Czy jestem nieświadomym swej głupoty głupcem? Efekt Dunninga-Krugera
Badania psychologów wskazują, że nie jesteśmy zbyt dobrzy we właściwym ocenianiu siebie samych. Ten nasz brak precyzji, zwykle przyjmuje formę wychylenia w kierunku pozytywnym.
Często przeceniamy to, jak dobrze coś robimy. Większość z nas jest przekonana, że lepiej niż inni: odczytujemy emocje, opowiadamy dowcipy, umiemy rozmawiać z płcią przeciwną, rozumiemy o co chodzi w gospodarce i polityce. Wiedza na temat własnych kompetencji to jednak coś więcej niż cegiełka w procesie budowania samooceny. To po części naiwność, a po części zdrowy optymizm. Ważne jest, że będąc przekonanym o swojej o-jakże-mądrości, nie pytam, nie mam wątpliwości, nie szukam, wiem. Nie patrzę na mapę bo znam drogę – powiedział ktoś, kto po raz kolejny zgubił się w górach.
Żeby szukać wiedzy, odpowiedzi, żeby się uczyć czy w inny sposób doskonalić, najpierw musimy sobie uświadomić swoje braki, poczuć potrzebę poprawy. Myślę by zacząć trenować, po tym, jak spociłem się spacerując po lesie. Uczę się, jak edytować film, bo chcę to umieć, a nie wiem jak to zrobić. Uświadomienie sobie swoich braków i ograniczeń, może być dla nas punktem wyjścia do nauki, albo poproszenia o pomoc innych. A jednocześnie nauka i pomoc innych pozwalają dostrzec własne braki.
Naprawdę jesteś tak mądry i zabawny, jak myślisz, że jesteś?
Sprawa jest, delikatnie mówiąc, kłopotliwa. Okazuje się bowiem, że szczególnie często swoją wiedzę i umiejętności przeceniają osoby, których wiedza i umiejętności są najmniejsze. Najczęściej powodem niezauważania swojej niekompetencji jest … właśnie niekompetencja. Nie mogę dostrzec tego, co robię źle, bo tak naprawdę nie wiem, jak robić dobrze. A przy tym nie wiem, że nie wiem. Tworzy się niebezpieczne zapętlenie.
Przykładowo: biorę udział w konkursach kulinarnych nie zdając sobie sprawy z tego, że w ogóle są jakieś zasady podawania dań i trunków. Nie chodzi po prostu, że nie wiem, jakie są te zasady. Ja nawet nie wiem, że jakieś są. W konsekwencji otrzymuję negatywną notę od jury, ale nie widzę winy w sobie. Dostrzegam ją raczej w złośliwości, zawiści czy snobizmie grona oceniającego.
Pracownik, który słabo wykonuje swoją pracę, będzie doszukiwał się powodów negatywnej oceny w braku sympatii ze strony swojego przełożonego. Rządzeni są głęboko przekonani, że posiadają wiedzę niezbędną do tego, by oceniać rządzących. A w konkursach typu „pokaż mi jaki masz talent” uczestnicy nie radzą sobie z odrzuceniem, bo przecież zasługują na to by awansować do kolejnej rundy.
Setki badań dowodzą, że żyjemy zanurzeni w iluzorycznym przekonaniu o swojej niezwykłości. W naszych myślach jesteśmy w tej lepszej połowie ludzkości, w dziesięciu procentach najlepszych albo w jednym procencie wybitnych. Przykładowo, studenci, którzy w testach z gramatyki, logicznego rozumowania i poczucia humoru byli jednymi z 25% najgorszych wśród swoich rówieśników, zwykle uważali, że są lepsi od 60%.
W badaniu wiedzy na temat finansów wśród biznesmenów najgorzej wypadli ci, którzy w ostatnim roku ogłosili upadłość. Przyznaję, to ma sens; tyle, że co czwarty z nich uważał się za boga Wall Street.
W psychologii nazywamy to efektem Dunninga-Krugera: brak wiedzy i umiejętności sprawia, że dana osoba przecenia własne kompetencje.
Ale z badań psychologów wynika coś więcej: ludzie na wszystkich poziomach kompetencji niepoprawnie oceniają się na tle innych. W serii 12 badań Skilled or Unskilled, but Still Unaware of It nie tylko pokazano, że osoby najmniej kompetentne przeceniają swoją wiedzę i umiejętności, ale też wskazano, że osoby bardzo kompetentne oceniają się gorzej niż na to zasługują. Ci ostatni, nierzadko tkwią w przekonaniu, że to co robią jest proste i łatwe również dla innych. Coś w rodzaju „każdy może rozszczepić atom” albo „napisać książkę”.
Czasami łączy się to z opisywanym przeze mnie swego czasu „syndromem oszusta”; np. kobiety, które w testach z przedmiotów ścisłych osiągnęły takie same wyniki, jak mężczyźni, oceniały swoje kompetencje, jako mniejsze.
Efekt Dunninga-Krugera sprawia, że możemy nie wiedzieć, w czym jesteśmy dobrzy. Zakładamy, że coś nam przychodzi z łatwością, więc pewnie wszyscy tak mają. Idąc tą drogą okradamy się z dostrzegania własnych zdolności i tego, co nas wyróżnia.
Jak w „Szkicach sceptycznych” pisał Bertrand Russell:
„Problemem świata jest to, że głupcy są tak arogancko pewni siebie, a ludzie mądrzy, tak pełni wątpliwości.”
Przyznam, że w tym kontekście mam pewne wyrzuty sumienia. No bo tak. Z jednej strony piszę o tym, że może właśnie pozbawiasz się możliwości napawania świadomością własnej niezwykłości. A z drugiej, ostrzegam, że nie jest dobrze paść ofiarą przekonania o wyjątkowości swoich kompetencji, gdyż może się okazać, że w rzeczywistości jesteś znacznie poniżej średniej.
Zgadzam się, to trochę przypomina rozdwojenie jaźni, ale taka jest właśnie natura omawianego efektu. Konsekwencje, zarówno zaniżania, jak i zawyżania własnej samooceny mogą być jednak podobne. Niedostrzeganie swoich silnych stron wpływa na to, jak się czujemy, i skutkuje niską samooceną. Przeszacowanie swoich kompetencji grozi tym, że poza naszą mamą i babcią, nikt inny nas nie doceni. Zamiast oczekiwanego awansu dostaniemy wypowiedzenie. Zamiast skrócenia drogi, zgubimy się w lesie.
Myślenie, że jesteśmy w czymś lepsi niż rzeczywiście jesteśmy, sprawia, że przegapiamy okazję do uczenia się. Z kolei zaniżanie samooceny powstrzymuje wielu utalentowanych ludzi od uwolnienia pełni swych możliwości. Tymczasem, ci najmniej wykwalifikowani często nie mają problemu ze skromnością i niepewnością dlatego z większy prawdopodobieństwem będą się ubiegać o stanowiska i zaszczyty.
Chciałbym coś podkreślić. W tym tekście nie chodzi wcale o to, że jeżeli nie wiesz jak coś robić dobrze, to lepiej tego nie robić. Gdy tańczę muzyka mi nie przeszkadza, i kij w oko temu, kogo to razi. Ten tekst jest o błędnym przekonaniu bycia królem parkietu. O nieświadomości niewiedzy. Chodzi o to by wiedzieć, że się nie wie. Efekt Dunninga-Krugera to taka klasyczna sytuacja, kiedy ktoś myśli, że jest mądry. Trochę tak, jakby po obejrzeniu przypadkowego odcinka „Teorii wielkiego podrywu” uznał, że zna się na fizyce, bo przecież Sheldon o tym opowiadał.