„Jestem kobietą a ty usłyszysz mój krzyk”- kilka słów o skuteczności kobiecego protestu.

„Jestem kobietą a ty usłyszysz mój krzyk”- kilka słów o skuteczności kobiecego protestu.

To tylko wycinek. Kilka przykładów. Wcale nie tych największych, nie zawsze znanych, ale zawsze zmieniających świat na lepsze.

Nowa Zelandia 1873. 32 tysiące kobiety podpisało się na monstrualnie długiej, 270 metrowej petycji do parlamentu Nowej Zelandii. Wkrótce po tym, Nowa Zelandia stała się pierwszym niepodległym krajem na świecie, który dał kobietom prawo głosu w wyborach.

Anglia 1888. Strajk w fabryce zapałek. W londyńskiej fabryce zapałek nastoletnie dziewczynki pracowały od 6:30 do 18.00 z dwoma przerwami. Zarabiały mało, a ich wynagrodzenie ledwie starczało na mieszkanie, ubranie i jedzenie. Do tego często potrącano im wypłaty za bardzo naciągane przewinienia. Informacje o warunkach ich pracy zostały opisane w artykule porównującym fabrykę na Bow Road do więzienia, a pracujące tam dziewczęta do „białych najemnych niewolnic”. Właściciele próbowali zatuszować całą sprawę, ale doprowadziło to do licznych protestów kobiet. W efekcie Bryant & May zmuszeni zostali do znaczącego polepszenia warunków pracy.

Arabia Saudyjska, 2011. Jeżdżenie samochodem jako forma protestu? Mało radyklane? Nie w Arabii Saudyjskiej, ostatnim kraju na świecie, w którym kobiety oficjalnie nie mogą kierować. W czerwcu 2011 ryzykując aresztowanie kilkadziesiąt mieszkanek tego kraju zasiadło za kierownicą samochodu. Akcja nagłośniona głównie w mediach społecznościowych przykuła uwagę całego świata.

USA 1970. Mężczyźni nierzadko nie rozumieją kobiet i widzą je w roli, która tym ostatnim niezbyt odpowiada. To pewnie nie jest dużym zaskoczeniem. Gorzej jeżeli dotyczy to dziennikarzy magazynu dla… kobiet. W 1970 roku, mając dość tego jak kobieta jest prezentowana w Ladies Home Journal, grupa aktywistek wtargnęła do biura magazynu i okupowała je przez 11 godzin. W efekcie choć redaktor naczelny nie zrezygnował ze swojego stanowiska, zgodził się by dziennikarki same odpowiadały za treść dużej części czasopisma. Trzy lata później, redaktorem naczelnym LHJ została kobieta.

Islandia 1975. Dziś w zakresie równouprawnienia Islandia jest wzorem dla wielu krajów. Jednak jeszcze 40 lat temu różnice między mężczyznami i kobietami były bardzo znaczące, co znajdowało swój wyraz np. w niższych zarobkach i braku reprezentacji w rządzie. To sprawiło, że kobiety zaprotestowały. „Dzień Wolny dla Kobiet” to akcja, która miała na celu pokazać, jak ważne są kobiety dla codziennego funkcjonowania kraju. 24 października 1975 roku 90% Islandek nie poszło do pracy, nie przygotowywało posiłków, nie zajmowało się dziećmi, nie sprzątało. 25 tysięcy z nich (tj. 10% wszystkich Islandczyków w tamtym czasie) zgromadziło się Rejkiawikua marszu protestacyjnym. Efekt? Pięć lat później Vigdis Finnbogadottir została pierwszą kobietą na stanowisku prezydenta. Choć różnice między płciami istotnie się zmniejszyły ale nie zostały do końca usunięte. W październiku 2016 roku miał miejsce protest, który nawiązuje do „Dnia Wolnego”. Tysiące kobiet wyszło wcześniej z pracy, dokładnie 2 godziny i 22 minuty przed jej końcem. Moment nie był przypadkowy, te 142 minuty to 28% czasu pracy, co odpowiadało różnicy w wysokości płac między płciami.

Nigeria 1929. Wściekłe z powodu pozycji, jaką zajmowały pod rządami kolonialnymi kobiety z plemienia Igbo rozsyłają liście palmowe – coś jakby zaproszenie na Facebooku - do swoich sióstr w innych regionach Nigerii. Ich protesty, których liczba uczestników sięga tysięcy, przybierają formę zebrań, podczas których publicznie zawstydzają niedemokratycznie wybranych wodzów. Śpiewają, tańczą, uderzają w ściany i dachy. W konsekwencji uzyskują to, czego pragnęły, zmniejszenia nakładanych na nie obciążeń podatkowych.

Irlandia 1945. Co zrobisz bez czystych ubrań? O tym mogli się przekonać mieszkańcy Dublina, gdy strajk rozpoczęły praczki. Dziś, gdy mamy pralki w domach, nie zrobiłoby to na nas wrażenia, ale wtedy duża część ubrań, szczególnie klasy średniej, trafiała do pralni. Zmęczone szkodliwymi warunkami pracy, niskimi płacami i nadmierną liczbą godzin pracy kobiety wykrzyczały swoje hasło: „Zostawiamy to wszystko wam … aby uzyskać to, co nam się należy”. Efekt: komercyjne pralnie, wielki biznes w tamtym czasie, zamarły na trzy miesiące. Dzięki temu protestowi wszyscy Irlandczycy uzyskali prawo do drugiego tygodnia urlopu rocznie.

Dominikana 1960. Symbolem walki z reżimem w Dominikanie są siostry Mirabal: Minerva, Maria Teresa i Patria. Nazywane motylami (las Mariposas) stanęły na czele  opozycji wobec dyktatury Rafaela Leonidasa Trujillo. Więzione, torturowane, w końcu zamordowane. Choć dyktator był przekonany, że pozbycie się sióstr rozwiąże jego problemy stało się dokładnie odwrotnie. Na fali wzburzenia siła ruchu antyrządowego niepomiernie wzrosła, co w ciągu 12 miesięcy doprowadziło do upadku dyktatury.

Liberia 2003. W kraju od lat trwała wojna domowa, gdy powstaje ruch kierowany przez aktywistkę Leymah Gbowee. Stosując wiele różnych technik, z których najskuteczniejszą okazał się strajk seksualny, kobiety skłoniły swoich mężów do rozmów pokojowych. Mało tego. Żony zagroziły mężom negocjującym zawieszenie broni, że będą się publicznie rozbierać by ich zawstydzić, jeżeli nie uzyskają porozumienia. Efekt: po 14 latach kończy się wojna domowa w Liberii, a Ellen Johnson Sirleaf zostaje pierwszą kobietą stojącą na czele afrykańskiego państwa.

Meksyk 2020. Brak kobiet w szkołach i biurach. Brak kobiet w restauracjach i sklepach. Brak kobiet w autobusach i samochodach. Meksykańskie kobiety po raz pierwszy w historii zorganizowały „Dzień bez nas”. Akcja wypromowana poprzez hasztag  #UNDÍASINNOSOTRAS była wyrazem sprzeciwu wobec przemocy, dominującej kulturze macho, nierównościom. Protest spotkał się z bardzo szerokim przyjęciem społecznym. Wiele firm wyraziło swoje poparcie udzielając kobietom dnia wolnego by mogły się aktywnie zaangażować.

Indie 2006. Północne Indie, Uttar Pradesh. Mężczyzna molestujący żonę, musiał być bardzo zdziwiony, gdy w drzwiach jego domu pojawiła grupa kobiet i dzieci uzbrojonych w bambusy, gotowych do walki. Mężczyzna został doprowadzony na posterunek, gdzie przyznał się do znęcania. To wydarzenie dało początek „The Gulabi Gang”-  gangowi różowego sari, który tworzą dzisiaj dziesiątki tysięcy kobiet, wspólnie walczących z niesprawiedliwością w Indiach.