Zrobiłem coś i to był mój pierwszy błąd; action bias.

Psychologowie od lat pokazują nam, że nie jesteśmy tak racjonalni, jak chcielibyśmy o sobie myśleć. Jednym z powodów jest action bias – skłonność do działania, nawet wtedy, gdy bardziej opłaca się nic nie robić. Czasem wszyscy w nią wpadamy – ja, Ty i bramkarze w Lidze Mistrzów.

Zrobiłem coś i to był mój pierwszy błąd; action bias.
Photo by Shane Rounce on Unsplash

Wyobraź sobie taką sytuację: lato, wczesny ranek, wsiadasz do autobusu PKS. Kurs do Szkaradowa na Dolnym Śląsku. Korzystasz z przywileju pasażera stacji początkowej i wybierasz miejsce, które ci odpowiada. Siadasz przy oknie. Na razie jest jak w reklamie przewoźnika: słońce świeci, woń odwijanych kabanosów nie zdążyła się jeszcze rozejść, a inni pasażerowie są nie tylko ładni i uśmiechnięci, ale też miło milczą o polityce.

Mija czas, mijają kilometry. Słońce grzeje mocniej. Szyba w oknie skupia jego promienie, jak lupa w rękach znudzonego dziecka na wakacjach. W coraz bardziej nagrzanej głowie pojawia się myśl: a może by tak przesiąść się na miejsce przy przejściu, z dala od okna, gdzie nie będzie aż tak gorąco?

Myśl to tylko myśl – rekomendacja, nie przymus. Zwlekasz, rozważasz, liczysz na zmianę kierunku jazdy. Nagle – uppps, już nie ma o czym myśleć. Ktoś zajmuje wolne siedzenie obok ciebie. Tobie zostają tylko widoki, pot i żal.

Scenariusz drugi: wszystko to samo – poranek, wsiadanie, wybór – tyle że tym razem od początku siedzisz przy przejściu. Dopiero po chwili, skuszony widokami, przesiadasz się na miejsce pod oknem. I znów: słońce, pot, opcja przesiadki zajęta przez kogoś innego. Chcesz wrócić, ale nie masz gdzie.

W obu przypadkach kończy się tak samo – piekarnik, pot, zero komfortu. Więc moje pytanie może się wydać naiwne, ale czy w którejś z tych dwóch sytuacji czujesz się gorzej? Może wtedy, gdy pocisz się po tym, jak myślałeś o tym, by coś zmienić, ale tego nie zrobiłeś? Czy może w drugiej – gdy pocisz się, po tym jak się przesiadłeś?

Jeśli odpowiesz, że w tej drugiej, będziesz w większości. Inni zwykle reagują podobnie. Dlaczego? Bo żałujemy bardziej, gdy coś zrobimy i wyjdzie źle, niż wtedy, gdy nie zrobimy nic – nawet jeśli finał jest identyczny. „O ja głupi, po co się przesiadałem?” – boli bardziej niż „O ja głupi, czemu się nie przesiadłem?”.

Z jednej strony – logiczne. Nie działasz, nie ryzykujesz. Ale z drugiej – no właśnie: nie brzmi to jak coś, co słyszycie na warsztatach, w podcastach motywacyjnych albo ze środka własnej głowy, gdy jakiś głos szepcze: „Działaj, nie czekaj!”. Zwykle żałujemy, że czegoś nie zrobiliśmy, a nie, że próbowaliśmy, ale się nie udało.

Sam zresztą często powtarzam: lepiej coś zrobić, niż żałować, że się nie spróbowało. Męczą mnie „gdyby-ludzie”. „Gdybym wtedy podszedł, miałbym jej numer.” „Gdybym poprosił o podwyżkę, pewnie bym ją dostał.” „Gdyby, gdybym, gdybyśmy…”

Rób, nawet jeśli nie wiesz, jak się skończy. Rób, bo testowanie daje więcej niż teoretyzowanie.

I tu zaczyna się robić ciekawie.

Bo badania pokazują, że nie tyle nasze doświadczenia, ile nasze wyobrażenia o tym, jak mogło być, są źródłem żalu. Im piękniej coś sobie uroimy, tym większy żal, że się nie wydarzyło.

Nie podszedłem do kobiety przy barze – okej. Ale kiedy w głowie odgrywam sobie scenariusz, że ona się uśmiecha, ja błyszczę retorycznie jak Arystoteles na sterydach, zmaskulinizowana część publiczności patrzy z nieukrywaną zawiścią, a reszta sali bije brawo – wtedy czuję, że straciłem coś wielkiego.

Tyle że przecież mogło być odwrotnie. Może właśnie uniknąłem katastrofy? Wręcz poczuję się lepiej, gdy wyobraźnia podrzuci mi obraz poruszonej odrazą miny niewieściej, będącej automatyczną reakcją na moją żałosną propozycję postawienia drinka.

A zatem najważniejsze: żal – przynajmniej częściowo – nie bierze się z tego, co doświadczamy, ale z kontrastu między rzeczywistością a wyobrażoną alternatywą.

Rzeczywistość przegrywa z bajką – boli.
Rzeczywistość lepsza od wyobrażenia – nie boli.

Tyle.

I dlatego właśnie warto czasami zastanowić się nad tym, co robimy.

Przyjrzyjmy się sobie, a zobaczymy, jak żałosne bywa robienie czegoś tylko dlatego, żeby nie czuć, że jesteśmy bierni.

Nieważne, jak bardzo będziesz starać się, aby jeszcze-ale-już-niedługo-żyjącego bohatera horroru przekonać, że schodzenie do piwnicy to naprawdę zły pomysł. I tak to zrobi.

Ja, oglądając mecz, wrzeszczę na sędziego, udzielam wskazówek zawodnikom, przedrzeźniam komentatorów.

Zdarza się, że stojąc w korku, przeklinam i identyfikuję okazy flory w mieście: „Jedź, baranie!”.

Stukam palcami w stół, czekając na jedzenie.

Naciskam dziesięć razy guzik przy przejściu dla pieszych – może światła przełączą się szybciej.

Krzyczę na windę.

Wczytywanie strony internetowej wydaje się trwać wieczność, dlatego ciągle ją odświeżam, podczas gdy czasami jest szybciej, jeśli po prostu poczekam.

Robię coś, choć wiem, że nie ma to żadnego sensu.

Dlaczego?

Bo tak działa action biasprzymus podjęcia działania, nawet jeśli to nie ma wpływu na efekt.

Dzieje się tak, bo chcę odzyskać kontrolę. Działam – to znaczy: coś ode mnie zależy. Siedzę bez ruchu – równa się: jestem bezradny. Nielubiane uczucie.

Możesz to zaobserwować wszędzie:

Po nieudanym kwartale firma decyduje się zmienić swoją strategię, chociaż słabe wyniki mogły być wynikiem nie strategii, lecz na przykład pogarszającej się sytuacji gospodarczej lub niedyspozycji jednego z kluczowych sprzedawców.

audiobook

Firmy wykorzystują naszą skłonność do działania, zachęcając do klikania „Kup teraz!”, „Działaj!”.

Drużyny zwalniają trenerów po kilku nieudanych meczach.

A skoro już jesteśmy przy sporcie, to mam inny przykład – bramkarze.

Przeprowadzono badanie, w którym przeanalizowano 286 rzutów karnych strzelanych w Lidze Mistrzów. Okazało się, że bramkarze mają większe szanse na obronę, jeśli po prostu stoją na środku.

A co robią? Skaczą w prawo lub w lewo.

Dlaczego? Bo jeśli piłka wpadnie, a oni stali – czują się jak statyści. Jeśli skakali konwulsyjnie a piłka i tak wpadła – przynajmniej próbowali. Działali.

Zbierając to wszystko razem:

Działanie, które prowadzi do złego efektu, boli bardziej niż bezczynność zakończona tym samym rezultatem.

A jednocześnie mamy wdrukowaną potrzebę działania, bo działanie = kontrola.

Nieważne, czy realna, czy złudna.

Psychika mówi: „Lepiej coś zrobić, niż siedzieć jak zając na kołku.”

Tyle że może pamiętacie – zając, który siedział na kołku, przebierał nogami i śpiewał:

„Było morze i był kołek,
Na tym kołku był wierzchołek...”