Efekt Złotowłosej. Motywuje nas to, co nieco trudne

Dzieci uczą się, gdy treści nie są zbyt łatwe, albo zbyt trudne. Bądź, jak dziecko.

Efekt Złotowłosej. Motywuje nas to, co nieco trudne

Kiedy dziecko się rodzi brakuje mu wyposażenia, narzędzi, schematów, modeli i uproszczeń. Owszem ma słodycz małych rączek, doskwierający dorosłym brak umiejętności rozróżniania pór dnia, niezwykle sprawny i nadużywany aparat głosowy, oraz produktywny układ pokarmowy. Jednak w wymiarze umysłowym całe wyposażenie kaszojada to będący efektem dziedzictwa ewolucyjnego prymitywny mechanizm interpretacji informacji o środowisku. A środowisko nie bierze jeńców, jest obszerne, bogate w bodźce, złożone. Aby maluch mógł w nim dobrze funkcjonować automatycznie przyswaja sobie podstawy ekonomii dotyczące efektywności wykorzystywania zasobów. Dysponując ograniczoną  ilością energii i uwagi, berbeć musi mądrze wybierać na co je poświęcać.

Musi zdecydować, na jakim bodźcu się koncentrować, a jaki omijać. Wybierze źle? Traci. A zatem, aby nie marnować tego co cenne, konieczna jest ciągła selekcja. Tylko, w jaki sposób dziecko ma to robić? W jaki sposób uczy się w złożonym środowisku?

Jedno z wytłumaczeń jest proste; percepcja dziecka jest ewolucyjnie nakierowana na to, co niezbędne do przeżycia; dlatego szkrab zwraca uwagę na twarze i mowę. Zaraz, ktoś powie - twarz rozumiem, dziecko potrzebuje innych ludzi by przeżyć, ale jakie znaczenie ma mowa? Nie wdając się w szczegóły; kluczowe. Swego czasu cesarz, filozof, naukowiec Fryderyk II, zwany przez swoich poddanych stupor mundi – cud świata, ciekawy świata – przeprowadził potworny eksperyment. Chciał wiedzieć, czy istnieje jakiś pierwotny język, z którym się rodzimy, i który zapominamy, zanurzając się w kulturze naszych rodziców. W tym celu odizolował niemowlaki. Dzieci miały opiekę, były karmione, przewijane itd., ale nikt nie mógł do nich mówić. Pomimo zastosowania metody naukowej Fryderyk nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie. Pozbawione dostępu do głosu innych ludzi, dzieci umarły.

Dziecko uczy się chłonąc to co w otoczeniu, nie tylko obrazy twarzy i dźwięki głosów. Dlatego jego umysł nie może zajmować się czymś, co jest proste i znane. Nuda nie kręci. Nie może też rzucać się na to, co zbyt trudne. Wywołana trudnością frustracja również nie pociąga. Jak pokazały badania: niemowlęta najwięcej uwagi poświęcają zdarzeniom, które są wystarczająco złożone, by być interesujące, a jednocześnie wystarczająco proste, by mogły być zrozumiałe. Nie przesadzę jeżeli powiem, że ta zasada odnosi się też do dorosłych.

Opisany mechanizm, choć nie jest jedynym, którym się posługujemy podczas uczenia, został nazwany „Efektem Złotowłosej” i sprowadza się do tego, że ucząc się ludzie zwracają uwagę na to, co jest w sam raz, nie za łatwe, nie za trudne. Dlaczego efekt Złotowłosej? Dla tych, którzy dawno nie czytali bajki Roberta Southeya: „Złotowłosa i trzy niedźwiadki” małe przypomnienie: zagubiona w lesie dziewczynka trafia do chatki, gdzie na stole stały trzy miseczki z owsianką. Po spróbowaniu okazało się, że w jednej kaszka była za słona, w drugiej za słodka, a w trzeciej była w sam raz. Złotowłosa zjadła kaszkę małego misia. Potem jeszcze zasiadła w jego fotelu i spała w jego łóżeczku.

Pomijając degeneracyjny charakter zachowań Złotowłosej, w końcu wbiła komuś nieznajomemu na chatę, najadła się i wyspała; możemy zauważyć w jej postępowaniu coś, co jest wspólne dla nas wszystkich. Pociąga nas to, co wymaga wysiłku i odpowiada naszym umiejętnościom. Nudzimy się łatwym, frustrujemy zbyt trudnym.

Efekt Złotowłosej ma zastosowanie znacznie szersze niż tylko do uczenia się. Odnosi się do każdego zjawiska, którego wystąpienie zależy od ściśle określonych warunków. W astrobiologii dotyczy odległości planet od gwiazd pozwalającej zachować wodę w stanie ciekłym umożliwiając w ten sposób  powstanie życia. Jest ono możliwe na Ziemi tylko dlatego, że nie jesteśmy ani za blisko, ani za daleko od Słońca.[1]Pierwszy raz termin ten wykorzystali jednak socjologowie, Beth Hess i Joan Waring opisując optymalny poziom kontaktów małżeństw z ich krewnymi, tak by o nas nie zapomnieli, ale też by na co dzień stołowali się poza naszą kuchnią. Efekt Złotowłosej wykorzystuje się też w marketingu i ekonomii. Zauważyliście pewnie, że w menu często mamy do wyboru trzy opcje; np. kawę małą, średnią i dużą. W przypadku, gdy opcja środkowa jest bliższa cenowo opcji najtańszej, i bardzo odległa od opcji najdroższej, chodzi o to, aby osoby, które zwykle kupują to, co najtańsze, skusić do zakupu opcji droższej (środkowej). Z kolei, gdy opcja środkowa jest bliższa cenowo opcji najdroższej celem jest skłonienie nas do kupowania najdroższego towaru. Dla przykładu. Swego czasu firma Panasonic wprowadziła na rynek kuchenkę mikrofalową premium za, a jakże, 199 dolarów i 99 centów. Było to uzupełnienie dotychczasowej oferty. Wcześniej na rynku były już urządzenia tej samej marki za 179,99 i 109,99 dolarów. Efekt: sprzedaż kuchenki za 179,99 radykalnie wzrosła.

Z wielości zastosowań efektu żarłocznego wandala o blond włosach, to które mnie najbardziej interesuje jest tym, od którego zacząłem ten artykuł. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie niezwykłe jest, że pociągają i motywują nas wyzwania, i to wcale nie te wielkie, po których robimy „hop” na cokoły, ale małe, nieco trudne, wykonalne. Świetnie to widać w grach komputerowych. Wszyscy fani zręcznościówek, symulacji, gier logicznych, strategicznych czy fabularnych umarliby z nudów, gdyby, na każdym levelu poziom trudności pozostawał ten sam. Nie jestem fanem gier, ale metafora przechodzenia do kolejnych etapów wydaje się tu idealnie pasować. Wyzwanie optymalne to wchodzenie na nieznany teren z poczuciem posiadania wiedzy i umiejętności pozwalającym nam pokonać drogę. To wybór ścieżki, która odpowiada naszym kompetencjom. Takie podejście chroni przed nudą i frustracją, a przy tym pobudza, ekscytuje, pozwala dostrzec postępy. Dziś pójdę po płaskim, jutro wejdę na pagórek, pojutrze zdobędę szczyt. Mały, potem większy, …

Dobra, kończę bo zaczynam być patetyczny.

Zadanie na dzisiaj; wybierz właściwą owsiankę.