Dlaczego tak trudno utuczyć świnkę skarbonkę? Psychologia oszczędzania cz. 1
Oszczędzanie to wybór między „Ja” tu i teraz i „Ja” w przyszłości.
W 2023 roku co ósmy dorosły Brytyjczyk musiał pożyczać pieniądze by związać koniec z końcem. To i tak nieźle, zważywszy na fakt, że wcześniejsze badania w krajach OECD sugerowały, że tak musi robić 22% respondentów. Jeszcze więcej jest osób opisywanych w statystykach, jako zmagających się z trudnościami finansowymi. W Polsce, no cóż, też nie jest pięknie, dane Eurostatu pokazują, że tylko w roku 2022 Polacy zanotowali oszczędności na poziomie -0,8%. Tak dobrze rozumiecie, to oznacza, że wydawaliśmy więcej niż zarabialiśmy. I znowu się wyróżniamy. Spośród wszystkich krajów Unii tylko my i Grecy nie tworzyliśmy oszczędności.
Czy powinniśmy się tym martwić? Tak, przynajmniej trochę tak, bo jak się okazuje, problemy finansowe często wiążą się ze stresem, napięciami w rodzinie, pogorszeniem zdrowia psychicznego, przemocą domową… skrócę tę wymieniankę: z bardzo wieloma rzeczami, które uwolniła Pandora.
Nie piszę tego by straszyć, ale by podkreślić wagę, jaką dla nas, naszych rodzin i całego społeczeństwa ma odporność finansowa. Od wielu lat wiemy, że choć posiadanie dużych pieniędzy, nie musi prowadzić do szczęścia, to posiadanie ich zbyt mało silnie wpływa na dobrostan jednostek. Odporność finansowa, często mierzona po prostu wielkością oszczędności robionych na „wszelki wypadek” to jeden z najważniejszych czynników decydujących o naszym zadowoleniu z sytuacji finansowej. W jaki sposób więc można ją zwiększyć?
Pierwsze rozwiązanie, jakie przychodzi nam do głowy to coś, co jest związane z wiedzą na tematy finansowe. Dobrze to opisuje angielski termin „financial literacy” – dosłownie: umiejętność czytania i pisania w zakresie finansów. Chcąc zwiększyć swoją odporność finansową uczymy się planować wydatki, poznajemy podstawowe zagrożenia związane z finansami, dowiadujemy się na czym możemy zaoszczędzić. Brzmi mądrze, więcej wiedzy to lepsze wybory. Zauważmy jednak, że większość z nas wie, że dobrze jest jeść owoce, ćwiczyć, unikać wpatrywania się w ekrany itd. a jednak często tego nie robimy. Podobnie jest z wiedzą o finansach. Metaanaliza 201 badań, w których zastanawiano się, jaki jest wpływ edukacji finansowej na zachowania pokazała, że efekt, owszem jest, tyle że prawie niedostrzegalny. Edukacja finansowa odpowiadała za 0,1 procenta różnic w zachowaniach finansowych badanych osób, a wśród osób ubogich było to jeszcze mniej.
Autorzy badania nie twierdzą, że edukacja finansowa nie ma znaczenia. Ma, ale musi dotyczyć naszych bieżących zachowań, być odpowiednia i na czas. Wiedza wpłynie na nasze zachowanie, jeżeli będzie dotyczyć inwestycji w nieruchomości, w momencie, gdy my właśnie rozglądamy się za mieszkaniem, a nie wtedy, kiedy siedząc w szkolnej ławie wpatrujemy się w wielkie oczy Bożeny z 3B.
Skoro nie edukacja finansowa to co?
Drugie rozwiązanie jest banalne: będę lepiej zabezpieczony, jeżeli będę więcej zarabiać. To przecież oczywiste, że mając więcej pieniędzy uzyskam finansowe bezpieczeństwo. Wysokie i ciągle rosnące rachunki za energię, paliwo, żywność sprawiają, że trudno jest wysupłać cokolwiek na przyszłość. To samo dotyczy spłacania już wcześniej zaciągniętych długów. Zarabiając za mało nie jestem w stanie oszczędzić. Proste i zdroworozsądkowe. Tyle, że znowu nie zawsze się sprawdza. Znamy historie takich, którzy żyjąc samemu i mając 15 tysięcy na rękę miesięcznego dochodu nie oszczędzają nic, a pod koniec miesiąca pożyczają pieniądze na jedzenie. Znamy też przykłady ludzi, którzy oszczędzają, pomimo tego, że ich dochód nie przekracza 2 dolarów dziennie. Choć byłbym ostrożny w ferowaniu radykalnych poglądów ale wydaje się, że powszechnie panujący pogląd, iż nie oszczędzamy, ponieważ nas na to nie stać, został w ostatnich latach dość mocno zdyskredytowany. Seria badań prowadzonych przez Daryla Collinsa i jego zespół wskazała, że pomimo skrajnego ubóstwa, większość biednych ludzi na całym świecie zdołała znaleźć sposoby na oszczędzanie pieniędzy. Przykładowo 77 letnia Nomsa mieszkająca w RPA dostaje 115 dolarów emerytury, wspiera finansowo czworo wnuków a do tego oszczędza 40 dolarów miesięcznie!
Inna historia opisana w książce Portfolios of the Poor: Hamid i Khadeja mieszkają w Bangladeszu, żyją za około 80 centów na osobę na dzień, są w grupie najuboższych ludzi na świecie. Mimo to co roku oszczędzają 451 dolarów, a dzięki temu po latach tylko z zaoszczędzonych pieniędzy wyciągają 514 dolarów rocznie.
Wyniki badań sugerują, że oszczędzają pieniądze ci, których charakteryzuje ogólne ogarnięcie w kwestiach finansowych, a nie ci, którzy po prostu dużo zarabiają. Prawdziwe powody braku oszczędności rzadko są ekonomiczne, znacznie częściej mają charakter psychologiczny. Jednym z powodów jest iluzoryczna wiara w to, że w przyszłości, niezależnie od naszych wysiłków, sprawy potoczą się w lepszym kierunku, nasze talenty zostaną docenione, a zmartwienia znikną. To typowy przykład myślenia życzeniowego, zniekształcanie obrazu przyszłości, zwalniający nas od odpowiedzialności w teraźniejszości. Innym problemem jest to, że oszczędzanie pieniędzy oznacza, iż dzisiejszy JA musi się powstrzymać od wydawania po to by mój przyszły JA miał lepiej. Ale zaraz przecież ja nawet nie znam tego kolesia, dlaczego mam się dzisiaj poświęcać dla kogoś z przyszłości. Poświęcenie natychmiastowej gratyfikacji na rzecz przyszłego dobrobytu finansowego, wymaga pokonania całego zestawu przeszkód psychologicznych. Część z nich omówię w następnym odcinku. Do zobaczenia za tydzień.