Solastalgia – poczucie bezradności naocznego świadka

Masz czasami poczucie, że tu gdzie jesteś dzieje się źle, a ty nic nie jesteś w stanie zrobić by temu zapobiec?

Solastalgia – poczucie bezradności naocznego świadka
AI created

Za oknem szaro, smętnie, zawiesinowo. Sztuczną górkę gdzieś przy placu zabaw w grudniu porasta zielona trawa. Płozy sanek nieco przyrdzewiały. Nie pamiętam, gdzie są łyżwy. Nawet zimą, na co dzień wystarczą lekkie buty i odzież przejściowa. Marchewki przydają się do robienia zupy bo bałwany są tylko na rysunkach. Co to znaczy kulig? – pytają dzieci. Niektóre rośliny przestają czekać do marca by wyrosnąć. Inne zaczynają drugi cykl w październiku. A ptaki wydają się zastanawiać czy odlatywać do ciepłych krajów. Ostatnio trafiłem na słowo, które dobrze opisuje to, co czuję i to, co dostrzegam. To słowo to solastalgia, oznaczające smutek, frustrację spowodowane degradacją środowiska naturalnego w ukochanym miejscu zamieszkania.

Solastalgia to uczucie, które nam towarzyszy, gdy będąc w domu czujemy za nim tęsknotę, bo rozglądając się dookoła zauważamy, że zachodzą wokół nas zmiany, których kierunek jest niepokojący. Przedstawiona graficznie byłaby tym małym miejscem w środku, gdzie nakładają się trzy nasze uczucia: tęsknota za domem, smutek z powodu niepożądanych zmian i bezsilność. Samo słowo zawiera w sobie pierwiastki tego, o czym mówimy. Jest tam nostalgia, czyli tęsknota za przeszłością, „nostos” oznacza tyle co powrót do domu, a grecki „algos” – to po prostu ból. Są tam też pojęcia „solace” i „desolation” czyli łagodzenie cierpienia oraz porzucenie i samotność.

Pierwszym, który użył tego terminu był australijski filozof Glenn Albrecht, który opisał solastalgię na przykładzie ludzi doświadczający skutków permanentnej suszy w Nowej Południowej Walii oraz mieszkańców obszarów systematycznie niszczonych na skutek odkrywkowej eksploatacji węgla. Kiedy o tym myślę wyobrażam sobie australijskiego farmera, w jego domu z dużą werandą, jak spogląda na paloną słońcem, pustynniejącą ziemię, wspomina to, jak było w tym miejscu kiedyś, i wie, że nic nie może zrobić by zatrzymać postępujące zmiany. Stąd, dosłownie, jak pisze Albrecht:

solastalgia to ból lub choroba spowodowane przez utratę lub brak pocieszenia, i poczucie oderwania od swojego domu lub terytorium.

Nie chodzi zatem o zwykłe odczuwanie tęsknoty za jakimś miejscem wyznaczonym przez długość i szerokość geograficzną, a za czymś co dostrzegamy, gdy spoglądamy wstecz. Za tym, gdzie czuliśmy się „sobą i u siebie” bardziej niż w teraźniejszości. Gdy to co minęło uznajemy za lepsze, istnieje ryzyko, że pojawi się w nas głęboki niepokój. Widać to choćby w pracach naukowców, którzy badali rdzenną ludność. Wywłaszczeni ze swoich ziem, pozbawieni kultury, Indianie, Innuici, Aborygeni odczuwają nie tylko żal za przeszłością, ale też za miejscami, do których nie można powrócić, w sensie fizycznym, duchowym i emocjonalnym.

Choć, jak się wydaje, solastalgia najczęściej jest dzisiaj używana w odniesieniu do zmian klimatycznych, to jej przyczyny mogą być zarówno naturalne, jak i wytworzone przez człowieka. Solastalgię mogą wywołać: susza, pożar, czy powódź; ale jej przyczyną może być wojna, terroryzm, urbanizacja, budowa drogi. Koncepcja ta może się odnosić do wszystkiego, co zmienia fizyczne środowisko, i co wpływa negatywnie na więzi, jakie łączą nas z tym miejscem.

W artykule, który się ukazał w czasopiśmie Lancet solastalgia została uznana za istotny przykład tego, jak zmiany klimatyczne wpływają na zdrowie psychiczne. A naukowcy dostarczają coraz więcej dowodów na to, jak negatywne są jej skutki. Szczególnie narażeni na nią są rdzenni mieszkańcy różnych regionów świata. Badania Aborygenów w Australii pokazały, że z ich perspektywy solastalgia jest uczuciem związanym z utratą „country” – kraju, pojęcia obejmującego ziemię, wodę, tradycję i duchowe powiązanie z miejscem. Badania pokazują, że katastrofy klimatyczne, takie jak nawracające pożary buszu, pogłębiają uczucie straty.

Solastalgia w kontekście Afryki jest szczególnie widoczna w miejscach takich jak Kongo, gdzie środowisko naturalne jest intensywnie degradowane przez działalność wydobywczą, co powoduje konflikty zbrojne, przesiedlenia, zanieczyszczenie środowiska i powstawanie "stref ofiar". Problem ten dobrze ilustruje też artykuł dotyczący zmian zachodzących w Ghanie i będącej ich konsekwencją migracji ludzi ze wsi do miast.

Z powodu ocieplania się klimatu, w niektórych arktycznych regionach wydłużają się okresy przejściowe, w których nie ma wystarczająco dużo lodu by bezpiecznie korzystać ze skuterów śnieżnych i jest go zbyt wiele by zamiast tego pływać łodzią. Te zmiany okazują się mieć niepokojące konsekwencje psychologiczne dla mieszkających w tym miejscu Inuitów.  Ograniczony dostęp zarówno do lądu, jak i wody, uświadamia ludziom, jak bardzo ich życie i kultura są z nimi powiązane. A do tego dochodzi jeszcze niepewność, brak poczucia kontroli i sprawstwa. Przez setki lat polujesz i łowisz, gdy nagle z powodu zmian w środowisku jesteś skazany na żarcie z marketu.  Przekazywane z pokolenia na pokolenie umiejętności stają się bezużyteczne, twoje zwyczaje niezrozumiałe, a kulturowe artefakty wręcz śmieszne.

Zastanawiając się nad tym, jak zmiany klimatyczne wpływają na nasze więzi z miejscem, nie mogę oprzeć się refleksji, jak kruche, a jednocześnie głęboko zakorzenione są te relacje. Widzimy, jak niszczące zjawiska pogodowe i stopniowe zmiany środowiskowe odbijają się na zdrowiu psychicznym i fizycznym ludzi na całym świecie, w tym na tych, dla których ziemia jest nie tylko przestrzenią życia, ale także źródłem tożsamości i tradycji. To uświadamia nam, że chroniąc miejsca, chronimy nas samych.