Poczuj się źle
Złe samopoczucie jest objawem problemu a nie samym problem.
Denerwujemy się wystąpieniem w pracy, a zaraz potem pojawia się lament z powodu braku pewności siebie i odpowiednich umiejętności. Złościmy się na dziecko a za chwilę odczuwamy poczucie winy, że tak łatwo daliśmy się ponieść gniewowi. Emocje, które odczuwamy, wpływają na nasz dobrostan, ale jak się okazuje, to jak na nie zareagujemy wpływa na nas jeszcze bardziej. Badanie opublikowane w czasopiśmie Emotion pokazało, że wielu z nas nierzadko wini się za smutek, lęk czy gniew. Uznajemy odczuwanie tych emocji za niepożądane. Pośrednio wierzymy, że są złe i dlatego powinniśmy ich unikać. Prawda jest zgoła inna: emocje nie prowadzą do negatywnych konsekwencji, ale ich unikanie już tak.
Unikanie gniewu, smutku, rozczarowania, wstydu czy lęku wydaje się być sensownym pomysłem. Działa tu logika menu w restauracji; jeżeli nie lubię wątróbki i mogę wybrać coś innego, to zamawiam inne danie. Chcemy by tak samo było z niepożądanymi emocjami. W końcu ich odczuwanie nie jest miłe. A przy tym wiążą się one ze zdarzeniami, o których chętnie byśmy zapomnieli, a jeszcze chętniej w ogóle do nich nie dopuścili. Ponadto wielu z nas potrafi sobie przypomnieć ulgę, jaką odczuliśmy, gdy udało nam się uniknąć niepożądanych emocji. Kiedy odczuwam lęk przed odrzuceniem, nie zaproszę dziewczyny na randkę. A zatem, bardzo prosta logika: nie będę próbował zapraszać, co pozwoli mi uniknąć zarówno lęku, jak i potencjalnego rozczarowania.
Unikanie. Tak, to rzeczywiście działa. Tu i teraz, dziś, jutro, unikając ochronię się przed tym, czego nie chcę czuć. Tyle, że za rok, za dwa lata, a może dopiero za 10, niemal na pewno, unikanie stanie się znacznie większym problemem niż to czego chcemy uniknąć. Dlatego, jeżeli planujesz jeszcze chwilę pożyć, to może warto zastanowić się nad tym, czy unikanie tego, co zwykliśmy nazywać „negatywnymi” emocjami, jest dla nas właściwą strategią.
Zanim Yann Martel otrzymał nagrodę Bookera za sfilmowaną i niezwykle popularną książkę „Życie Pi” przynajmniej pięciokrotnie odczuł rozczarowanie z powodu odrzucenia rękopisu przez uznane londyńskie wydawnictwa. Takich jak Martel było dziesiątki, może kojarzycie? Rowling, King…
Ich historie to dowód na to, że dążenie do celu, często wymaga od nas przechodzenia przez trudne chwile i stawania wobec trudności. Choć są tacy, którzy próbują, nie da się wejść na wysoką górę bez wysiłku, w klapkach sącząc przy tym drinka z palemką. Nie chcę powiedzieć, że jak nie poczujesz cierpienia to droga jest niezaliczona. Tylko znorani zasługują na medal. To nie tak! Ale z drugiej strony nasza niechęć do zapłacenia ceny za podróż, którą odbywamy, może skutecznie zawęzić to, co nazywamy życiem. Nie pojadę bo nie chcę się stresować nieznajomością języka. Nie wynajmę samochodu, bo nie lubię jeździć w innym państwie. Nie spróbuję mówić w obcym języku, bo wstyd, bo zażenowanie. Nie podejdę do osoby, którą chciałbym poznać, bo… Unikamy ludzi, doświadczeń, miejsc i sytuacji. A im częściej unikamy, tym mniejsze szanse na to, że nauczymy się radzić sobie w podobnych okolicznościach. Im częściej unikamy, tym mniej pozostaje rzeczy, w których czujemy się dobrze.
Na świetnym wystąpieniu na TED talks Jia Jiang opisał, odrzucenie i rozczarowanie, które poczuł jako sześciolatek, gdy okazało się, że żadne dziecko w jego klasie, nie potrafiło powiedzieć o nim nic dobrego. Tak samo zraniony czuł się wtedy, gdy mając 30 lat i prowadząc własną firmę doświadczał odrzucenia swoich ofert. I wtedy wpadł na pomysł. Uznał, że zamiast unikania, zrobi coś dokładnie odwrotnego: wystawi się na odrzucenie. Podjął się 100 dniowego wyzwania. Przez sto kolejnych dni codziennie robił coś, co miało mu pomóc radzić sobie z odmową. W ramach swojego projektu: próbował pożyczyć 100 dolarów od kompletnie obcego mu człowieka, poprosił o „dolewkę” burgera argumentując, że skoro jest dolewka napoju to przecież może być też dolewka kanapki. Poprosił o to, by zrobiono dla niego doughnuty, które wyglądają jak kółka olimpijskie albo poszedł do obcej osoby i zapytał, czy może posadzić kwiaty w jej ogrodzie. W ciągu tych 100 dni Jia Jiang nie tylko nauczył się radzić z odrzuceniem, ale też zauważył, coś co psychologowie odkryli już dawno: jeżeli umiesz uzasadnić swoją prośbę, większość ludzi uzna to za wystarczające by zrobić, to o co ich prosisz.
Dość powszechnym sposobem na unikanie niepożądanych emocji jest rozproszenie uwagi. Rzeczywistym wyzwalaczem wielu zachowań są stres, lęk, nuda, niepewność, samotność Próbujemy ich uniknąć klikając w ikonkę Facebooka, oglądając viralowe rolki, kupując osiemnastą parę butów. Tymczasem, jak pokazują badania, ludzie, którzy bardziej akceptują niż osądzają odczuwane przez siebie emocje rzadziej odczuwają to co niepożądane. Psychologowie opisują to jako akceptację nawykową; czyli akceptowanie naszych emocji i myśli bez ich oceniania. Nie przestajemy ich odczuwać, ale kontrolujemy nasze reakcje na to co czujemy. Badania pokazują, że osoby, które ją stosują są psychicznie zdrowsze.
Jednym z powodów tego, że unikanie niepożądanych emocji się nie sprawdza, jest biały niedźwiedź. Powiedz sobie: „nie myślę o białym niedźwiedziu” a okaże się, że ta urocza bestia wychodzi z każdego zakamarka umysłu. Próbowanie uniknięcia jakieś myśli wpędzają na w pułapkę ciągłej czujności. Stajemy się czujni zawsze, gdy istnieje możliwość pojawienia się niepożądanych emocji, a strach przed nimi sam w sobie staje się niepożądanym doświadczeniem.
Unikanie emocji jest jak chowanie trupa w szafie. Możemy twierdzić, że go tam nie ma, dopóki stęchły zapach nie zacznie roznosić się po pokoju. Z punktu widzenia dobrostanu zaprzeczenie nie jest najlepszą praktyką, bo może przynieść przeciwne do zamierzonych efekty. W niewielkim badaniu klinicznym badani wkładali rękę do wanny z lodowatą wodą. Poproszono ich o zaakceptowanie uczucia bólu lub stłumienie go. Ci, którzy próbowali tłumić uczucia zgłaszali większy ból i nie byli w stanie wytrzymać w lodowatej wodzie tak długo, jak ci, którzy zaakceptowali dyskomfort. Inne badania powiązały tłumienie emocji ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia problemów ze zdrowiem psychicznym, takich jak depresja i stany lękowe.
Ludzie, którzy unikają niektórych emocji mają tendencję do koncentrowania się na swoim zdrowiu fizycznym i szukania fizycznych rozwiązań dla emocjonalnych problemów zdrowotnych. Pamiętacie jeszcze Georgette drugoplanową bohaterkę filmu „Amelia”? A ten dialog?
· Joseph : Jesteś cudowna, kiedy się rumienisz. Jak dziki kwiat.
· Georgette : [kręcąc głową] To moja niestrawność.
Georgette to dobry przykład tego co wiemy z badań. Unikanie negatywnych emocji łączy się ze zwiększonym prawdopodobieństwem przeziębień, chronicznego bólu i chorób serca. Ogólnie to po prostu bardzo negatywnie wpływa na system immunologiczny.
Ostatnia rzecz; to wizyta w urzędzie. Nie wiem, jak wy, ale ja mam jakąś głęboką awersję – nakręcam się jeszcze za nim umówię wizytę. Tworzę wizję tego, co się stanie. Widzę jak mi powiedzą, że brakuje zaświadczenia o niekaralności, świstka stwierdzającego, że mogę organizować loterię fantową w przedszkolu i druczku C-134 z podpisem weterynarza, o tym że mogę chodzić bez kagańca. Przewiduję porażkę, złość i znużenie oczekiwaniem na audiencję. Dlatego niemal zawsze do końca odsuwam to co nieuniknione. Ten przykład opisuje coś co jest dobrze potwierdzone badaniami: chęć uniknięcia nieprzyjemnych uczuć, wydłuża okres oczekiwania, ale przyczynia się do odczuwania lęku, który często jest bardziej dokuczliwy niż samo zdarzenie. W mózgu mamy wiele połączeń, które efektywnie zaprzęgamy do tworzenia katastroficznych scenariuszy. Pompujemy balon. Tymczasem, gdy w końcu nadchodzi sytuacja, której się obawiamy, nasze myślenie ogranicza się do tego, co właśnie doświadczamy. A to okazuje się nie być tak ekstremalne, jak nasze wizje. Poza naszą wyobraźnią, katastrofy, nawet w urzędach, zdarzają się raczej rzadko.
Wiecie, jaki paradoks łączy się z odczuwaniem niepożądanych emocji? To jest najlepsze narzędzie, jakie zawdzięczamy ewolucji. Nieprzyjemne emocje są silne i chcemy ich unikać, a to może być pierwszy krok do zmiany. Słynny psycholog Roy Baumeister zauważył, że: gdyby nieprzerwanie towarzyszyły nam satysfakcja i przyjemność, trudno byłoby znaleźć w sobie motywację do poszukiwania czegoś lepszego. Innymi słowy, nie czując się źle, nie osiągalibyśmy dobra. Może nie zawsze jest tak, że to co nas nie zabija to nas wzmacnia, ale na pewno bliskie prawdy okazuje się twierdzenie: to czego unikamy czyni nas słabszymi.