Nie szukaj sensu życia

Powszechne jest przekonanie, że żarliwe poszukiwanie sensu życia jest głównym sposobem, aby naprawdę doświadczyć tego pożądanego uczucia. To kolejny powód by twierdzić, że to co powszechne nie musi być prawdziwe.

Nie szukaj sensu życia
Photo by Matthew Henry on Unsplash

Blisko. Daleko. Tu i teraz.

Na przyszłość. Na dziś. Do wytłumaczenia przeszłości.

Szukamy.

Dobrze go mieć. Bez niego jest trudno. Choć i z nim bywa ciężko.

Sens życia.

Kim jestem? Po co żyję? Po co robię, to co robię? Co powinienem robić? Jak mam dokonywać właściwych wyborów w czasach moralnej niejednoznaczności i przeciwstawnych wartości? Co mam robić by być szczęśliwym, zadowolonym ze swojego życia, człowiekiem?

Jeżeli nie zadajecie sobie takich pytań, to nie czytajcie dalej.

A jeżeli chociaż czasami was to zastanawia, to moja odpowiedź może być dla Was rozczarowująca: „Nie znajdziecie sensu życia”.

A warto go mieć.

Naukowcy udowodnili wielokrotnie, że życie pełne sensu (meaningful life) jest powiązane z bardzo wieloma pożądanymi rzeczami. Z przeglądu badań zrobionego przez Samanthę Heintzelman i Laurę King wynika, że ludzie, którzy dostrzegają w swoim życiu sens:

· okazują się wyżej oceniać jakość swojego życia,

· są zdrowsi;

· żyją dłużej;

· wolniej doświadczają negatywnych zmian, jakie zachodzą w mózgu wraz z wiekiem;

· są mniej zagrożeni zachorowaniem na chorobę Alzheimera;

· rzadziej doświadczają zaburzeń psychicznych;

· rzadziej podejmują próby samobójcze (nawet jeżeli cierpią na depresję);

· częściej sięgają po adaptacyjne strategie radzenia sobie z problemami;

· w pracy osoby z wyższym poczuciem sensu lepiej dopasowują do siebie rodzaj pracy, który wykonują;

· w życiu społecznym; osoby z poczuciem sensu są postrzegane przez innych jako bardziej atrakcyjne.

Ludzie, którzy nie dostrzegają sensu w swoim życiu częściej korzystają z terapii, cierpią na depresję i lęk. Częściej też mają myśli samobójcze, nadużywają substancji psychoaktywnych. Cierpią.

Z kolei im wyższe poczucie sensu życia tym częściej towarzyszy nam radość z pracy, osiągamy wyższe poziomy satysfakcji z życia i szczęścia. Jesteśmy bardziej odporni na niepowodzenia i wpływamy na życie innych.

Poczucie sensu jest tym, co nas motywuje, ale też uzasadnia naszą egzystencję.

Można tak jeszcze długo wymieniać, jednak ta skrócona lista rozprasza wątpliwości co do tego, czy dostrzeganie sensu w swoim życiu jest przydatne.

Pójdźmy więc o krok dalej. Ciekawe wydaje mi się coś jeszcze, co również wiemy z badań. Nasze podejście do relacji z sensem życia zmienia się wraz z wiekiem. Badania, którymi objęto blisko 9000 osób, ujawniły, że o ile osoby starsze, deklarują, średnio wyższy poziom sensu w życiu o tyle osoby młodsze bardziej intensywnie go poszukiwały. Z tym że, i to jest coś o czym warto wspomnieć; u wszystkich ludzi, bez względu na wiek, poczucie sensu życia silnie wiązało się z dobrostanem, ale najsilniej było to widoczne wśród osób najstarszych.

Choć nie znalazłem go w żadnej książce, to zdanie przypisywane jest Markowi Twainowi: Dwa najważniejsze dni w życiu to dzień narodzin i dzień, w którym dowiadujesz się dlaczego. Carl Jung i Victor Frankl utrzymywali, że zaspokojenie potrzeby sensu stanowi fundament dla ludzkiej egzystencji. Z kolei Freund traktował pytanie o sens życia jako objaw neurotyczny. Pisał, że gdy człowiek kwestionuje sens i wartość życia, jest po prostu chory, bo ani jedno ani drugie nie istnieje. Dalej, jak to u Freuda, pojawia się nawiązanie do libido. Carl Jung był dokładnie przeciwnego zdania. Uważał on, że brak poczucia sensu nie pozwala nam żyć pełnią życia, i jest równoznaczne z chorobą.

I tu dochodzimy do ciekawego pytania: to co jest sensem życia i jak go znaleźć?

Photo by Pietro Tebaldi on Unsplash

Możemy pójść do restauracji na  Hawajach i jak w filmie Sens życia według Monty Pythona zamówić konwersację na ten temat.

Kelner: Czy zastanawiali się państwo, dlaczego są tutaj?
Mężczyzna: Bo w Miami byliśmy rok temu, a w Kalifornii dwa lata wcześniej...

Dla tych, których z jakiegoś powodu nie stać na wakacje w Honolulu pozostaje domowy sposób odnajdywania sensu, więc wyruszają na poszukiwania, i to właśnie budzi u mnie pewne wątpliwości.

Problem z sensem życia, jest w wierze, że możemy go po prostu znaleźć. To dlatego sieć jest wypełniona prostymi receptami. Produkt się sprzedaje, więc niemal każdy guru pisze coś w rodzaju przewodnika: 12 kroków do znalezienia sensu w życiu (od siódmego kroku tylko dla użytkowników premium).

Sens życia nie pojawi się po prostu by  z radosnym uśmiechem kochanka w pierwszej fazie zauroczenia witającego swoją wybrankę po tym, jak poszła do sklepu po chusteczki higieniczne, obwieścić: „to ja twój cel życiowy”. Raczej nie stanie w naszych drzwiach posłaniec bogów Hermes, by nam przekazać message od Zuesa i spółki. Nie możemy też liczyć na kogoś takiego, jak Morfeusz z Matrixa, z tym jego red pill or blue pill?.  Zrozumcie mnie dobrze: nie twierdzę, że nie zdarzają się nam rzeczy, które pozwalają odkryć sens życia. Twierdzę, że to zbyt poważna sprawa, by zostawić ją przypadkowi.  Nie powinniśmy czekać, że to on na znajdzie a jednocześnie uważam, że nie powinniśmy go szukać. Czy to nie jest samo-zaprzeczenie?

Nie jest.

Już tłumaczę.

Problemem jest to, że szukam czegoś, co już gdzieś tam jest, jak druga skarpetka po tym, jak zrobiliśmy pranie. A zatem jednym rodzajem szukania jest takie, w którym wiem, co chcę znaleźć. Zauważcie, że to oznacza, że od początku wiem, co chcę znaleźć, a na końcu jest zero-jedynkowo: znalazłem albo nie. W przypadku sensu życia paradoks polega na tym, że skoro wiem co chcę znaleźć to nie ma potrzeby tego szukać.

Innym rodzajem szukania, jest szukanie na chybił trafił. Metoda „na galernika” – tego z galerii handlowej, a nie tego z galery, okrętu napędzanego wiosłami – wchodzę i nie wiem dokładnie czego szukam. Może znajdę, a może nie. A nawet, jak znajdę to nie wiem, czy to co znalazłem, jest najlepszą opcją, więc szukam dalej.  A przy tym, jest duże ryzyko, że wybiorę seryjnie produkowany, dobrze obudowany komunikatem reklamowym, artykuł z sieciówki.

Victor Frankl – twórca logoterapii – czyli psychoterapii skoncentrowanej na sensie życia; w swoich książkach wielokrotnie wskazywał, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalny sens. I tu dochodzimy do najważniejszego, prawdy równie uwalniającej, jak i przerażającej: sens swojemu życiu każdy z nas musi nadać samemu. Nawet nauka, którą staram się promować na tym blogu, niewiele w tym zakresie pomaga.

Dla części badaczy życie ma sens, gdy wszystkie jego elementy (np. nasze wartości i doświadczenia) współgrają ze sobą. Inni naukowcy, tacy jak Ryff i Singer doszukują się sensu życia w jego ukierunkowaniu i celowości.  Jeszcze inni, przenoszą odpowiedzialność na człowieka, mówiąc, iż sens życia wynika ze znaczenia, jakie przypisuje mu doświadczająca go osoba. Z kolei Michael Steger opisuje sens życia jako zakres, w jakim rozumiemy to co się nam przytrafia, nadajemy temu sens i dostrzegamy tego znaczenie, a jednocześnie to w jakim stopniu postrzegamy siebie jako osobę, która ma cel w życiu. A wybitna badaczka Laura King pisze o tym, że życie ma sens, gdy (1) jest postrzegane jako mające znaczenie poza tym co chwilowe i trywialne, (2) ma swój cel lub (3) jest spójne, ma w sobie ład, który wykracza poza chaos.

W skrócie, wśród naukowców przeważa przekonanie, że sens życia osiągamy poprzez:

· Znaczenie: Wierzę, że moje życie i to co robię ma znaczenie dla innych i dla mnie;

· Spójność: Czuję, że to co się przytrafia w moim życiu ma sens

· Celowość: Mam poczucie, że aktywnie dążę do osiągnięcia satysfakcjonujących celów

I w tym miejscu rola badaczy się kończy. Reszta należy do Ciebie.

Rozważania na temat sensu życia pokazują nam ograniczenia nauki. Tak, naukowcy mogą zbadać poczucie sensu życia, mogą próbować opisać, czym jest to co ludzie nazywają sensem. Tak, mogą przyjmować, że to lub tamto jest sensem. Tak, mogą formułować definicje. Tak, mogą badać to, jak dostrzeganie sensu we własnym życiu wiąże się ze zdrowiem, byciem postrzeganym przez innych, satysfakcją z życia.  Jednak ich, a może powinienem napisać „nasze” (w końcu sam jestem naukowcem), dociekania, nie stworzą reguł na temat tego, jak go osiągać. Dlatego nie znajdziemy sensu w życiu. Musimy go sobie sami stworzyć.