 10 miesięcy i koniec przedziału: 14 miesięcy.
@ Odpowiedzi znajdziesz na końcu strony.

  1. Ile kilometrów ma rzeka Nil?
    początek przedziału: ...
    koniec przedziału: ....
  2. Ilu papieży było w historii kościoła?
  3. Ile kilogramów mięsa zjada przeciętny Polak w ciągu roku?
  4. W którym roku urodził się Bolesław Prus?
  5. Ile kilometrów ma średnica Księżyca?
  6. Ile dni trwa ciąża wielbłąda?
  7. Ile kilometrów ma granica polsko-białoruska?
  8. Ile krajów jest skupionych w OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) (2021)?
  9. Ile lat miał Adam Mickiewicz kiedy umarł?
  10. Ile kobiet otrzymało Nagrodę Nobla do roku 2020 ?

Nadmierna pewność siebie a podejmowanie decyzji

Interesujące i, co mnie dziwi, rzadko dostrzegane jest, jak zachodzące wokół nas zmiany prowadzą do pogłębiania się nadmiernej pewności siebie w społeczeństwie. Od dawna zwraca się uwagę na fakt, że współcześnie znacznie przydatniejszą jest umiejętność czytania i właściwego doboru informacji, niż jej znajdowanie. Toniemy w potoku danych, wyników, analiz i wygłaszanych jako takie opinii ekspertów. Sztuką jest więc nie tyle znaleźć co umiejętnie odfiltrować to co ważne od tego co służy biciu piany. Jedno z pierwszych badań, w którym zadano sobie pytanie, jak ilość dostępnych informacji wpływa na poprawność decyzji, i jak wiąże się z siłą przekonania, o jej słuszności przeprowadził Stuart Oskamp. Badanymi byli studenci, doktoranci i dyplomowani psychologowie. Wszyscy oni otrzymali do oceny studium przypadku pacjenta. Z tym jednak, że kolejne bloki informacji były dostarczane stopniowo, a po każdym bloku, badani zostali poproszeni o ocenę tego, co dolega pacjentowi i tego, jak bardzo są pewni swojej diagnozy. Okazało się, że dodawanie danych na temat dzieciństwa, okresu nastoletniego, czy przeszłości wojskowej niemal wcale nie przyczyniło się do zwiększenia poprawności diagnozy za to …wydatnie zwiększyło przekonanie o słuszności własnych sądów.

Podobne wnioski, choć przedmiot badania był kompletnie inny, płyną z badań psychologa Paula Slovica. Slovic zaprosił do swojego eksperymentu specjalistów od wyścigów konnych. Stopniowo dostarczał im coraz więcej różnych danych, które mogły być pomocne w typowaniu. W pierwszym kroku dysponowali 5, potem 10, a następnie 20 i 40 wartościami różnych zmiennych opisujących konie biorące udział w gonitwie. Uzyskane wyniki okazały się co najmniej intrygujące. Wbrew temu co można byłoby przypuszczać prawdopodobieństwo poprawnego wytypowania zwycięzców gonitw, nie wzrosło wraz z ilością informacji. Jednak jak się okazało, dodawanie nowych danych wzmacniało u badanych ekspertów pewność co do słuszności podejmowanych decyzji.

Dwa opisane powyżej przykłady badań tak naprawdę dotyczą każdego z nas. Podejmując decyzje, szczególnie te, na których poprawności bardzo nam zależy, korzystamy ze wszystkich dostępnych danych. Uznajemy, że skoro informacje istnieją, to powinniśmy z nich korzystać. Często zyskujemy jedynie złudne przekonanie, że zrobiliśmy dobrze. Zamiast tego, warto zastanowić się i wybrać do oceny, to co naprawdę ważne a jednocześnie zignorować resztę, mało znaczących, informacji.

Nadmierna pewność zamyka nas w przekonaniu, że już wiemy i umiemy. Nie musimy się uczyć, bo blokujemy dostęp do naszych głów myślom, że istnieje jakaś luka pomiędzy wiedzą, jaką posiedliśmy, a wiedzą jak możemy jeszcze zdobyć. Chcąc zachować dobre mniemanie o sobie, i uniknąć dyskomfortu niedoskonałości, wykorzystujemy prosty trik: robimy tylko to, co już jest dla nas proste i szukamy informacji potwierdzających, że mamy rację. Nie uczę się nowego, nie próbuję, bo okaże się, że nie potrafię. Nie szukam nowych informacji by nie zachwiać się w pewności swoich sądów. Tymczasem, jak pokazują badania nasza samoocena często nijak się ma do obiektywnych mierników zdolności intelektualnych, umiejętności społecznych czy choćby wyników w pracy. Nawet skoczkowie na bungee mają tendencję do przeceniania swojej zdolności do bezpiecznego podróżowania w preferowany przez siebie sposób.

Nie przeczę; odrobina nadmiernej pewności siebie często jest pomocna ale jej nadmiar prowadzi do podejmowania złych decyzji i wyklucza poszukiwanie. Każda wątpliwość, niepewność jest uśmiercana w zarodku. Zamykamy się na różnorodność i złożoność. Nie możemy się rozwijać tkwiąc w przekonaniu, że jesteśmy niezwykli i wiemy najlepiej.

Niektórzy z Was po przeczytaniu tego tekstu pewnie pomyślą: „wiem już to wszystko”. Inni się ze mną nie zgodzą. No cóż nie wszyscy mogą mieć rację. Muszę was jednak ostrzec, że choć czterech na pięciu autorów bloga czy podcastów opowiada głupoty, Wy mieliście szczęście trafić na tego piątego.


Odpowiedzi:

1. 6650 kilometrów

2. 266 papieży

3. 66 kilogramów (dane z 2019)

4. w roku 1847

5. 3475 kilometrów

6. 390 dni

7. 418 kilometrów

8. 37 krajów

9. 57 lat

10. 57 kobiet