Misje i wartości. Jak pracodawcy nieudolnie próbują wykorzystać nasze pragnienie robienia sensownych rzeczy?

Menadżerskie podchody mające na celu zwiększenie wydajności pracowników poprzez manipulowanie naszym pragnieniem robienia czegoś, co ma sens, nierzadko przynoszą dokładnie odwrotne skutki: alienują i szkodzą organizacjom.

Misje i wartości. Jak pracodawcy nieudolnie próbują wykorzystać nasze pragnienie robienia sensownych rzeczy?
Photo by Charles Forerunner on Unsplash

Przez wiele lat naukowcy dostarczali nam dowodów, że wykonywanie pracy, która ma sens jest tym, co wielu z nas ceni najbardziej.

A zatem praca a nie robota.

Nie tylko kasa.

Nie tylko by mieć z głowy.

Nie tylko by odbębnić, a ciekawymi i ważnymi rzeczami zająć się w domu.

Skoro już na robienie czegoś poświęcam dużą część mojego życia, to chcę by to miało uzasadnienie. To może być jeden z powodów tego, że wielu ludzi, nie chciałoby przestać pracować, nawet wtedy, gdyby mieli ku temu wystarczająco dużo pieniędzy. Zapytani o to, co by zrobili, gdyby wygrali dużo pieniędzy w totka, ludzie najczęściej odpowiadają, że pracowaliby dalej.

Praca, może być źródłem wielu pożytecznych rzeczy w naszym życiu, aby tak się stało musi być jednak przez nas postrzegana jako znacząca i sensowna. Wykonując ją potrzebuję być przekonanym, że to co robię komuś się przydaje, choćby odrobinę zmienia świat na lepsze. Gdybyśmy w tym miejscu się zatrzymali wielu pracodawców pogardliwie wzruszyłoby ramionami nie przestając przy tym rozwodzić się nad tym, jak nieżyciowe mogą być oczekiwania pracowników. „Sensu się zachciewa, i co jeszcze może jacuzzi i filcowe kapcie?”.

Chyba nie jesteście zaskoczeni, prawda?

Mówiąc wprost: dopóki odczucia i myśli pracowników pozostają bez wpływu na ich pracę, większość menedżerów nie zaszczyci tego tematu nawet odrobiną refleksji. Co innego, gdy wspomniane odczucia przełożą się na produktywność, lojalność wobec firmy, czy obecność w miejscu pracy. Wtedy zdecydowanie nabierają one znaczenia.

Tak się stało w przypadku postrzegania sensu pracy. Pragmatyczne biznesowe umysły weszły w tryb węszenia okazji. Badanie po badaniu pokazywało, że człowiek, który postrzega swoją pracę, jako ważną i sensowną pracuje lepiej i dłużej, a przy tym jest zadowolony z pracy. Identyfikuje się z organizacją, czuje się jej częścią. Do tego maleje ryzyko, że zechce odejść do innego pracodawcy. Gdyby tego było mało, pracownicy, którzy robią, w ich ocenie, sensowne rzeczy relatywnie często okazują się działać prospołecznie wobec swoich współpracowników (np. zastępują innych, gdy tamci są chorzy, poświęcają swój czas by innych czegoś nauczyć, pomagają innym pracownikom). Pojawiły się nawet badania sugerujące, że 9 na 10 pracowników byłaby skłonna zrezygnować z części wynagrodzenia, gdyby to miała być cena za robienie rzeczy, które mają dla nich sens. Rola tego ostatniego ujawniła się również w czasie, nieco nadmiernie rozdmuchanej medialnie, ale jednak zauważalnej „wielkiej rezygnacji” tj. zwiększonej częstości odchodzenia z pracy amerykańskich pracowników w okresie pandemii. Okazało się, że głównym powodem  rezygnacji z zatrudnienia nie były zbyt niskie wynagrodzenia czy niezadowalające warunki pracy, ale właśnie brak odczuwanego sensu.

Tu się na chwilę zatrzymajmy, zbierzmy wszystko i spróbujmy sobie wyobrazić, co dzieje się w głowie przeciętnego menedżera.

Wydaje się sensowne zakładać, że jego czy jej myśli biegną mniej więcej tym torem „a zatem badania mówią, że pracując z sensem pracownicy pracują lepiej, dłużej, chętniej, a przy tym się z tego cieszą i są gotowi to robić za mniejsze pieniądze? Toż to fantastyczne."

Brzmi to nieco cynicznie, ale w tej sytuacji jedyne co pozostało do zrobienia to przekonać pracowników, że robią coś sensownego.

Łatwiej pomyśleć niż zrobić.

Menedżerowie zaczęli szukać i tworzyć. Powstał szereg technik, których jedynym celem jest wykorzystanie naturalnej motywacji człowieka, dla celów organizacji. Pojawiły się wielkie i wzniosłe hasła. Górnolotne słowa o misji i wartościach. Akademie, prezentacje multimedialne, i wystąpienia liderów, przekonujących wszystkich dookoła, jak bardzo ich praca i życie zmieniły się, dzięki temu, że przyjęli wartości firmy jako swoje.

Na marginesie dodam, że poetyckość określeń wartości moim zdaniem powinna być doceniona w jakimś konkursie literackim.

Budujemy z myślą o trwałości.
Doceniamy podróż.
Tworzymy ikony przyszłości.
Podchodzimy do każdego dnia z ciekawością.

Nic nie poradzę, że przypomina mi to klasyki peerelowskiej propagandy:

Rolniku daj krowie, krowa da tobie.

Niektóre organizacje starają się upchnąć sporo bzdur w swojej misji.

Poszukiwane są magiczne formuły, które poruszą duszę, chwycą za serce, owładną umysł. W efekcie uzyskują coś, co u wielu językoznawców, wywołuje udar, zwykle w stopniu lekkim do umiarkowanego.

Współcześnie do treści wartości dodaje się trochę „troski”; dużo „innowacji”. W modzie jest „rzetelność”, „odpowiedzialność” i „działanie na rzecz innych”. Jeszcze tylko pajęczyna zebrana przy porannej rosie, dwa zęby nietoperza i glut od egzotycznej żaby. A teraz zamieszaj, odczekaj 24 godziny i przekaz gotowy.

A potem jest ciąg dalszy.

Zwykle przy jakieś okazji pojawia się diagnoza":

to nie działa; pracownicy nie kierują się wskazanymi przez nas wartościami.

Chyba mało, kto jest zaskoczony.

Bądźmy poważni: znacie kogoś, kto powiedział

zainspirowały mnie wartości mojej firmy?

Przy czym nie chodzi wcale o to, że wartości i misja są złe, niewłaściwe, głupie i pracownicy się z nimi nie zgadzają. Nie, rzeczywistym powodem często jest dysonans pomiędzy tym, co pracownik widzi na co dzień, a tym o czym słyszy od przełożonych na służących budowaniu morale bankietach firmowych. Mam wrażenie, że gdyby tylko pracownicy sami mogli opisać misję podmiotu, w którym przyszło im pracować, zrobiliby to bardziej dosadnie i mniej poetycko niż ich przełożeni.

· Jedynym naszym celem jest uzasadnianie własnego istnienia i przekonywanie innych, że jesteśmy ważni. Robimy to wymyślając głupoty, które efektywnie spowalniają pracę pozostałych pracowników, i odciągają ich od robienia tego, co mają do zrobienia.
· Troska o naszych klientów jest w naszym DNA, klient jest najważniejszy, no może zaraz po tych wszystkich rzeczach, które musimy zrobić.
· Codziennie wprowadzamy innowacje, współpracujemy, tworzymy, ale też wahamy się, zwlekamy, zastanawiamy się, zgadujemy i nie dostarczamy naszym klientom.
· Naszym celem jest zmiana świata na lepsze – tzn. tak byśmy mogli zarobić więcej na tym co robimy.

Tak wiem, pewnie przesadzam i ironizuję.

Składam samokrytykę i przywołuję się więc do porządku. Sięgam po badania naukowe. A można w nich wyczytać, że jeżeli pracownicy postrzegają misję, cele i wartości organizacji jako niezgodne z tym, co obserwują na co dzień, to zanika w nich poczucie sensu wykonywanej pracy. W takim przypadku pracownik czuje się zmuszony do działania, jakby uważał, że jego praca ma sens, nawet jeśli on tak nie myśli. Robi tak, bo tylko w ten sposób może awansować, zapewnić sobie spokój. Robi tak, bo boi się stracić pracę i być napiętnowanym. Robi tak, bo lęka się o swoją przyszłość. Udawanie jest jednak wyczerpujące emocjonalnie, psychicznie i fizycznie.

Podobnie, jak w przypadku pracy emocjonalnej pracownicy mogą działać powierzchownie tzn. robię to czego się ode mnie oczekuje, chociaż moje prawdziwe wartości i przekonania są inne niż te głoszone w firmie. Mogą też próbować zmienić własne rozumienie tego co naprawdę ma znaczenie, po to by lepiej wpasować się w oczekiwania pracodawcy. Obydwa podejścia niosą ze sobą problemy dla pracowników, działają demotywująco i obniżają zadowolenie z pracy.

Niektórzy naukowcy stwierdzają wprost: zważywszy na fakt, iż uznanie czegoś za znaczące jest subiektywne, nie może to być nam po prostu narzucone. Ponadto, gdy uznamy, że coś jest nam narzucane i ktoś próbuje kontrolować rzeczy, które są dla nas ważne, mamy silną skłonność do tego by to odrzucić. Aż w końcu: rozdźwięk między tym, co obserwujemy a tym, co głoszone wielkimi słowami w patetycznych deklaracjach szefów, to żyzna gleba pod uprawę cynizmu.

Na koniec jeszcze raz dawnych czasów czar:

· Dobro człowieka – nadrzędnym celem działania partii!
· Robiąc lepiej, dajemy więcej.
· Wszystko dla ciebie, ty dla wszystkich.

Czy naprawdę tak wiele się zmieniło?