Utopia myszy - czyli co w raju może pójść nie tak?

Mysie niebo to słynny eksperyment, w którym ludzie widzą to, co chcą zobaczyć.

Utopia myszy - czyli co w raju może pójść nie tak?
Image by Silvia from Pixabay

Biolog John Calhoun lubił budować utopie dla gryzoni. Pierwszą z nich, do której wprowadził szczury norweskie, założył w lesie za swoim domem. Wszystko po to by poprzez stałą obserwację tych zwierząt zrozumieć, jakie czynniki napędzają wzrost ich populacji. Jego pierwotną motywacją do uczenia się zwyczajów szczurów, było poznanie ich na tyle by pozbyć się ich z miast. Wkrótce jednak uległ fascynacji obserwowania zachowania szczurów i myszy, i to uczynił przedmiotem swoich badań.

Jego najsłynniejszy projekt to rozpoczęta w lipcu 1968 roku utopia Universe 25. Do sześcianu o boku 4 i pół stopy (nieco mniej niż 140 cm) wprowadzono osiem myszy albinosów. W swoim nowym miejscu zamieszkania myszy nie tylko nie były narażone na ataki innych zwierząt, ale dysponowały wszystkim co tylko mogły potrzebować; dużą ilością jedzenia i wody, doskonałym klimatem, ryzami papieru do tworzenia przytulnych gniazd i 256 oddzielnymi domkami. To, jak się wydawało sprzyjało rozmnażaniu. Pierwsze potomstwo pojawiło się po 3,5 miesiąca, a później liczebność gryzoni podwajała się co 55 dni. Ten gwałtowny wzrost z czasem wyhamował, ale populacja rosła dalej by w 19 miesiącu eksperymentu osiągnąć najwyższy swój poziom 2200 myszy.

Tu zaczęły się schody. W warunkach naturalnych większość młodych myszy ginie. Zjadane przez drapieżniki albo z powodu chorób nie dożywają wieku dorosłego. W utopii 25 młode rzadko umierały. W efekcie, w całej populacji było ich znacznie więcej niż w warunkach naturalnych. W zhierarchizowanym mysim społeczeństwie młodzik, który przegrywa walkę z dominującym samcem alfa zwykle odchodzi i szuka swojego miejsca gdzie indziej. Tyle że w mysiej utopii przegrani nie mieli dokąd odejść. Pokryte bliznami i ranami gromadziły się w centrum mysiego raju, w dzielnicy „odrzuconych”, gdzie panowała przemoc i niesłużące żadnemu celowi bójki.

W obronie swoich haremów walczyły też samce alfa, a ponieważ pretendentów do przejęcia po nich schedy nigdy nie brakowało, wkrótce się poddały. W efekcie gniazda z samicami i ich młodymi były dosłownie najeżdżane przez hordy zbuntowanych. Mysie matki walczyły, co jednak przynosiło często niekorzystne skutki dla ich młodych. Te były porzucane i zaniedbywane. To właśnie z tej grupy wyrosły osobniki, które nie radziły sobie z interakcjami społecznymi. Osobniki, które się izolowały od grupy – coś nadzwyczajnego dla tego gatunku. Pojawiła się też niezwykła grupa samców, Calhoun nazywał ich „pięknymi”,  które obsesyjnie dbały o swój wygląd, a jednocześnie nie były zainteresowane kopulacją.

W efekcie tych wszystkich procesów populacja mysiego Wszechświata 25 zaczęła gwałtownie maleć. Wiosną 1973 roku, po pięciu latach od rozpoczęcia eksperymentu, umarła ostatnia mysz. Mysie niebo przestało istnieć.

Choć sama historia badania Calhouna jest interesująca, naprawdę ciekawie zrobiło się po tym, jak wyniki zostały opublikowane. Różni autorzy używali przykładu Universe 25 do tego, by wyciągać wnioski pasujące do głoszonych przez nich tez.

I tak przedstawiciele ruchu ekologicznego twierdzili, że utopia myszy obrazuje, co czeka ludzkość jeżeli będzie się nadal powiększać. W tej interpretacji jest jednak pokaźnych rozmiarów luka. Należy bowiem zauważyć, że tym co grozi ludziom są kurczące się zasoby. Tymczasem myszy w badaniu Calhouna miały wszystkiego pod dostatkiem. Pokarmu i wody starczało dla wszystkich.

W interpretacjach niektórych biologów pojawił się wątek braku naturalnej selekcji, w wyniku której słabsi umierają. A część politologów i socjologów, dopatrywała się w mysiej utopii analogii do rozbudowanego państwa opiekuńczego. Zobaczcie – mówili – co się stanie, gdy państwo pozbawi ludzi wyzwań. Gdy przyzwyczajeni do pomocy, nie znajdziemy w sobie bodźca do samorozwoju, wzmacniania pożądanych cech charakteru.” Wydaje się, że w przypadku większości myszy nie można mówić o braku wyzwań; było ich raczej aż w nadmiarze. Chyba, że wyzwaniem nie nazwiemy ciągłej walki o dostęp do samic i najlepszej kwatery.

Dla mnie i dla wielu innych autorów eksperyment Calhouna pokazuje rolę, jaką pełni status społeczny. Skupmy się na tych, którzy przegrali, na gromadzących się w środku osady „odrzuconych”. Te samce nie miały się gdzie podziać. Nie mogły się spakować i ściskając w ręku kamień zielony ruszyć przed siebie w poszukiwaniu lepszego, innego życia. Utknęły tam, gdzie były. To tak, jakbyśmy byli przykuci do jednej pracy czy roli przez całe życie – bez szansy na świeży start w innym miejscu. W tej grupie dostrzegam ludzi tworzących prekariat. W nich też widzę to o czym pisał kiedyś Zygmunt Bauman wskazując, że współcześnie ci, którzy nie chcą uczestniczyć w życiu społecznym i gospodarczym nie mają dokąd odejść.

Mysz, tak samo jak człowiek, jest istotą społeczną, co sprawia, że kieruje nią silna potrzeba odgrywania jakieś istotnej roli w grupie. Może nadmiernie antropomorfizuję, ale myszy chcą czuć, że coś od nich zależy, na coś mają wpływ, coś kontrolują. Już wiecie o co mi chodzi? Te myszy są jak ludzie, którzy spędzają życie wykonując nudną, pozbawioną znaczenia i celu pracę, nie mają szans na awans społeczny, tracą czas i energię na małe wojenki wewnątrz grupy. Czują się nieważne. Gorzknieją. Kipią.