Narzekający Polak?

posłuchaj nagrania na Youtube, Spotify, Podbean

Na początek poproszę Cię o ocenę.

Twoim zdaniem: jaka część Polaków jest szczęśliwa lub bardzo szczęśliwa? 20? 50? A może 80 procent?
A Ty? Jesteś szczęśliwy? Jesteś szczęśliwa?

Modelowi Polacy wydają się być narzekającymi malkontentami albo przynajmniej  roszczeniowymi pesymistami. Umiejscawiamy ich w trójkącie rozpaczy gdzieś między „stara bieda”, „lepiej nie pytaj” i „te patałachy znowu przegrały”. Media się dopasowują. Tytuły z pierwszej strony popularnej wyszukiwarki odzierają ze złudzeń: „Czy Polacy narzekają najbardziej na świecie?”, „Polska narzekaniem płynąca”, „Polacy narzekają na potęgę”…

Przejrzałem te artykuły. Żaden z nich nie odwoływał się do konkretnych badań. To tak naprawdę opinie o opiniach: sądzę, że inni ciągle narzekają, są smutni, nieszczęśliwi, więc napiszę o tym, że Polacy narzekają, są smutni i nieszczęśliwi. A już najciekawsze są wytłumaczenia, dlaczego tak jest: bo pogoda, bo komunizm, bo zabory (!), bo sąsiedzi nas nie lubią. Wygląda to tak, jakby nasi dziadkowie przekazali nam jakiś wzmacniany doświadczeniami wojennymi słowiański gen. To dlatego dziś kwintesencją Polaka wydaje się być rysunek Andrzeja Mleczki, na którym ktoś skarży się: „To już nie jest to narzekanie co kiedyś”.

A jak jest naprawdę?

W 2023 roku byliśmy w ścisłej czołówce najbardziej zadowolonych z życia narodów w Europie – wyżej niż Portugalczycy, Hiszpanie czy Włosi. Wyżej niż Czesi, Szwedzi czy Norwegowie. Z kolei z przeprowadzonych w 2024 roku badań Eurobarometruwynika, że w porównaniu do średniej w Unii Europejskiej Polacy lepiej oceniają stan swoich finansów i sytuację na rynku pracy oraz z większym optymizmem patrzą w przyszłość.

O co więc chodzi? Dlaczego, żyjąc wśród szczęśliwych ludzi, mamy wrażenie, że otaczają nas malkontenci, biadolące marudy, pokwękujący turyści nad morzem? Dlaczego nasze wyobrażenia tak często mijają się z faktami?

Pamiętasz jeszcze pytanie zadane na początku tego artykułu? Jest duża szansa, że nie doceniłeś lub nie doceniłaś tego, jak duża część Polaków jest zadowolona ze swojego życia. Dane Ipsos zebrane pod koniec 2024 roku wskazują, że 72% naszych rodaków jest szczęśliwa lub bardzo szczęśliwa.

Obraz Polaka marudy wydaje się więc odbiegać od tego, jak jest naprawdę. Zanim jednak znajdziesz kolejny powód do narzekania, spieszę donieść, że to nie jest nasz narodowy fenomen. Esteban Ortiz-Ospina, jeden z dwóch zarządzających w Our World in Data, opublikował krótki artykuł, w którym pokazał, że ludzie na całym świecie mają skłonność do zaniżania poziomu szczęścia osób żyjących wokół nich.

Najbardziej ekstremalne przykłady obserwuje się w Azji. Weźmy Koreę Południową – zdaniem Koreańczyków ledwie 24% ich rodaków jest szczęśliwych, podczas gdy w badaniach szczęścia odsetek ten wynosił 90%. W innych krajach nie było tak ekstremalnych różnic, ale w żadnym z nich szacunki robione przez mieszkańców nawet nie zbliżyły się do realnych wartości. Widzimy tu wyraźny wzorzec: nawet gdy sami jesteśmy szczęśliwi, często mamy przekonanie, że inni nie są. To jednak nie znaczy, że błędnie oceniamy szczęście Kasi czy Tomka, których znamy. Raczej chodzi o tę anonimową masę – resztę, ludzi spotykanych w autobusie czy na ulicy.

Skłonność do popełniania błędów w ocenie tego, co myślą i czują inni, nie ogranicza się tylko do szczęścia. Prowadzone od 10 lat badania Ipsos Perils of Perception pokazują, że to szerszy problem. Przykładowo: gdy zapytano o wskaźnik zabójstw, okazało się, że w 25 z 30 badanych krajów większość ludzi uważa, że jest on wyższy niż w roku 2000. A w rzeczywistości, pomijając Meksyk (który jest wyjątkiem), wartość wskaźnika jest niższa lub na bardzo podobnym poziomie. Lubimy myśleć, że kiedyś było bezpieczniej, a dane pokazują coś innego.

Podobnie jest z innymi poruszającymi wyobraźnię tematami, takimi jak choćby imigracja. Tutaj też występuje bardzo wyraźne przeszacowanie. Średnio, w krajach badanych przez Ipsos, mieszkańcy sądzą, że imigranci stanowią 24% populacji. Faktycznie jest to 11% – mniej niż połowa tego, co ludzie uważają!

Ostatni przykład, który przytoczę, to rozkład bogactwa. Również w tym przypadku percepcja mocno odbiega od danych. W wielu krajach ludzie przeszacowują udział 1% najbogatszych w całkowitym bogactwie wszystkich gospodarstw domowych. Najbardziej widać to w Stanach. Amerykanie są przekonani, że najbogatsi posiadają 60% całego bogactwa, podczas gdy naprawdę jest to około 35%. To ciągle dużo, ale nie aż tak bardzo, jak się wydaje.

Skoro błędy postrzegania są tak powszechne i tak duże, to dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że tak bardzo się mylimy? Dzisiaj sami badani na pierwszym miejscu przyczyn błędnych przekonań stawiają media społecznościowe, a dalej tradycyjne media i zaginających rzeczywistość polityków. Może tak jest, ale ja bardziej skłaniam się do twierdzenia, że rozbieżność pomiędzy światem rzeczywistym a tym, jak go postrzegamy, to wynik działania określonych mechanizmów psychologicznych. Dajemy się zwieść narracjom, mamy problemy z liczbami, ale mechanizmy powstawania rozbieżności wydają mi się głębsze.

Ludzie generalnie dobrze oceniają szczęście innych – ale dotyczy to osób, które znamy. Gdy porównasz swoje myśli na temat szczęścia z tym, co o tobie myślą twoi przyjaciele, oceny okażą się dość zbliżone. Bez względu na różnice kulturowe dobrze radzimy sobie też z oceną podstawowych emocji, takich jak smutek czy radość. To z kolei sugeruje, że problem leży w postrzeganiu ogółu społeczeństwa, a nie jednostek.

Co więcej, homo sapiens ma tendencję do skupiania się na tym, co złe. Negatywne obserwacje i doświadczenia nie tylko działają na nas silniej, ale też szybciej zwracamy na nie uwagę. Łatwiej dostrzegamy to, co złe, i to prowadzi nas do przekonania, że inni są mniej szczęśliwi niż w rzeczywistości. Ta ludzka skłonność wpływa też na media, w których dominuje pesymizm informacyjny – skoncentrowanie na kryzysach, konfliktach i zagrożeniach.

Dodatkowo wielu z nas żyje w przekonaniu, że kiedyś było lepiej. Świetnie pokazują to badania na temat postrzegania upadku moralności w społeczeństwie. Obok tendencji do wyszukiwania negatywnych informacji, autorzy artykułu opublikowanego w czasopiśmie Nature wskazują, że gdy przypominamy sobie wydarzenia z przeszłości, często zapominamy o tym, co było złe, i skupiamy się na tym, co dobre. W efekcie teraźniejszość wydaje się być moralną pustynią, a przeszłość – krainą cudów, w której ludzie nie zamykali drzwi do domów i zawsze wierzyli innym na słowo.

Ciekawe dane na ten temat cytuje jeden ze współautorów badań, Adam Mastroianni. Wynika z nich, że odsetek osób dostrzegających upadek moralności był taki sam w roku 1949, 1995, 2014 i w 2019. A zatem twierdzenie, że świat schodzi na psy, jest – co tu dużo mówić – bardzo trwałe.

Ale jest jeszcze coś. Jak wskazuje Hans Rosling w książce Factfulness, wierzymy, że świat jest gorszy niż jest w rzeczywistości, bo dzielimy ludzi na „nas” i „ich”. Ile to razy słyszeliśmy, że ludzie to zmanipulowani głupcy kierujący się tylko własną korzyścią. Gdy jednak zapytam: a Ty? Jesteś zła? Jesteś głupcem? – pewnie zaprzeczysz. A Twoi przyjaciele? Bliscy? Czy wśród nich przeważają wredne karykatury człowieka rozumnego? Pewnie nie.

A zatem paradoksalnie, choć sami myślimy o sobie dobrze i podobnie postrzegamy większość bliskich nam ludzi, to rzadko dostrzegamy dobro w dużej zbiorowości. My – ok, oni – be. Bzdura.