Wielki bobas jest smutny - mieszkanie z rodzicami a dobrostan młodych dorosłych.
Jeżeli mieszkanie z rodzicami to wygodne życie bez zobowiązań to dlaczego gniazdownicy są nieszczęśliwi?

Co myślisz o tym, że ktoś będąc dorosłym mieszka z rodzicami? Chcąc poznać opinie innych przejrzałem dyskusje na forach internetowych. A tam:
• Zdziwienie: Czy ktoś normalny nie chce swojego życia? To brak dojrzałości.
• Realizm finansowy. Tak, ale z najniższą pensją.
• Współczucie. Nie każdego stać.
• Dezorientacja. Znam facetów po 40-stce i nadal mieszkają z mamą, tego akurat zrozumieć nie umiem.
• Pragmatyzm. Tak jest taniej.
• Rozczarowanie. Miałam faceta, jak doszło co do czego, to nie chciał mieszkać ze mną tylko został u mamy.
• Frustracja. A jak się w 2 pokojach mieszka z rodzicami w bloku to gdzie się spotykać z dziewczyną.
• Lojalność. Czasami rodzice wymagają pomocy.
• Tumiwisizm. Jak ci dobrze to mieszkaj sobie jak chcesz co cię obchodzi zdanie innych.
Fora internetowe dobrze pokazują mechanizmy psychologiczne. Oceniając zachowania innych ludzi, mamy skłonność do tego by winić ich za sytuację, w której się znaleźli. Nie chcesz mieszkać sam bo tak wygodniej, bo mama poda i pozmywa, bo taniej, bo nie ma zobowiązań, bo nie ma presji, bo zaawansowane nieudacznictwo, bo leń. No po prostu bamboccione – wielkie bobasy albo cwaniacy: nie płacą rachunków, to co zarobią wydają na siebie, i żyją w głębokim przekonaniu, że lodówka się sama napełnia.
Może. A może nie. Nie wiem. Wiem natomiast, że jeżeli idziemy tym tropem myślenia: dorośli ludzie wolą mieszkać z rodzicami, bo tak jest im wygodniej i łatwiej, to powinniśmy się spodziewać, że są też dzięki temu szczęśliwi. Skoro coś wybieram, to przecież nie kieruję się dążeniem do tego, by było mi gorzej. A jeżeli, zgodnie z przekonaniem osób wypowiadających się na forach internetowych, robią to z premedytacją, są niedojrzali, leniwi, pragmatyczni, to już na pewno powinno być im dobrze.
A jest?
Czy gniazdownicy - osoby dorosłe mieszkające z rodzicami - są szczęśliwsze od tych, którzy gniazdownikami nie są?
Zanim odpowiem na to pytanie, wrzucę jeszcze jeden wątek, który wiąże się z tym o czym piszę. O ile w badaniach często zwraca się uwagę na stronę młodych dorosłych, to jakoś rzadko ktoś pyta o rodziców. A czy rodzice, którzy mieszkają z dorosłymi dziećmi są szczęśliwi? Na ten temat nie znalazłem for internetowych, ale przeczytałem artykuł o procesie, który miał miejsce we Włoszech. Matka dwóch, bardzo dorosłych synów (obaj mieli więcej niż 40 lat) wniosła sprawę do sądu domagając się eksmisji swoich latorośli. Ten przykład pokazuje, że gdy dorosłe dzieci mieszkają z rodzicami, to nie tylko one ponoszą skutki.
No to teraz przejdźmy do konkretów – mojego własnego badania.
W swojej analizie wykorzystałem dane z badania OTODOM. Tego fragmentu nie znajdziecie w raporcie bo jego temat poszedł nieco w innym kierunku. Najpierw rzućmy okiem osoby na mieszkające z rodzicami i odpowiedzmy na pytanie, czy są szczęśliwsze niż ci, którzy mieszkają samodzielnie. Mówiąc samodzielnie mam na myśli wszystkie opcje poza mieszkaniem z rodzicami. A zatem mogą mieszkać sami, z partnerem, ale też z innymi osobami. Mogą wynajmować albo posiadać lokum.
W mojej analizie wziąłem pod uwagę, że zdecydowana większość gniazdowników to młodzi dorośli i osoby w wieku średnim, dlatego kiedy porównuję ich z resztą społeczeństwa ograniczam się do osób, które mają nie więcej niż 45 lat.
Co ujawniło badanie?
Kiedy weźmiemy pod uwagę szczęście i porównamy osoby dorosłe mieszkające z rodzicami z osobami, które z rodzicami nie mieszkają to okaże się, że gniazdownicy są mniej szczęśliwi. I to sporo: różnica 0,94 na skali od 1 do 10 to bardzo dużo. A do tego są mniej zadowoleni ze swojej sytuacji na rynku pracy, ze stanu finansów i relacji z innymi.
A byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie mieszkający z rodzicami studenci, którzy nieco poprawiają średnią. Gdyby ich wyłączyć z grupy badanych to w porównaniu z całą resztą społeczeństwa gniazdownicy okazywali się średnio o 1.5 mniej zadowoleni ze swojego życia, pracy, relacji i finansów. Źle jest jednak nie tylko w porównaniu z innymi. Źle jest również wtedy, gdy spojrzymy na wartości absolutne. Jeżeli na skali od 1 do 10 badani uzyskują średnią poniżej 5, a w przypadku sytuacji finansowej i pracy nawet poniżej 4!, to już jest bardzo źle. To są wyniki podobne do tych, jakie w ogólnoświatowych badaniach szczęścia uzyskuje się w Afryce Subsaharyjskiej albo w Afganistanie.
W tym momencie dość znacznie chwieje się popularne przekonanie, że gniazdownicy to osoby, które wybierają taki styl życia bo tak im lepiej. Pozbawieni części problemów, które ma wielu z nas, powinni być szczęśliwsi a nie są. Dlaczego tak jest? Częściowo odpowiedzią mogą być dane charakteryzujące tą grupę w naszym badaniu: gniazdownicy to w zdecydowanej większości mieszkańcy wsi i małych miast, co trzeci z nich ma co najwyżej wykształcenie zawodowe, mniej niż 60% z nich pracuje zawodowo (dla porównania wśród osób, które nie mieszkają z rodzicami to jest 82%), a nawet jak pracują to zarabiają mało: co trzeci deklaruje dochód poniżej 3 tysięcy na rękę miesięcznie. W końcu, coś czego mogliśmy się spodziewać, ale i tak to szokuje: jedynie 5% gniazdowników to osoby żyjące w związku małżeńskim (w grupie, z którą ich porównałem była to ponad połowa badanych).
To co wiemy z badań przeprowadzanych w różnych krajach sprowadza się do stwierdzenia, że dorośli mieszkający z rodzicami są mniej zadowoleni ze swojego życia, szczególnie jeżeli powrócili do domu z powodów finansowych i/lub po rozpadzie związku. Badania przeprowadzone w Australii wskazują, że ta zależność jest tym silniejsza im więcej lat mija od okresu dojrzewania, ale swój szczyt osiąga wśród osób będących w przedziale 35-45 lat. Z kolei badania przedstawione w Journal of Family Issues wskazują, że w Stanach dwóch na pięciu gniazdowników, to bumerangi – dorośli, którzy wrócili do domu rodziców, po jakimś czasie mieszkania niezależnie. Głównym powodem powrotu był brak (wystarczająco dobrze płatnej) pracy. Inne badania pokazują, że dorośli mieszkający z rodzicami częściej cierpią z powodów psychicznych, niż ci, którzy żyją sami. Może to być wynikiem swoistego poczucia utknięcia spowodowanego brakiem dostępnych cenowo mieszkań, ale ma też swoje źródło w kulturze: dość powszechnym postrzeganiu braku niezależności od rodziców jako porażki.
Niedawne australijskie badanie dotyczące wspólnego zamieszkiwania rodziców i młodych dorosłych wykazało, że młodzi dorośli mieszkający z rodzicami mieli gorsze zdrowie psychiczne niż osoby mieszkające samodzielnie. Autorzy przypisali to kilku czynnikom, w tym poczuciu utknięcia z powodu braku dostępności i przystępności cenowej mieszkań, a także elementowi kulturowemu obecnemu w wielu krajach zachodnich, które historycznie ceniły niezależność jednostki i postrzegały zależność od domu rodzinnego i zasobów jako porażkę.
Co z tego wszystkiego wynika? Rozumiem tych, którzy są krytyczni wobec wielkich bobasów. Bamboccione, nie tylko nie wykształcili w sobie zaradności, ale też samej potrzeby niezależności. Brakuje im celu, motywacji, kierują się unikaniem odpowiedzialności. Edukacja i praca są tylko w trybie przypuszczenia. To nie są osoby, których nieszczęście wynika z niezaspokojenia potrzeb – albowiem ich potrzeby są na niskim poziomie i są w pełni zaspokojone. A zatem źródeł nieszczęścia doszukiwałbym się w braku celu, małej autonomii i nienajlepszego obrazu własnej osoby. A do tego jeszcze dodałbym słaby wynik porównań z innymi.
Tyle że, tak jak Ty, ja też nie wiem, ilu młodych dorosłych Polaków tak naprawdę pasuje do tego wzorca. Wiele badań robionych w bogatych krajach, wskazuje, że okres zamieszkiwania z rodzicami będzie się wydłużał. I wcale nie musi to mieć wiele wspólnego z postawami młodych ludzi. Najpowszechniejszymi powodami nieopuszczania domu rodzinnego są: brak pracy, niskie dochody, brak wykształcenia, wysokie koszty mieszkania, brak partnera życiowego. Mówiąc językiem ekonomii: wysokość kosztów i niedobory zasobów. Powody mieszkania z rodzicami mogą mieć też charakter indywidualny, - ktoś woli wydawać/zbierać pieniądze na coś innego niż kredyty, czynsz i rachunki za mieszkanie; ktoś czuje się związany z rodzicami albo ich aktywnie wspiera. W końcu; mieszkanie z rodzicami to często nie jest decyzja podejmowana tu i teraz; to raczej konsekwencja wyborów w przeszłości i warunków, w jakich komuś przyszło wzrastać.
Niezależność to nie tylko wybór, ale często efekt warunków ekonomicznych. Wydłużający się czas zamieszkiwania z rodzicami pokazuje, że problem jest złożony i nie zawsze wynika z braku ambicji.
Zachęcam do ostrożności z oceną.
