Jazda na gapę i tragedia wspólnego pastwiska

Racjonalnym jest korzystać z tego, za co płacą inni. Frajerzy! Po co się męczyć, gdy można wziąć.

Jazda na gapę i tragedia wspólnego pastwiska

Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy wiele lat temu, będąc gdzieś za granicą, po raz pierwszy zobaczyłem stojący przy drodze stolik z owocami. Wystawione w małych skrzyneczkach z podaną ceną za sztukę stały jabłka, gruszki i pomidory. Kupujący wrzucał należność do skarbonki. Nikt tego nie pilnował.  Nikt nie sprawdzał. Nikt nie liczył. W takich miejscach, zdarza się, że ludzie płacą nieco więcej niż wynosi należność za zakupione owoce. A skoro tak, to nawet, gdy bez płacenia wezmę jabłko, na koniec dnia w kasie wszystko się będzie zgadzać. Sprzedawca nie poniesie straty. Zjem owoc, za który już niejako zapłacili inni.

Jak sądzicie: czy mogę sobie pozwolić na to by wziąć jabłko? Jest takie czerwone i wygląda na soczyste. W końcu nikogo nie krzywdzę. A może, nie mogąc zapłacić – bo nie wziąłem ze sobą portfela – powinienem bezwzględnie powstrzymać się od jedzenia? Zdecydujcie.

Już?

No to dam Wam jeszcze jeden przykład. Piszę go w trybie dokonanym bo nie wierzę, by nigdy Wam się coś takiego nie przytrafiło.

Przygotowywaliście projekt grupowy, ale część uczestników w ogóle się nie angażowała. Ograniczali się  do rzucania bezsensownych uwag. Bez waszej pracy, zaangażowania, czasu i wysiłku niewiele zostałoby zrobione, a najgorsze było to, że na koniec i tak wszyscy dostaliście tę samą ocenę. Nazywają to pracą zespołową, ale tak naprawdę chodzi o to, że wielu siedzi czekając, aż ktoś inny wykona całą robotę.

Czuliście frustrację? Będziecie chętni znowu pracować w grupie? A może następnym razem sami będziecie unikać pracy, pozwalając innym się męczyć?

To o czym piszę oficjalnie w książkach naukowych nazywamy „jazdą na gapę”. Gapowicz, darmozjad, cwaniaczek, migacz – wszyscy oni korzystają nie dając nic w zamian.  Ewentualnie czerpią z czegoś co jest wspólne znacznie bardziej niż by to wynikało z ich wkładu. W transporcie publicznym to oznacza jazdę bez biletu, w pracy grupowej to uzyskiwanie dobrych ocen dzięki pracy innych, ale problem jazdy na gapę jest znacznie szerszy i obejmuje choćby sytuację, gdy ludzie unikają płacenia podatków jednocześnie korzystając z dróg, szkół, szpitali, które z tych podatków są finansowane.

Przykład z akademickiego podwórka: w czasopiśmie SCIENCE opublikowano badania, które sugerują, że nawet 1/3 spośród zbadanych 600 tysięcy osób nie powinna być wymieniona jako autorzy opublikowanych artykułów. Dość powszechną praktyką okazywało się, że starsi badacze przypisywali sobie zasługi za pracę młodszych kolegów. „Honorowi autorzy”, (pisane w cudzysłowie) jak określają ich autorzy badania to nic innego tylko „jeźdźcy na gapę ”.

Za każdym razem; decydując się na to, by nie dokładać się do wspólnego dobra, a zarazem czerpać z wkładu innych ludzi postępujemy racjonalnie. To się opłaca. Nie zapłaciłem a korzystam. Z tym jednak zastrzeżeniem, że tego typu podejście sprawdza się, w krótkim okresie, i pod warunkiem, że jednak większość ludzi będzie postępować inaczej.  W dłuższej perspektywie konsekwencje ponoszone przez społeczeństwo, a więc także przez samolubną jednostkę, są zwykle negatywne.

W słynnym artykule „The tragedy of the Commons” Garret Hardin pokazał, jak egoistyczne korzystanie z zasobów wspólnych ostatecznie prowadzi do ich zniszczenia.  Hardin opisuje sytuację, w której kilku rolników korzysta z jednego pastwiska. Każdy z nich dąży do maksymalizacji zysku, więc w jego interesie jest by na wspólnym pastwisku wypasać jak najwięcej swoich zwierząt. Problem polega na tym, że gdy liczba krów czy koni jest zbyt duża pastwisko nie jest w stanie się odnawiać, a w efekcie niszczeje i staje się bezużyteczne. Nikt z niego nie skorzysta, wszyscy ponoszą koszty.

Codzienność dostarcza nam wiele dowodów na tragedię wspólnego pastwiska. Widać to choćby w przypadku nadmiernych połowów, w wyniku których wiele gatunków jest dzisiaj zagrożonych, a w niektórych regionach świata dosłownie nie ma co łowić. Nadmierne, głównie za sprawą rolnictwa, wykorzystanie wód gruntowych sprawiło, że zaczyna ich brakować, bo nie odnawiają się wystarczająco szybko. Wszystkie kraje odnoszą korzyści z redukcji emisji gazów cieplarnianych, nawet jeśli nie redukują własnego zanieczyszczenia. Tyle, że w przypadku poszczególnych narodów redukcja zanieczyszczeń wiąże się z kosztami finansowymi. Istnieje więc pokusa, by, jak to robią niektóre kraje, pozwolić innym ponosić koszty samemu tego nie robiąc.

Problem gapowicza dobrze opisuje znany wielu z Was dylemat więźnia. W grze uczestniczą dwie osoby –umieszczeni w oddzielnych celach, przesłuchiwani przez policjantów, więźniowie. Jeżeli jeden z nich zdradzi, a drugi nie, ten który zdradził wychodzi na wolność, a ten drugi dostaje wyższy wyrok. Jeżeli jednak obaj nic nie powiedzą, to każdy z nich dostanie tylko niewielki wyrok do odsiedzenia. Mając do wyboru: podjąć współpracę czy skupić się na własnej korzyści, większość ludzi wybiera to drugie.

Istotą dylematu więźnia jest to, że każdy z podejrzanych indywidualnie ma największe szanse na uniknięcie długiego wyroku, jeśli zezna przeciwko partnerowi. Jednakże, jeśli obaj zeznają przeciwko sobie, to obaj skończą w więzieniu na długie lata, co będzie dla nich najgorszym możliwym scenariuszem. W tym miejscu wracamy do tematu gapowicza: gdy każdy z nas będzie myślał jedynie w kategoriach własnego interesu, inni pomyślą podobnie, co sprawi, że na końcu wszyscy będziemy cierpieć.

Logika jazdy na gapę jest prosta: jeżeli wszyscy powstrzymamy się od zrobienia czegoś dobrego to nikt z nas nie skorzysta, ale jeżeli tylko niektórzy czegoś nie zrobią, a reszta wykona swoją pracę, to ta niewielka mniejszość skorzysta niejako podwójnie; z tego co uzyska grupa i z tego, że nie poniosła kosztu.

Źle, że gapowicze korzystają z tego co robią inni.

Gorzej, że takie zachowanie bywa zaraźliwe. Darmozjady wywierają wpływ na otocznie. Obserwując ich inni ludzie uznają, że w ich interesie jest obniżyć swoje standardy moralne.

Jednak najgorszą ze wszystkich konsekwencji jazdy na gapę jest erozja zaufania. Przestajemy ufać innym, chowamy stoliki z owocami, nie chcemy pracować w grupie, boimy się być wykorzystani, budujemy systemy monitoringu, opłacamy prawników, karzemy, kontrolujemy. Brak zaufania to koszt, o którym często się zapomina.

W Polsce zaufania do innych mamy niewiele…

I na koniec, gdybyście pomyśleli o tym, że to tylko inni, ci źli, cwaniacy, migacze i madki z bombelkami;

pokusa darmowej jazdy jest w każdym z nas.