Wypaleni

Choć nie jest chorobą wypalenie zawodowe osiąga rozmiary epidemii i dotyka często tych, którzy są najlepsi z nas: ludzi, którym naprawdę zależy.

Wypaleni
anne-nygard-on-unsplash

Brakuje Ci energii do pracy? Jesteś wyczerpana? Negatywnie nastawiona do tego, co wiąże się z twoją pracą? Cyniczna? Mniej efektywna? Mniej skuteczna?

Jeżeli dostrzegasz w tym siebie może to świadczyć o wypaleniu zawodowym. Szczególnie jeżeli do tego dołożysz coś z listy:

· drażliwość,

· problemy ze snem,

· spowodowane napięciem bóle głowy,

· pogorszony nastrój,

· nadużywanie używek,

· złe nawyki żywieniowe,

· dehumanizacja innych (współpracowników, studentów, pacjentów itp.),

· problemy z pamięcią i uczeniem się;

· pogorszenie relacji osobistych,

· niższa samoocena.

Niemal podręcznikowym przypadkiem jest tekst, który znalazłem na forum internetowym:

Pracuję obecnie bardzo powoli, nie lubię (…) tego, co kiedyś lubiłam. Prokrastynuję ile się da. Płakać mi się chce, dosłownie, jak otwieram maile. Nie mogę odpocząć. Jestem niemiła, uciekam od obowiązków. Nie śpię, obżeram się, na nic nie mam czasu, bo cały czas pracuję, bo odkładam i bardzo powoli i z obrzydzeniem wszystko robię. Byle jak robię inaczej nie mogę.

To, co opisuje Autorka tego wpisu, może dotyczyć 25 a nawet 35 procent pracujących Polaków, ale wypalenie to problem globalny. Eileen McDargh w książce „Burnout to Breakthrough” pisze:

· Szacuje się, że roczne koszty stresu i wypalenia w USA sięgają od 120 do nawet 300 miliardów dolarów.

· Każdego dnia 58 procent Kanadyjczyków doświadcza nadmiernego stresu w pracy;

· Wypalenie zawodowe wśród amerykańskich lekarzy osiągnęło rozmiary epidemii: u ponad połowy z nich dostrzeżono 5 objawów;

· W Europie najwyższy poziom wypalenia zawodowego obserwuje się wśród pracowników służby zdrowia i nauczycieli.

· W RPA wypalenie zdiagnozowano wśród 72 procent osób zajmujących się zdrowiem matek i 75 procent pielęgniarek.

Stworzenie terminu „wypalenie” jest przypisywane amerykańskiemu psychologowi Herbertowi Freudenbergerowi. Freudenberger dostrzegał w ludziach podobieństwo do spalonych budynków. Do jego gabinetu trafiali ludzie, którzy mieli na swoim koncie wiele osiągnięć, a siedząc na kozetce, byli tylko wydmuszkami, pozbawionymi optymizmu, pasji do życia i poczucia celu. Początkowo łączono wypalenie z zawodami związanymi z opieką nad innymi ludźmi; diagnozowano je głównie u nauczycieli i pielęgniarek, pracowników socjalnych, duchownych i osób świadczących pomoc prawną. Z czasem jednak wypalone ludzkie gmachy zaczęto dostrzegać w innych zawodach, między innymi wśród bankierów, menedżerów, gospodyń domowych i studentów. Wszędzie tam, gdzie wykonywaniu pracy towarzyszył chroniczny stres. W tym miejscu jednak małe zastrzeżenie: to, że nie masz ochoty do pracy, albo to, że osiągasz w niej słabe wyniki, nie świadczy o wypaleniu. Wypalenie to coś, co dotyczy zaangażowanych w swoją pracę idealistów; ludzi, którzy oddali się jakieś sprawie i nie otrzymali oczekiwanej nagrody. Wydaje się, że wypalenie dotyczy więc tych, którym zależy, oczekują określonych wyników tego co robią, mają jakiś cel, może misję. Zainfekowani tumiwisizmem lenie i kombinatorzy obserwują wypalenie jako coś, co dotyczy innych.

Badania sugerują, że wypalenie zawodowe rozwija się odwrotnie proporcjonalnie do stażu pracy. Jedna z najbardziej znanych badaczek wypalenia: Christina Maslach zauważyła, że pracownicy socjalni najczęściej doświadczali wypalenia zawodowego w ciągu pierwszych pięciu lat od podjęcia zatrudnienia. Podobnie od 40 do 50 procent nauczycieli w amerykańskich szkołach publicznych odchodzi z zawodu w ciągu pierwszych pięciu lat pracy. Z kolei badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Michigan wykazało, że młodsi chirurdzy cierpią z powodu wypalenia zawodowego częściej niż ich bardziej doświadczeni koledzy. Wypalenie jest często wynikiem rozbieżności pomiędzy oczekiwaniami a nagrodą, a co za tym idzie:  wyższy wskaźnik wypalenia wśród młodych pracowników nie jest zaskakujący. Inne czynniki wiązane z ryzykiem wypalenia to samotność i bezdzietność. Badania pokazują, że osoby samotne i nieposiadające dzieci są bardziej narażone na wypalenie zawodowe niż osoby w dobrych związkach i rodzice.

Choć „wypalenie zawodowe” jest opisane w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11) nie jest chorobą, a jedynie powodem tego, że nasze zdrowie kuleje. Doświadczając go jesteśmy w stanie chronicznego stresu, który nie został skutecznie opanowany.

Skąd się bierze wypalenie?

Zgodnie z tym, co piszą Christina Maslach, Susan Jackson i Michael Leiter  wypalenie ma sześć podstawowych powodów:

1. Nadmierne obciążenie pracą

2. Postrzegany brak kontroli

3. Niewystarczające nagrody za wkładany wysiłek

4. Brak wsparcia w społeczności

5. Postrzegana niesprawiedliwość

6. Niedopasowanie wartości i umiejętności

Widzicie to?

Wszystkie te powody mają przede wszystkim charakter organizacyjny i /lub wynikają z tego, co robimy: za dużo pracy, ograniczone możliwości wpływania na osiągane rezultaty, niewystarczające lub niesprawiedliwie rozdzielane nagrody, brak wsparcia w grupie, w której pracujemy, w końcu robienie tego, co uważamy za mało ważne, a w czym nie wykorzystujemy naszych umiejętności.

Pomimo tego, że pracownik na większość z tych rzeczy nie ma wpływu to, jak zauważa Jennifer Moss, odpowiedzialność za radzenie sobie z wypaleniem powszechnie przypisujemy właśnie jemu.

EKONOMIASZCZESCIA.PL 

„Idź na yogę, pobiegaj, załaduj sobie aplikację do medytacji i zajmij się pielęgnowaniem ogrodu albo ucz się szydełkować”. To może pomóc nam poczuć się lepiej ale zawiedzie, gdy ma chronić przed wypaleniem i zapoczątkować budowę na zgliszczach. Czując się wypalonym próbujemy odnaleźć spokój i się zrelaksować. Bierzemy tydzień wolnego. Planujemy dużo spać, oglądać seriale, może wybrać się na krótki spacer, albo w końcu obejrzeć wszystkie części Gwiezdnych Wojen. Próbujemy zmienić to, jak się czujemy. Taka strategia zawodzi z jednego, prostego powodu: cechą wypalenia jest to, że nie potrafimy się zrelaksować. Tydzień z Tolkienem czy Sapkowskim nic nie da. Wypalenie sprawia, że nie umiemy korzystać z przywileju zwykłych przyjemności: snu, spaceru, relaksujących kąpieli, ciekawych rozmów o niepraktycznych sprawach. Nawet wtedy czujemy się śledzeni przez pracę.

Większość z nas zrobi więc coś innego: skoro się nie wyrabiam w terminie – to przysiądę kilka wieczorów i nadrobię to co było do zrobienia. Nie mogę się zrelaksować – to może drink, skrolowanie sociali, albo wcisnę się w dresy i pójdę pobiegać przed pracą. Z oddalenia wygląda to logicznie. Może nawet da chwilowe wytchnienie. W długim okresie to jednak paliwo dla wypalającego nas płomienia. Praca wciska się w każdy element naszego życia, staje się pierwiastkiem, który wdychamy i krąży w naszym krwiobiegu. Tworzy się coś, co terapeutka Debbie Sorensen, opisuje jako cykl wypalenia.  Czując się tak, jak nie lubimy się czuć staramy się to zmienić. Wtedy sięgamy po wypróbowane strategie służące unikaniu albo kontrolowaniu emocji; wzrastamy w cynizmie, zaharowujemy się albo odwrotnie robimy tylko i wyłącznie minimum; wycofujemy się, odkładamy na później. To działa, tak, czasami, może, na chwilę, ewentualnie. W długim okresie okazuje się jednak, że stanowi jedynie element samonapędzającego się mechanizmu. Przychodzi frustracja, a za nią zniechęcenie: próbowałem a to nic nie dało. To toczące się z górki błędne koło.

Czego nam więc trzeba?

Dwóch rzeczy.

Jedna jest na zewnątrz a druga wewnątrz nas.

Po pierwsze, potrzebujemy poszukać  zewnętrznych rozwiązań; przede wszystkim pracować krócej, wygospodarować więcej czasu na relaks i ćwiczenia kontemplacyjne, czy dbanie o relacje. Po drugie, wybaczcie ale nie mam pomysłu, jak w sposób kreatywny napisać coś, co jest niezwykle proste: potrzebujemy wsłuchać się w swoje potrzeby.

A zatem nie mam dobrych wieści, dla tych, którzy szukają magicznych pigułek szczęścia i zaangażowania. Badania pokazują, że niższy poziom wypalenia zawodowego występuje u ludzi, którzy: mają poczucie dążenia do celu; mają przynajmniej częściowe poczucie kontroli nad wykonywaniem pracy; mogą liczyć na empatię przełożonego i wsparcie ze strony współpracowników, w końcu, utrzymują więzi z rodziną i przyjaciółmi.