Dlaczego warto ufać innym ludziom?

Ufając innym czujemy się szczęśliwi i bezpieczni, mniej się stresujemy, lepiej się komunikujemy, jesteśmy bardziej przedsiębiorczy i produktywni. Polacy ufają rzadko.

Dlaczego warto ufać innym ludziom?
https://pixabay.com/illustrations/woman-flower-grow-self-love-7306978/ 

W zależności od epoki zamawiając swoje portrety, możni i władcy starali się pokazać swoją siłę, wzbudzić strach lub prezentować się jako osoby szczere i wiarygodne. Zauważono na przykład, że gdy w niektórych okresach i miejscach modnym było bycie przedstawianym, jako osoba przyjazna, malarze zwykli przesadzać, jeśli chodzi o tzw. cechy neoteniczne. O przyjazności portretowanych miały świadczyć: okrągła twarz, duże oczy, pełne usta czy małe nosy. Inny zabieg stosowano w  renesansie: osoby na portrecie częściej patrzyły wprost na odbiorcę, a nie w bok, jak to bywało w poprzednich okresach. Historycy sztuki obserwowali zmienność trendów, ale brakowało im dowodów ilościowych na poparcie swojej hipotezy.

Dopiero niedawno zespół naukowców kierowany przez Lou Safrę opracował algorytm do oceny twarzy człowieka. Używając tego rozwiązania zauważono, że między XIV a XXI wiekiem w malarstwie europejskim coraz częściej ujawniano i podkreślano oznaki wiarygodności. Te wyniki mogą sugerować, że wraz z rosnącą złożonością w podziale pracy, to właśnie bycie postrzeganym, jako ktoś komu można zaufać stało się ważne zarówno dla osób portretowanych, jak i szerzej, dla całego społeczeństwa.

Badanie sztuki pokazuje, co działo się w nowoczesnych społeczeństwach. A działo się dużo, wystarczy spojrzeć na życie, jakie prowadzono choćby tysiąc lat temu. To wtedy, w parafii St. Germain des Pres (dzisiaj jest to część Paryża), mieszkał człowiek, którego codzienność została starannie udokumentowana przez brytyjską historyczkę Eileen Power. Nazywał się Bodo. W porównaniu z nami Bodo miał nie tylko krótkie ale też ciężkie życie: był niewolnikiem, nie miał wykształcenia, pracował fizycznie, był biedny. Jego typowa kolacja na wielu z nas sprowadziłaby niestrawność lub biegunkę. Wszystko, co Bodo używał i jadł, było wytwarzane przez niego, jego rodzinę i innych mieszkańców wioski. Sól była jedynym produktem, który zanim trafił na jego stół,  przechodził przez wiele rąk. Tworzenie i konsumpcja odbywały się w tym samym miejscu. Dla nas to nie do pomyślenia. Właśnie zjedliśmy pomidory uprawiane w Hiszpanii, banany z Kostaryki, piekarz w sąsiednim mieście upiekł chleb, a lekarka, która mieszka w podmiejskiej wsi, zbadała nasze dzieci. Ludzie, których nigdy więcej nie spotkamy sprzedali nam spodnie w sklepie, a jakiś znany tylko z nazwiska naukowiec napisał artykuł na blogu, który czytamy. Ci, którzy zaopatrują nas w towary i usługi, ciągle się zmieniają. A przy tym mamy o wiele więcej opcji. Biedny Bodo.

Jednak różnice idą jeszcze dalej. Życie w takiej wiosce, jak ta zamieszkana przez Bodo ,opierało się na regule wzajemności uogólnionej. Pomaga się temu, kto potrzebuje naszej pomocy, nawet wtedy, gdy ten ktoś nie może nam się w żaden sposób odwzajemnić. Robimy tak, bo wierzymy, że gdy nam coś złego się przytrafi, inni nam też pomogą. W wiosce Bodo było około 80 osób, i wszyscy, do pewnego stopnia, polegali na sobie wzajemnie. A gdy ktoś nie stosował się do tej zasady, inni natychmiast się o tym dowiadywali i go karali. Ta mała społeczność, ludzi powiązanych ze sobą na lata, bezwzględnie wymuszała stosowanie się do zasad moralności.

Tylko, że my dzisiaj nie żyjemy w wiosce Bodo. Większość z nas każdego dnia spotyka więcej osób, niż Bodo spotkał przez całe swoje życie. Do tego jeszcze pośrednio wchodzimy w relację z milionami innych ludzi. Każdy z nas jest elementem jakichś sieci, których utrzymanie zależy od wzajemnego zaufania. Podział pracy sprawił, że rola zaufania wzrosła. Żyjemy wśród innych. Ktoś jest z nami, jesteśmy przy kimś, ktoś jest obok, robimy coś dla kogoś, myślimy o kimś. Ta wymienianka nie służy ćwiczeniu się w odmianie zaimka osobowego, ale podkreśleniu, że tak jak my przez swoją obecność wpływamy na innych tak też inni wpływają na nas. Musimy się z nimi liczyć, a ich zachowania, postawy, cele i preferencje mogą na nas oddziaływać.

Przez większość swojej historii ludzie żyli w małych grupach. Niemal wszystko co jedli lub używali było wytwarzane i zdobywane przez nich samych i innych członków grupy. Obowiązywały normy współpracy, a ich łamanie było natychmiast dostrzegane i karane. Dzisiaj to nie wchodzi w grę – jest nas za dużo, jesteśmy w zbyt wielu sieciach społecznych. Dzisiaj kluczowe jest zaufanie. Zastanówmy się, co się dzieje gdy go brakuje.

Podejrzliwość wobec innych niesie ze sobą kłopoty z nawiązywaniem bliskich relacji, bo skoro wiesz, że każdy ma coś na sumieniu, to lepiej się z nikim nie zadawać. Nieufność wobec innych może odbić się na naszej produktywności podczas pracy w grupie - bo przecież trudno pracować z kimś, na kim się nie da polegać. Nieufność zwiększa koszty życia - bo jak już wiesz, że ludzie są niegodni zaufania, to trzeba w końcu wyposażyć mieszkanie w dodatkowe zabezpieczenia, podpisując umowę trzeba analizować wszystko z prawnikiem, a robiąc zakupy w internecie  należy zbadać wiarygodność dostawcy i wszystkie opinie o produkcie. Nigdy nie wiadomo, kto będzie chciał nas oszukać i okraść. Takie podejście może też skutkować wyizolowaniem się od społeczeństwa i brakiem udziału w różnych atrakcjach – ale nie przejmujmy się, przynajmniej będziemy mieli czas na stanie w rogu i podejrzliwe obserwowanie innych. No i niestety, ale nieufność wobec innych może prowadzić do pogorszenia stanu zdrowia psychicznego - bo przecież ciężko być na bieżąco z podejrzeniami wobec każdej osoby, z którą się spotykasz, bez negatywnych skutków dla własnego samopoczucia.

Słynny ekonomista Kenneth Arrow pisał:

praktycznie każda transakcja handlowa zawiera w sobie element zaufania, a już z pewnością każda transakcja przeprowadzana przez pewien okres.

To tłumaczy dlaczego w wielu badaniach wskazano na pozytywny związek pomiędzy zaufaniem społecznym a tempem rozwoju gospodarczego. Dodatkowo brak zaufania wiąże się też z dużymi nierównościami ekonomicznymi w społeczeństwie, ale akurat w tym przypadku nie do końca wiemy, co jest przyczyną a co skutkiem. Zaufanie wobec innych jest też powiązane z wieloma pozytywnymi zachowaniami na poziomie jednostki. Ludzie ufający innym są bardziej przedsiębiorczy, częściej uczestniczą w wolontariacie, lepiej oceniają swoje zdrowie i są szczęśliwsi.

DOI: 10.13140/RG.2.2.32754.27844

Biorąc to wszystko pod uwagę trudno być w Polsce optymistą. Na podstawie danych, które zgromadziłem w prowadzonym przez siebie badaniu mogę wnioskować, że mniej niż 30% Polaków uznaje, iż większości ludzi można zaufać. Co interesujące: bardziej ufają ludzie, którzy postrzegają swoją sytuację materialną jako dobrą niż ci, którzy postrzegają się jako biedniejsi. Najrzadziej innym ufają ludzie młodzi (w wieku 25-34 lat), a najbardziej osoby religijne. A co najważniejsze, osoby, które mają najwyższy poziom zaufania do innych są też najbardziej zadowolone ze swojego życia. Te ostatnie wyniki potwierdzają to, co znamy z licznych badań prowadzonych na całym świecie; najszczęśliwsze społeczeństwa to te, w których poziom zaufania jest największy.

Badania globalne pokazują nam też, że Polacy są w dolnej połowie społeczeństw z największym poziomem zaufania. Z jednej strony mamy kraje skandynawskie, gdzie 60% osób uznaje, że innym można zaufać, z drugiej strony, kraje Ameryki Południowej, Kolumbia, Peru, Brazylia, gdzie zaufanie wobec innych deklaruje ledwie, co dziesiąta osoba.

Na koniec zostawiłem sobie coś jeszcze, co nie spodoba się cynikom. Naukowcy z Oxfordu udowodnili, że ludzie z wyższym poziomem inteligencji mają większe zaufanie do innych ludzi. Nie wiem jak Wy, ale ja im ufam.