Tsundoku (積ん読). Po co mieć książki, których się nie czyta?

Umberto Eco miał bibliotekę z 30 tysiącami książek. Większości nie przeczytał. A jednak, to miało sens. Badania sugerują, że półki z książkami, również tymi nieprzeczytanymi są ważne; zachęcają do poszukiwań, do nauki, do szukania odpowiedzi na ważne pytania. Są źródłem intelektualnej pokory.

Tsundoku  (積ん読). Po co mieć książki, których się nie czyta?
Obraz Pexels z Pixabay

Patrzą na mnie smutno i z wyrzutem. Kupiłeś. Masz. Nie przeczytałeś! Inni są bardziej praktyczni. Tak jak Elilaya, bibliotekarka z forum lubięczytać:

… kupuję to, co naprawdę mnie interesuje, i wiem, że przeczytam na pewno. Mam swoją listę i się jej trzymam. (…) Czytam na bieżąco, książki u mnie nie leżą nieczytane.

Z początkiem tej wypowiedzi utożsamiam się w pełni, też wybieram to co mnie naprawdę interesuje. Z tym jednak zastrzeżeniem, że interesuje mnie prawie wszystko.  Od historii podbojów i opisu życia plemion pierwotnych po rozważania filozofów na temat natury człowieka. Od podróży rowerem po biologiczne uwarunkowania decyzji zakupowych.

U mnie książki leżą nieprzeczytane. Leżą tak jakoś z wyrzutem. Spoglądają niecierpliwie a jednocześnie prężą się bym je zauważył i po nie sięgnął.  Czytam, a nieprzeczytanych przybywa.  Coraz więcej jest tych, które chcę, chciałbym, muszę, zdecydowanie muszę przeczytać.

Też tak macie?

Kiedyś miałem w swoim pokoju specjalną półkę na to, co nieprzeczytane. Dzisiaj już się tam nie mieszczę. Do tego właśnie od kuriera odebrałem kolejny karton. Pełen – no tak, pięknie pachnących woluminów.  

Kojarzy mi się to z wanilią? A Tobie czym pachną książki?

W którymś momencie, może z powodu nienawistnych spojrzeń tych nieprzeczytanych w miękkich i twardych okładkach, zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Wtedy to trafiłem na opisujące moją przypadłość japońskie słowo „tsundoku”. Oznacza ono stos książek, które kupiliśmy, ale których nie przeczytaliśmy. Pochodzi od kombinacji słów tsumunagromadzić się i doku – tj. czytanie książek. W rozmowie z BBC Profesor Andrew Gerstle wskazał, że słowo to pojawiło się w druku pod koniec XIX wieku, w historii nauczyciela, który ma mnóstwo książek, ale ich nie czyta. Choć wyjaśnienie sugeruje, że jest to swego rodzaju obelga wobec kogoś, kto przez liczbę posiadanych książek, próbuje zrobić wrażenie oczytanego, to w Japonii tsundoku nie ma negatywnych konotacji.

Pewnie, są wśród nas tacy, którzy posiadają rozległe biblioteki, ale rzadko zdarza im się włożyć nos pomiędzy okładki. Pamiętam, jak kiedyś pożyczyłem od kogoś książkę i okazało się, że bardzo wiele kartek było ze sobą złączonych, co świadczyło o tym, że pożyczający nigdy nie zajrzał do środka. Może nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że kilka dni wcześniej opublikował w pewnym czasopiśmie recenzję właśnie tej pozycji. Tego nie polecam.

Ale gromadzenie książek tak, jak najbardziej. Może nie przeczytasz wszystkiego, ale na pewno sięgniesz po nie częściej niż ktoś, kto nie ma ich pod ręką. Badania naukowe pokazują, że obecność drukowanych książek w domu sprzyja czytaniu.

No pewnie – powiecie - w końcu nawet jeżeli nie przeczytam wszystkich to przynajmniej część spośród tych, które kupiłem. Ci którzy nie mają, nie kupują, po prostu nie czytają. To bardzo zdroworozsądkowy i potwierdzony badaniami wniosek. Ale badania pokazują, że efekt posiadania może być większy niż się spodziewaliśmy. W roku 2010 badacze z University of Nevada udowodnili, że w 27 krajach liczba posiadanych książek, ma taki sam wpływ na osiągnięcia edukacyjne dzieci, jak poziom wykształcenia rodziców. Systematyczny przegląd 221 badań wskazuje, że im więcej słowa drukowanego w miejscu zamieszkania tym lepiej dzieci czytają. Z kolei duża metaanaliza, w której wykorzystano 108 badań , dostarczyła dowodów, że sam dostęp do książek w domu, sprawia, że dzieci chętniej i więcej czytają, a przy tym mają bardziej pozytywne nastawienie do uczenia się.

„Kochanie, kupuję głównie w trosce o nasze dzieci” – czyż to nie jest wzniosły argument, którym możemy się od dzisiaj posługiwać, wchodząc do księgarni.

Photo by Clay Banks on Unsplash

Człowiekiem, który słynął z posiadania potężnej biblioteki był Umberto Eco. Podobno miał  30 tysięcy pozycji. Często zdarzyło mu się odpowiadać na pytanie zadawane przez ludzi go odwiedzających „Co za mnóstwo książek! Przeczytałeś je wszystkie? Nie, oczywiście, że nie. Miał ich za dużo by to się udało, nawet komuś kto przeżył ponad 80 lat. Po co więc mieć książki, których nie czytamy?

Odpowiedzi na to pytanie może nam dostarczyć Nicholas Taleb. Autor bestsellerowego „Czarnego łabędzia” pisze o tym, że prywatna biblioteka nie jest po prostu dodatkiem podnoszącym ego, ale narzędziem badawczym. Prawda jest taka, że im więcej wiemy, tym dłuższe są rzędy tego, co nieprzeczytane. Tę kolekcję Taleb nazywa antybiblioteką. Antybilioteka działa jak przypominajka: zobacz ile rzeczy jeszcze nie wiesz, ile znasz ale tylko pobieżnie. Zobacz ile różnych słów może ci wskazać, że się po prostu mylisz. Książki, które gromadzimy, służą karmieniu naszej pokory intelektualnej. Czegoś co jest niezbędne do poszukiwań, zadawania pytań, rozwoju nauki.

Photo by Paolo Chiabrando on Unsplash

Wydawać by się mogło paradoksem to, że choć książka, nawet nieprzeczytana, prowadzi nas do dobrego, to właśnie ci, którzy wiedzą mało, często nie czują potrzeby by po nią sięgnąć. Dobrze rozpoznany jest psychologiczny efekt Dunninga-Krugera. Ludzie o najniższych kompetencjach często są najbardziej przekonani o swoich umiejętnościach i wiedzy. Z kolei ci najmądrzejsi i najinteligentniejsi nierzadko popadają w zwątpienie. Nieprzeczytane książki pchają nas w kierunku poszukiwań i poszerzania swojej wiedzy. A dodatkowo, to też wiemy z badań psychologów, im łatwiej przychodzi nam  przyznać, że czegoś nie wiemy, tym szybciej się uczymy.

Na koniec powrócę na forum internetowe. Czytelniczka Airain pisze:

„Opieram się. Walczę. Słychać zgrzyt moich paznokci na witrynie księgarni, żeby tylko nie wejść do środka….”.

Odnajdujesz w tym opisie siebie? W takim razie apeluję, przestań walczyć. Jeżeli tylko możesz sobie finansowo pozwolić na to by kupić książkę, zrób to. Nawet, jeżeli nie od razu ją przeczytasz, będzie ona dla Ciebie znakiem twojej niewiedzy. Uświadomienie sobie tego, jest jak pierwszy krok, dzięki któremu wyprzedzisz większość ludzi, którzy go nigdy nie wykonali.