Kredyt mieszkaniowy a szczęście – co mówią badania i dlaczego możesz się zdziwić?

Kredyt hipoteczny – symbol dorosłości, stabilizacji i własnego kąta, Czy zaciągnięcie kredytu obniża jakość życia, a jego spłata przynosi ulgę? A może to wszystko jest bardziej skomplikowane? Sprawdziłem badania, przeprowadziłem własną analizę i... wyniki mnie zaskoczyły

Kredyt mieszkaniowy a szczęście – co mówią badania i dlaczego możesz się zdziwić?
Photo by Maria Ziegler on Unsplash

Zacznę od wynurzeń: siedem metrów mułu. Z perspektywy lat jestem pewien, że decyzja o zaciągnięciu kredytu była jedną z najważniejszych w moim życiu. Bywa, że myśl o zobowiązaniu, które skończy się, gdy przyjdzie mi się szykować do emerytury ciągnie w dół. Jakkolwiek melodramatycznie to zabrzmi nie lubię tego, że jestem skazany na stabilność, po gombrowiczowsku upupiony. O powadze sytuacji niech świadczy fakt, że dostrzegałem mądrość mitycznych młodszych pokoleń z kolejną literą alfabetu, które, jakoby, nie chcą dać się pojmać, i są opisywane jako ceniące swobodę i niezależność. Takie refleksje przechadzają się po mojej lewej półkuli jednocześnie aktywizując emocje skrywające się w płatach limbicznych. Dlatego wcale się nie dziwię, że gdy Mariusz Szczygieł zamieścił na FB wpis o kupnie mieszkania to pojawiło się pod nim ponad 13 tysięcy reakcji i niemal 1700 komentarzy. Mieszkanie, własność, kredyt, dziadersi i rozkmina wokół tego, które pokolenie miało gorzej, - to tylko niektóre wątki.

Własne doświadczenia i kipiel emocji, jakie wywołuje temat kredytu mieszkaniowego, popchnęły mnie do zadania sobie pytania o to: jak to z tym kredytem jest? Jak wpływa na nasze szczęście, sytuację finansową, i czy najgorszy jest moment gdy bierzemy kredyt, a najlepszy gdy go spłacamy?

Zrobiłem przegląd artykułów a do tego razem z Otodom przeprowadziliśmy w Polsce własne badania. Wyniki, przyznaję, zaskoczyły. Ponieważ jednak gdybym napisał tak po prostu co wiemy na temat wpływu kredytu mieszkaniowego na przeciętnego człowieka to skwitowalibyście to zwyczajowym „no tak, to oczywiste, pewnie, że tak wychodzi”.

Proponuję więc mały test.

Podam Wam 3 stwierdzenia a Wy odpowiecie, które z nich, Waszym zdaniem, są prawdziwe, a które nie.  Gotowi?

1. Kto nie ma kredytu mieszkaniowego, ten czuje się z tym dobrze?

2. Czy spłacający kredyt są mniej szczęśliwi od tych, którzy go nie mają?

3. Czy spłata kredytu podnosi szczęście?

Macie swoje odpowiedzi? No to zobaczmy, jak to się ma do wyników badań.

Kto nie ma kredytu mieszkaniowego, ten czuje się z tym dobrze?

Przyznaję, zanim się tym nie zainteresowałem, myślałem, że kredyt wpływa na naszą satysfakcję z życia po tym, jak go otrzymujemy. Z jednej strony musi być miło wydawać pożyczone pieniądze, a z drugiej mniej miło, gdy przychodzi nam spłacać to co pożyczyliśmy. Zdroworozsądkowo zakładałem więc, że aby odczuwać skutki, jakie kredyt ma na nasz subiektywny dobrostan, musimy go najpierw dostać. Byłem w błędzie. Kredyt działa już za nim go otrzymamy. Tym, co odbija się na naszym szczęściu jest jego dostępność. Badanie przeprowadzone na Amerykanach przez Piotra Białowolskiego i Dorotę Weziak-Białowolską z Harvard University wykazało, że brak dostępu do kredytu może skutkować niższym poziomem dobrostanu. Podobne wyniki uzyskaliśmy w Polsce: osoby, które nie mają zdolności do zaciągnięcia kredytu na zakup nieruchomości okazały się być znacząco mniej szczęśliwe od ogółu społeczeństwa. Na skali od 1 do 10 uzyskały średni wynik 5.07 podczas gdy osoby spłacające kredyt miały średnią wartość 6.12, a osoby bez kredytu 6,05.

Jak to wyjaśnić?

Ludzie dążą do czegoś, co w ekonomii nazywamy wygładzaniem konsumpcji w ciągu całego życia. Chcielibyśmy konsumować podobnie bez względu na to ile mamy lat. By to zrobić w młodości, gdy zarabiamy mało  chętnie sięgamy po kredyt. Będąc w wieku średnim spłacamy go a pod koniec zaczynamy oszczędzać na emeryturę. Dlatego zdarza się, i to nierzadko, że brak możliwości wzięcia kredytu skutkuje niższym poziomem satysfakcji z życia, co tłumaczone jest tym, że mamy ograniczone możliwości zaspokajania bieżących potrzeb oraz inwestowania w przyszłość.

Mówiąc wprost: chciałbym kupić mieszkanie, aby to zrobić potrzebny mi jest kredyt, ale nie mam szans by go otrzymać, przez co czuję się gorzej niż ci, którzy mają taką możliwość.

Pójdźmy dalej. Drugie stwierdzenie, do którego rozważenia Was namawiałem brzmiało:

Czy spłacający kredyt są mniej szczęśliwi od tych, którzy go nie mają?

Oczywiście. Logiczne prawda? Jeżeli mielibyśmy dwie takie same osoby, które mają tyle samo lat, takie samo wykształcenie, tak samo zdrowe, tak samo i tak dalej, to moglibyśmy się spodziewać, że ci, którzy nie są obciążeni kredytem są bardziej zadowoleni z życia. Znowu niekoniecznie.

Wpływ kredytu na dobrostan zależy od tego, co kupujemy i od tego jak bardzo oddziałuje on na nasz budżet domowy. We wspomnianym wcześniej badaniu Amerykanów wskazano, że kredyty hipoteczne i kredyty na zakup samochodu pozytywnie wpływały na dobrostan. Zdecydowanie źle pod tym względem wypadały kredyty zaciągane na kartach kredytowych. W artykule podkreślono, że kredyt może działać jako mechanizm zwiększający dobrostan, jeśli jest wykorzystywany do finansowania wydatków o wysokiej wartości użytkowej, np. nieruchomości czy edukacji.

Ale jest jeszcze coś, co jest w tym przypadku  istotne. Kredyt negatywnie wpływa na szczęście gdy pojawiają się trudności w jego spłacie. Przykładowo w Australii w ciągu niecałych 30 lat zadłużenie osób starszych w związku z kredytem mieszkaniowym wzrosło o 600% co znacząco obniżyło ich dobrostan. Problemy ze spłatą mogą być naturalnie mniejsze, gdy zarabiamy więcej.

I tu pojawia się coś, co może niektórych z nas zaskoczyć. Badania pokazują, że wynagrodzenia osób spłacających kredyt rosną szybciej niż osób bez kredytu. Jeżeli odrzucimy intensywnie frywolną koncepcję współczujących pracodawców, którzy płacą więcej osobom zadłużonym; pozostają dwa inne, dość rozsądne wytłumaczenia. Po pierwsze, mając kredyt bardziej dbamy o ciągłość i wysokość zarobków, przez co w przekroju całego życia zarabiamy więcej niż osoby bez kredytu.  Po drugie, może być tak, że mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem efektu Mateusza; ludzie, którzy mieli dostęp do kredytu byli w lepszej sytuacji już na starcie dorosłego życia, co sprawiło, że w porównaniu z innymi relatywnie łatwiej osiągali wysokie wynagrodzenie.

Bez względu na przyczynę, dla szczęścia ważne jest jaki jest stosunek obciążeń kredytowych do wynagrodzeń. A z tym, jak się okazuje nie jest w Polsce najgorzej. Badanie Otodom ujawniło, że 80% respondentów przeznacza na spłatę kredytu hipotecznego nie więcej 40% swoich dochodów, a zdecydowana większość wydaje mniej niż 30%. Co ważne, tu nie będzie zaskoczenia, im mniejsza część wynagrodzenia przeznaczana jest na spłatę kredytu tym większe zadowolenie z życia i z sytuacji finansowej.

No to teraz przejdźmy do ostatniego twierdzenia:

Czy spłata kredytu podnosi szczęście?

Uff, nareszcie ale fajnie. Jestem naprawdę szczęśliwy, że mam to za sobą - tak wyobrażam sobie, ten moment, kiedy zrzucę z siebie jarzmo płacenia rat. Dlatego byłem bardzo zaskoczony, gdy przeczytałem wynik badania sugerujący, że spłacenie kredytu nie prowadzi do wzrostu subiektywnego dobrostanu. To wbrew pozorom pozytywny wynik, bo oznacza, że nie trzeba czekać kilkadziesiąt lat aby cieszyć się życiem. W tym przypadku prawdopodobnie zadziałał mechanizm adaptacji hedonistycznej; jeżeli co miesiąc płacę ratę i jej wielkość – szczególnie w relacji do moich zarobków nie rośnie gwałtownie, to płacenie przestaje na mnie oddziaływać. W efekcie, gdy przestaję płacić zmiana w moich życiu nie jest zbyt znacząca.  Częściowo widać to w wynikach badania Otodom. Okazuje się, że tylko jedna na pięć osób, która w ostatnich 5 latach spłaciła kredyt twierdziła, że było to dla niej duże wyzwanie. Dalej jest jeszcze ciekawiej: tylko jedna na trzy osoby uznała, że po spłaceniu kredytu ma więcej pieniędzy na pasje i hobby – co może sugerować, że dla większości, konieczność spłacania zadłużenia nie stanowiła przeszkody do robienia tego co lubią. Niemal tyle samo osób, bo 35% czuje się swobodniej w swoim domu, mieszkaniu po spłaceniu kredytu. Znowu, to oznacza, że spłata nie zmieniła nic w tym obszarze dla 2/3 respondentów.

Najważniejsze było coś innego, coś co wskazuje, że Polacy jednak różnią się od Amerykanów. Badania Otodom ujawniły, że niemal 60% osób, które w ciągu ostatnich 5 lat spłaciły kredyt mieszkaniowy wskazało, że spłata przyniosła im dużą ulgę. Te same osoby okazały się znacząco szczęśliwsze i bardziej zadowolone z sytuacji finansowej niż cała reszta respondentów. Co ważne, w obu przypadkach efekt ten był silniejszy im mniej czasu upłynęło od spłacenia kredytu. Najszczęśliwsi okazali się ci z badanych,  którzy sprawę kredytu zamknęli w roku 2024 – tj. w tym samym, w którym przeprowadzono badanie.

Podsumujmy:

# Już sam brak zdolności kredytowej łączy się z niższym dobrostanem.

# Spłacanie kredytu nie przeszkadza nam w byciu szczęśliwymi i może sprzyjać wzrostowi dochodów.

# A ostateczna spłata – wbrew temu, co mówią amerykańscy naukowcy – jednak może przynieść ulgę.

Wiem, brzmi to jak konkluzja napisana na zamówienie banku – dlatego podkreślam: fakt, że osoby posiadające kredyt mieszkaniowy są relatywnie szczęśliwsze od tych, którzy go nie mają, nie powinien być argumentem za tym, by go zaciągać.  A przy tym: warto wiedzieć, że kredyt to nie tylko finansowe zobowiązanie – to także element, który wpływa na nasze poczucie stabilności, perspektywy i podejście do życia.