Hikikomori: kiedy życie zamyka się w czterech ścianach

Czym jest hikikomori? Poznaj historie ludzi, którzy zamknęli się w swoich pokojach, oraz badania pokazujące, dlaczego coraz więcej osób ucieka od świata.

Hikikomori: kiedy życie zamyka się w czterech ścianach

Czy potraficie sobie wyobrazić, że przez pół roku – a może nawet kilka lat – praktycznie nie wychodzicie z pokoju? Żadnych spotkań ze znajomymi, szkoły, pracy, spacerów. Tylko cztery ściany i ekran komputera. Brzmi jak scenariusz filmu science fiction, ale to rzeczywistość setek tysięcy ludzi na całym świecie.

To zjawisko nosi nazwę hikikomori. Pochodzi z Japonii i łączy dwa słowa – hiki („wycofać się”) i komori („być w środku”). Oznacza osoby, które na dłużej niż pół roku odcinają się od życia społecznego – nie chodzą do szkoły, nie pracują, unikają kontaktów z ludźmi.

Jeszcze kilkanaście lat temu uważano, że to typowo japoński problem, związany z tamtejszą kulturą presji, perfekcjonizmu i wstydu przed porażką. Dziś wiadomo, że hikikomori staje się zjawiskiem globalnym – obecnym także w Korei, Europie czy Stanach Zjednoczonych. Dla przykładu badania przeprowadzone w 2022 roku we Włoszech sugerują, że hikikomori dotyczy około 2% nastolatków i studentów a kolejne 2% jest poważnie narażona.

Współczesny pustelnik

W Japonii szacuje się, że około 1,5 miliona osób w wieku produkcyjnym żyje w ten sposób – całkowicie odizolowanych. W tokijskiej dzielnicy Edogawa, gdzie takich osób jest około dziewięciu tysięcy, lokalne władze zaczęły organizować… spotkania w metawersum. Dzięki wirtualnym awatarom ludzie mogą porozmawiać z innymi bez wychodzenia z domu. Prefektura Kioto organizuje wirtualne spotkania dwa razy w miesiącu. Uczestniczą w nich zarówno nastolatki, jak i osoby po czterdziestce.

Podobne działania podejmują też inne kraje. W 2023 roku Korea Południowa wprowadziła rządowy program, który ma pomóc młodym ludziom w wyjściu z izolacji. Osoby między 9. a 24. rokiem życia mogą otrzymać wsparcie finansowe – nawet 650 tysięcy wonów miesięcznie (ok. 490 dolarów) – oraz pomoc psychologiczną, edukacyjną i zawodową. Celem jest nie tylko poprawa życia tych młodych ludzi, ale też odbudowa ich kontaktu ze światem i zwiększenie aktywności społecznej.

Dlaczego ludzie się wycofują?

Przyczyny hikikomori są złożone. To nie lenistwo ani „fanaberia”, lecz często efekt połączenia presji, nieśmiałości i trudnych doświadczeń emocjonalnych.

W kulturach, gdzie ogromne znaczenie ma sukces – jak w Japonii czy Korei – młodzi ludzie czują potężną presję, by być najlepsi w szkole, dostać się na prestiżowe studia i zrobić karierę. Kiedy im się nie udaje, czują wstyd i poczucie porażki. Z czasem unikają kontaktów z innymi, by nie konfrontować się z własnymi emocjami.

Jak ujął to jeden z byłych hikikomori, Ikeida, cytowany przez The Guardian:

„Kampus był pełen inteligentnych chłopaków, którzy marzyli o zostaniu biznesmenami, politykami i prawnikami. Nie mogłem znaleźć nikogo, kto podzielałby moje poglądy na świat. Szybko zdałem sobie sprawę, że jestem w niewłaściwym miejscu… że się do tego nie nadaję. Byłem kimś obcym”.

Ikeida próbował uciec – wyjechał za granicę, ale jak sam przyznał:

„Czytałem, pisałem, piłem i spałem. Przecież nie lubiłem podróżować. Byłem hikikomori za granicą.”

To przejmujący przykład, jak poczucie niedopasowania może prowadzić do stopniowego znikania ze świata.

Podobną historię przytoczono w artykule opublikowanym na stronie BBC. Syn pani Jin od trzech lat nie wychodzi ze swojego pokoju. Drzwi są zamknięte, a za nimi — cisza. Czasem tylko słychać cichy szelest, gdy przestawia coś na biurku.

„Zastanawiam się, co zrobiłam źle… sama myśl o tym sprawia mi ból” – mówi 50-letnia kobieta. Kiedyś był zdolny, ciekawy świata, pełen planów. Rodzice mieli wobec niego wielkie oczekiwania. Ale często chorował, nie potrafił utrzymać przyjaźni, a z czasem pojawiły się zaburzenia odżywiania. Uniwersytet miał być nowym początkiem – przez pierwszy semestr wydawało się, że wszystko idzie dobrze. A potem… nagle zniknął.

Zamknął się w pokoju. Przestał rozmawiać, dbać o siebie, jeść regularnie. Patrząc na niego, pani Jin czuła bezradność i winę. Chciała mu pomóc, ale każde słowo odbijało się od ściany milczenia.

Niechęć do rozmowy, lęk, rozczarowanie – wszystko złożyło się na mur między nimi. Dziś kobieta mówi:

„Kiedy zaczęłam to rozumieć, wszystko stało się jasne. On nie uciekł od nas – on uciekł od bólu.”

Krótka historia jednej rodziny, ale też obraz tego, jak emocjonalne więzienie może zamknąć człowieka nie tylko w pokoju, ale i w sobie.

Gdzie zaczyna się samotność?

Przyczyną hikikomori jest zwykle kombinacja czynników społecznych, rodzinnych i indywidualnych.

Dużą rolę odgrywa rodzina. Nadopiekuńczość, emocjonalny dystans czy brak wsparcia mogą pogłębiać lęk i poczucie bezradności. W kulturze silnie zakorzenionej w wartościach konfucjańskich sukces dziecka często postrzegany jest jako miara rodzicielskiego spełnienia. To sprawia, że presja osiągnięć staje się wspólnym ciężarem – zarówno dla młodych ludzi, jak i ich rodziców. Gdy dziecko nie spełnia społecznych oczekiwań, rodzina często reaguje poczuciem winy i wstydu, co może pogłębiać izolację.

Do tego dochodzą negatywne doświadczenia z rówieśnikami – wyśmiewanie, nękanie, odrzucenie. To często moment, w którym młody człowiek zaczyna się wycofywać.

Jak pisze Tristan z Brystolu:

Jako dziecko zawsze chętnie bawiłem się sam, ale nigdy nie byłem nieufny wobec interakcji społecznych. W szkole średniej byłem prześladowany. Czułem, że nie potrafię się bronić, więc wycofałem się. Nie chciałem spędzać czasu z nikim. Nawet z rodziną. Spędzałem godziny w swoim pokoju, oglądając telewizję, sprzątając go, czytając, rysując, słuchając muzyki – o ile nie wymagało to rozmowy z ludźmi.

W dzisiejszych czasach znaczenie ma też Internet. Dla wielu hikikomori sieć jest bezpiecznym miejscem – światem, w którym można być sobą, nie ryzykując odrzucenia. Ale to bezpieczne schronienie łatwo staje się pułapką: im więcej czasu online, tym trudniej wrócić do realnych relacji. A badania pokazują, że nastolatki cierpiące na IGD – Internet gaming diosorder (zaburzenie związane z graniem w gry komputerowe) mają niemal czterokrotnie wyższe ryzyko bycia zakwalifikowanymi jako hikikomori  niż ich rówieśnicy.

Cena izolacji

Hikikomori to nie tylko brak kontaktu z ludźmi. To również cierpienie psychiczne, które często prowadzi do depresji, lęku i poczucia bezsensu.

Izolacja osłabia umiejętności społeczne i pewność siebie, przez co powrót do normalnego życia staje się jeszcze trudniejszy. Cierpią też rodzice – czują się winni, bezradni i często sami zaczynają unikać kontaktu z otoczeniem. W Japonii mówi się o „kryzysie 8050” – kiedy 80-letni rodzice nadal opiekują się swoimi 50-letnimi dziećmi, które nigdy nie wyszły z izolacji.

Na poziomie społecznym to zjawisko oznacza utracony potencjał – ludzie, którzy mogliby pracować, tworzyć, uczyć się, pozostają niewidoczni. W starzejących się społeczeństwach, takich jak Japonia czy Korea, to poważne wyzwanie gospodarcze.

Czy można wrócić do świata?

Tak – choć wymaga to czasu, cierpliwości i empatii. Najważniejsze jest wczesne wsparcie – zarówno dla samej osoby w izolacji, jak i dla jej rodziny. Pomagają małe kroki: wyjście na krótki spacer, rozmowa przez telefon, kontakt z innymi w bezpiecznym środowisku.

Coraz częściej stosuje się terapię opartą na stopniowym odbudowywaniu kontaktu ze światem – bez presji, z dużą dozą zrozumienia.

W Japonii działa nawetorganizacja o nazwie New Start, która pomaga osobom dotkniętym zjawiskiem hikikomori. Jej program „rent-a-sister” (czyli „wypożycz siostrę”) polega na tym, że zatrudnione kobiety spędzają z takimi osobami miesiące, a czasem nawet lata, stopniowo budując zaufanie i pomagając im ponownie otworzyć się na świat. Organizacja prowadzi też domy przejściowe, w których mieszkańcy uczą się samodzielności – aż 80% uczestników programu wraca później do normalnego życia.

Ale potrzebna jest też zmiana społeczna – mniej oceniania, mniej presji, więcej empatii wobec tych, którzy nie mieszczą się w standardowym rytmie życia.

Hikikomori dotyczy nas wszystkich. Bo choć nie każdy zamknie się na miesiące w pokoju, coraz więcej ludzi doświadcza samotności, presji i wypalenia. Jeśli chcemy, by mniej osób znikało za drzwiami swoich pokoi, musimy stworzyć społeczeństwo, w którym nie trzeba uciekać, by poczuć spokój.