Gospodarka uwagi
Żyjemy w gospodarce uwagi. Wielu stara się nią zawładnąć. Co minutę na Youtube trafia 500 godzin filmów a każdego dnia filmiki na Youtbue są odtwarzane 5 miliardów razy.
W 1835 roku nowojorski The Sun opublikował kilka artykułów na temat życia na Księżycu. Zawierały one opis zwierząt (bizonów, kozłów, jednorożców) a przede wszystkim podobnych do nietoperzy humanoidów jakoby odkrytych przez sir Johna Herschela – jednego z najbardziej znanych astronomów tamtych czasów. Zwykła mistyfikacja, do której ujawnienia przyczynił się zresztą sam Herschel, sprawiała że nakłady i sprzedaż The Sun istotnie wzrosły. Wyssane z palca, zachowujące pozory wiedzy naukowej, postawione na fundamencie autorytetów, całkowicie nieprawdziwe informacje zawładnęły umysłami ówczesnych ludzi. „Great Moon Hoax” (“Wielka mistyfikacja księżycowa”) osiągnęła to do czego została stworzona: skupiła uwagę ludzi. Dziś byłoby znacznie trudniej. Nawet gdyby ludzie-nietoperze latali tyłem i nosili różowe getry z pomponami, mogłoby to nie wystarczyć. Współcześni autorzy stoją wobec znacznie większych wyzwań niż folgujący wyobraźni redaktorzy z The Sun.
Żyjemy w gospodarce uwagi. Wielu stara się nią zawładnąć. Co minutę na Youtube trafia 500 godzin filmów a każdego dnia filmiki na Youtbue są odtwarzane 5 miliardów razy. World Economic Forum szacuje się, że w roku 2025 każdego dnia tworzone będzie 463 eksabajtów danych, co jest równowartością 212 765 957 płyt DVD. W globalnym badaniu marketingowców 2/3 wskazało, że największym wyzwaniem marketingowym, przed jakim stoi ich firma, jest generowanie ruchu na stronie. Dawniej wystarczyło regularnie publikować. Dziś do trwającego 24/7 wyścigu o uwagę odbiorcy stają słodkie kotki, fotoszopki Kim Kardashian, różowe jednorożce pędzące po tęczy czy jagnięta uprawiające jogę. Informacja pochłania uwagę. Żywi się nią. W gospodarce uwagi treści jest tak wiele, że głównym wyzwaniem staje się zdobywanie dla niej odbiorców. Oferuje się je za darmo. Pozornie mamy do nich dostęp bez ponoszenia kosztów zakupu. Pozornie, bo jedyne co się zmieniło to forma płatności; zamiast gotówki płacimy naszą uwagą.
Gospodarka, jak pisał swego czasu Michael Goldhaber (na marginesie dodam: fizyk teoretyczny), ewoluuje; przechodzi od materiałowej do opartej na uwadze. Maleje odsetek osób produkujących dobra materialne a rośnie udział autorów zajmujących się tworzeniem treści, informacji, często zwykłych „przyciągaczy uwagi”. I tak jak nie jest trudnym wyprodukować ubrania, pralki czy samochody, sztuką jest je sprzedać; tak samo trudnością nie jest stworzenie treści ale skupienie na niej uwagi. Choć powszechnie używa się określenia „gospodarka informacyjna” to nie informacja jest kluczem do sukcesu tylko uwaga. Nie ma dużej przesady w stwierdzeniu, że zasoby informacji są nieskończone. Tymczasem uwaga jest jak diament, którego wartość wynika głównie z jego rzadkości. Wartość uwagi często jest mierzona czasem przez który skupiamy się na określonej rzeczy. To zasób, którego ciągle nam brakuje, przeznaczając ją na coś, nie możemy poświęcić jej czemuś innemu. Jeżeli uważnie czytasz ten artykuł, nie poświęcasz uwagi swojej pracy, rodzinie czy przyjaciołom (przepraszam, że Ci o tym przypominam).
Pojęcie uwagi rozumianej jako silnej koncentracji na jakieś aktywności, temacie, sprawie czy zjawisku, jest stosunkowo starym pojęciem w naukach społecznych. W ekonomii spopularyzował je noblista Herbert Simon. Jego prace, publikowane na początku drugiej połowy XX wieku, dotyczyły relacji pomiędzy informacją o możliwościami poznawczymi człowieka. Psychologowie przyjmują, a ja im wierzę, że istota ludzka nie ma nieskończonej zdolności przyjmowania wszystkich informacji płynących z zewnątrz. W ujęciu Wiliama Jamesa istotą uwagi są: koncentracja i świadomość. Poświęcając czemuś lub komuś swoją uwagę jednocześnie wycofujemy się z robienia innych rzeczy. Jej przeciwieństwem jest rozproszenie, braku orientacji, oszołomienie - pisał James w „Principles of Psychology”. Nasz umysł zawsze jest bardziej zainteresowany jedną z dwóch czynności. Wydaje się, że przecież możemy gotować i rozmawiać przez telefon, albo słuchać wykładu przeglądając Facebooka. Jesteśmy wielozadaniowi. Kluczowy jest czasownik „wydaje się”. Multitasking sprawia, że jakość naszej uwagi słabnie. Dzieląc ją pomiędzy kilka rzeczy na raz wykonujemy nasze zadania wolniej a przy tym częściej popełniamy błędy. Już w latach 50-tych XX wieku wskazywano, że człowiek zawsze wybiera jeden z dwóch lub więcej strumieni bodźców, na których się skupia. Świadomie lub nieświadomie dokonujemy selekcji (efekt coctail party). Z kolei Daniel Kahneman stworzył model uwagi, który opiera się na założeniu, że uwaga to ograniczony zasób, o który konkurują aktywności jej wymagające. Współcześnie postrzegamy uwagę jako sieci łączące różne części mózgu, których funkcjonowanie odzwierciedla różnice między ludźmi, ich temperament i inteligencję.
Zdobywając uwagę innych możemy ją ukierunkować na coś lub kogoś, a w efekcie spieniężyć. Stała się ona walutą równoległą. Wprost mówią nam o tym komunikaty w rodzaju: „dzięki reklamie oglądasz za darmo”. Podobnie działają oferty: „aby nie oglądać reklam wykup wersję premium”. To nic innego, jak postawienie przed wyborem formy płatności: pieniądze lub uwaga. Zdobywanie uwagi to pierwszy etap przerabiania odbiorcy w konsumenta. Najbardziej banalny przykład z brzegu dostarczają influencerzy, obiecujący „oznaczenie w mediach społecznościowych” za darmowy pobyt w hotelu czy wystawną kolację w restauracji.
Trudno jest określić, jaki jest rzeczywisty i całkowity wpływ „pożeraczy uwagi” na gospodarkę i społeczeństwo. Jednym z najistotniejszych na pewno jest wypieranie innych czynności. Uwaga poświęcona np. mediom społecznościowym niesie za sobą oderwanie od innych aktywności. Nie mamy dokładnych danych na temat tego ile rzeczywiście kosztuje rozproszenie uwagi pracowników. Możemy jednie przypuszczać. W niedawnym eksperymencie skracania czasu pracy w Szwecji wprowadzono żelazną zasadę: pracownicy nie mogą korzystać z mediów społecznościowych w czasie pracy. Okazało się, że pomimo skrócenia godzin pracy o 2 godziny dziennie, rezultaty pracy były lepsze (!) niż przed zmianą. Nie oznacza, to że wcześniej pracownicy spędzali 120 minut na FB czy Instagramie. Towarzyszący korzystaniu z mediów społecznościowych spadek efektywności pracowników tłumaczy się zmęczeniem będącym pokłosiem przechodzenia pomiędzy różnymi aktywnościami, liczbą popełnianych błędów, stresem, frustracją, odczuwanie presji czasu i przeciążenia pracą. A do tego dochodzi zmarnowany czas. Badania profesor Glorii Mark wskazują, że aby powrócić do wykonywania przerwanej czynności wymagającej od nas dużego skupienia potrzebujemy średnio 23 minut i 15 sekund.
Gospodarka uwagi tworzy też nowy rodzaj nierówności. Typowy przykład efektu Mateusza: ci którzy mają dużo będą mieli jeszcze więcej. Ok, najczęściej polubionym postem na Instagramie w 2020 roku jest zdjęcie … jajka (blisko 55 milionów polubień) ale potem są już tylko gwiazdy: Kylie Jenner, Ronaldo, Jennifer Aniston, Lebron James. Christiano Ronaldo, który jako pierwszy na świcie miał więcej niż 200 milionów followersów zarabia więcej za publikowanie postów na Instagramie niż za grę w Juventusie Turyn. W takich warunkach podejmowanie wyzwania o zdobycie like’ów, odsłonięć, subskrypcji może przypominać wysiłki energicznego acz mało urodziwego dziewczęcia, które chce zdobyć tytuł miss balu maturalnego. Ona wie, że ładniejsze i popularniejsze dziewczyny pokonają ją. Zrobią to bez wysiłku, co sprawi, że na końcu poczuje się brzydszą i bardziej samotną niż jest teraz.
Dziękuję za uwagę.