Królicze łapki, żyrafy i iluzja kontroli
Ludzie chętniej angażują się w coś, gdy mogą podjąć samodzielną decyzję – nawet jeśli obiektywnie nie ma to żadnego wpływu na wynik.

W wielu kulturach królik symbolizuje płodność i witalność. Kojarzymy go z wiosną, wielkanocną czekoladą, potencją seksualną i Playboyem. Jednak w niektórych częściach świata szczególnie ważna jest jego tylna lewa noga. Często barwiona na jaskrawe kolory, niepozorna kończyna była niegdyś noszona przy pasku albo na szyi – ze względu na swoją rzekomą zdolność przyciągania szczęścia. Ohyda.
Żeby było bardziej zawile: aby królicza łapka naprawdę działała, powinna być zdobyta w odpowiedni sposób. Najlepiej na cmentarzu, w piątek trzynastego, przy pełni księżyca, z udziałem srebrnej kuli i... rudowłosego lub zezowatego mężczyzny, najlepiej czarnoskórego. Mieszanka strachu, tabu i odrazy miała magicznie naładować łapkę, tak by ta przyciągała szczęście.
Myślisz sobie: co za bzdura. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie może w to wierzyć. Człowiek nie powinien ulegać idiotycznym iluzjom. Więc po co to robimy?
Odpowiedź, którą sugeruje nauka, jest prosta: by zyskać poczucie kontroli. Iluzoryczne – to prawda – ale ważne.
Ukryta pod kopułą czaszki szara masa nie znosi chaosu. Gdy patrzymy na rzeczywistość, nasz umysł nieustannie próbuje znajdować wzorce, układać fakty w ciągi przyczynowo-skutkowe, nadawać sens temu, co widzimy. A przede wszystkim – kontrolować. W tym naszym pragnieniu jesteśmy jak koleś w czerwonym kapeluszu.
Codziennie, tuż przed dziewiątą rano, mężczyzna w czerwonym kapeluszu staje na placu i zaczyna gwałtownie machać nakryciem głowy. Po pięciu minutach znika. Pewnego dnia podchodzi do niego policjant i pyta:
— Co pan robi?
— Odpędzam żyrafy.
— Ale tu nie ma żadnych żyraf.
— No i widzi pan? Dobrze mi idzie!
Wszyscy: ja, ty, on, ona, ciocia Eleonora i dziewczyna bez zęba na przedzie – w pewnym stopniu jesteśmy ludźmi w czerwonym kapeluszu. Pragniemy kontroli. Doświadczamy iluzji. Artykuły naukowe pełne są dowodów na ten temat.
Klasyczne eksperymenty Ellen Langer pokazały, że ludzie chętniej angażują się w coś, gdy mogą podjąć samodzielną decyzję – nawet jeśli obiektywnie nie ma to żadnego wpływu na wynik. Daj ludziom możliwość samodzielnego wyboru losu na loterię, a będą uważać, że ich szanse na wygraną są większe. Zabierz im tę możliwość – będą oceniać je jako niższe.
Poczucie kontroli jest nam niezbędne. Potrzebujemy go, choćby to miało być tylko: „najpierw ziemniaki, potem mięso, bo ja tu rządzę”, albo „GPS to tylko sugestia”. Przekonanie, że coś ode mnie zależy, jest tak istotne dla naszego dobrostanu, że nierzadko mózg czerpie satysfakcję z jego iluzji.
Badania sugerują, że samo to, że nie możemy ulec iluzji, sprawia, że czujemy się gorzej. Ludzie, którym zaproponowano, by – nie znając wyniku – obejrzeli retransmisję meczu, czuli się gorzej niż ci, którzy mogli oglądać go na żywo. Mieli poczucie częściowej utraty kontroli nad tym, co się dzieje. Tak jakby oglądanie w telewizorze tego, co w danej chwili dzieje się na boisku, mogło wpłynąć na to, co się wydarzy. Tak jakbyśmy wierzyli, że wykrzyczane do telewizora: „Sędzia, ślepy jesteś?! Faul był!” – naprawdę wpłynie na decyzję tego gościa z gwizdkiem. Oglądając mecz w czasie rzeczywistym, badani mieli iluzoryczne wrażenie, że na coś wpływają. Oglądając retransmisję – wiedzieli, że to już się wydarzyło i nic nie da się zmienić. Odebrano im iluzję.
Doświadczamy tego codziennie. Większość wind posiada przycisk „zamknij drzwi”. Niecierpliwi użytkownicy naciskają ten przycisk, gdy chcą, aby winda ruszyła. Nie zdają sobie sprawy, że ich wysiłki są bezużyteczne. Zarządcy budynków i programiści wind uznali, że wiedzą, kiedy drzwi powinny się zamknąć – i dezaktywowali przycisk. Naciśnięcie go nie daje żadnego efektu, ale ludzie nadal to robią. To tylko jeden z przykładów „iluzji kontroli”. Zachowujemy się tak, jakbyśmy kontrolowali coś, czego nie kontrolujemy.
Jak ważna jest iluzja kontroli świetnie widać w reklamach tego, co z kontrolą nie ma wiele wspólnego. Zauważyliście jak się reklamują bukmacherzy?
„Bo fortuna jest w twoich rękach” – głosi reklama jednego z nich – „to twoja arena, to ty ustalasz zasady, przewidujesz bieg zdarzeń i sam je kształtujesz. To ty decydujesz.”
A co robi inny: Czym jest bardziej? Bardziej to wybór, nie najłatwiejszy ale kozacki to wytycznie własnej trasy nie po ich śladach, to twoja droga.
Reklamy bukmacherów nigdy nie odnoszą się do szczęścia i przypadku. Sprzedawana jest iluzja, że kontrolujemy to, co się dzieje.
Rynek reklam sam w sobie jest ciekawym casem w kwestii iluzji kontroli. Już sto lat temu mówił o tym guru sprzedaży John Wanamaker: „Połowa pieniędzy, które wydaję na reklamę, jest marnowana. Problem w tym, że nie wiem, która połowa”. To zdanie świetnie obrazuje, jak sprzedaje się iluzję kontroli. Firmy reklamowe zapewniają, że poprzez swoje działania sprawią, że ludzie kupią twój produkt. No cóż, może. Chyba. Ewentualnie. Żeby to sprawdzić, musielibyśmy porównać tych, na których reklamy zadziałały, z tymi, którzy nie mieli z nimi do czynienia. Znacie jakieś firmy reklamowe, które tak robią? Ja też nie.

Jeszcze jedna ważna kwestia: poczucie kontroli działa na nas motywująco – na zasadzie: wiem, że coś mogę, że to zależy ode mnie. A co za tym idzie – brak tego poczucia zniechęca nas do działania.
Dobrym przykładem jest to, co stosunkowo niedawno wydarzyło się w Stanach. W 2013 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (AMA) ogłosiło, że otyłość oficjalnie kwalifikuje się jako choroba. Decyzja ta, choć miała na celu zwiększenie świadomości i poprawę dostępu do leczenia, przyniosła ze sobą pewien paradoks.
Badania pokazały, że kiedy ludzie dowiadywali się o nowej klasyfikacji otyłości, ich motywacja do stosowania diety… malała. Powód? Jeśli otyłość to choroba, to może nie jest już kwestią wyboru, tylko czegoś, nad czym nie mamy pełnej kontroli.
Oczywiście, można się kłócić, czy dodatkowe kilogramy to wyłącznie efekt wolnej woli, czy raczej złożonych mechanizmów biologicznych, społecznych i psychologicznych. Ale jedno jest pewne – nasze poczucie kontroli nad własnym ciałem jest kluczowe. Jeśli zaczniemy wierzyć, że nie mamy na nic wpływu, łatwo odpuścimy zdrowe nawyki.
Jak bardzo poczucie kontroli wpływa na nasz dobrostan widać z badań przeprowadzonych wśród pracujących zawodowo matek. Kobiety stosujące „reaktywny” styl zarządzania czasem – czyli takie, które bez planu i harmonogramu reagują na to, co teraz ma zostać zrobione – okazały się być relatywnie bardziej zestresowane i sfrustrowane. Z kolei te, które podchodziły do sprawy „aktywnie” – próbowały planować, organizować i nadawać rytm swoim dniom – odczuwają nieco mniej presji i więcej kontroli nad swoim życiem. To badanie pokazało, że nie zawsze chodzi o to, ile mamy do zrobienia, ale o to, czy czujemy, że to my decydujemy, kiedy i jak to robimy – nawet jeśli właśnie jemy zimny obiad o 23:15, bo dzieci nie chciały spać, a szef uznał, że „to tylko szybki mail”.
Podsumowując: nie mogę Ci obiecać, że pracy, obowiązków, zadań będzie mniej, ale życie będzie piękniejsze jeżeli będziesz je kontrolować.
